Julien Lambert miał zakończyć “Miasto wyrzutków” na drugim tomie. Stało się jednak tak, że dostaliśmy trzecią odsłonę tej komiksowej opowieści i jak się okazuje, najlepszą z dotąd wydanych.
Wcześniejsza dylogia była obiecującą wyprawą w rejony weird fiction, zarówno w przypadku scenariusza jak i oprawy graficznej. Dziwaczna opowieść o detektywie, który słyszy mowę przedmiotów cieszyła zmysł estetyczny i fascynowała zaludniającymi ją, czesto pokracznymi życiowo bohaterami. Choć druga część dylogii nie spełniła wszystkich oczekiwań fabularnych to i tak można było czuć żal, że to już koniec naszej wizyty w tytułowym Mieście Wyrzutków. W recenzji poprzedniego tomu pisałem zresztą, że w tej historii jest za mało tegoż miasta, chciałoby się zajrzeć w jego inne miejsca, poznać lepiej historię, po prostu pobuszować w nim trochę dłużej. No i jak widać, Lambert spełnił to życzenie w postaci “Grobowca olbrzyma”.
W najnowszym tomie dostajemy nową historię z udziałem detektywa Jacquesa Peupliera, która pozwoli nam właśnie na eksplorację nieznanych dotąd terenów Miasta Wyrzutków, a konkretnie fragmentu jego podziemi. Podziemna (i to niejedna) wyprawa Paupliera wiąże się z tytułowym olbrzymem, który w mieście obrósł już legendą. Ów olbrzym zginął brutalną śmiercią z ludzkich rąk kilkadziesiąt lat temu, a po jakimś czasie zaczęto z okazji tego wydarzenia organizować widowiskowe parady. Jedną z jej uczestniczek jest młoda kobieta o nazwisko Tassard, która wynajmuje Jacquesa by odnalazł broń, którą jej ojciec zadał kiedyś olbrzymowi ostateczny cios. Detektyw przyjmuje zlecenie i od tego momentu, z każdą przewracaną przez czytelnika stroną wokół śledztwa zaczyna się robić coraz dziwniej i dziwniej. Szczególnie kiedy Jacques w podziemiach natyka się na potomka olbrzyma oraz tajemniczą sektę Rzeczników oddającą cześć duchowi rzeki. To jednak tylko przystawka dla głównego dania, w które obfituje trzeci tom “Miasta Wyrzutków”.
A jest tak, że tym głównym daniem staje się wielopłaszczyznowa alegoria przewijająca się przez fabułę ‘Grobowca olbrzyma”. Kłopot w tym, że trudno uchylić rąbka tajemnicy na jej temat, bo jest w ścisły sposób powiązana z kluczowymi wydarzeniami fabuły. A to właśnie dzięki alegoryczności tej historii, która w niezwykły sposób opowiada nam o chorym świecie, o potrzebie samoakceptacji, o trudnej do okiełznania przemocy, Lambert kreuje w “Mieście wyrzutków” w stylu weird odbicie uniwersalnych i jak najbardziej współczesnych problemów z którymi wielu z nas się dziś boryka. I robi to z niezwykłym wyczuciem, ze zrozumieniem dla swoich bohaterów oraz z doświadczeniem, które wyniósł z tworzenia poprzednich tomów. W tle zaś, mimo gorzkiej wymowy dzieła mamy mnóstwo humoru generowanego przez pełniących rolę obserwatorów poczynań Jaquesa różnorodnych przedmiotów, które ten napotyka na swojej drodze. Humor i refleksja wyważone są tu idealnie i dlatego miejmy nadzieję, że Lambert w przyszłości ponownie zabierze nas do Miasta Wyrzutków.
Miasto wyrzutków, tom 3: Grobowiec olbrzyma
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz i rysunki: Julien Lambert. Tłumaczenie: Jakub Syty. Non Stop Comics 2022