Na siódmy tom “Monstressy” musieliśmy czekać około półtora roku, choć czekać to może zbyt dużo powiedziane. Niestety seria, która w swoich początkach czarowała fabułą i światem, w późniejszych tomach wyraźnie spuściła z tonu.
“Monstressa” to seria, w której prym wiodą kobiece bohaterki. W siódmym tomie jest nie inaczej, choć główna postać historii znalazła się w bardzo nietypowym dla niej położeniu. Maika Półwilk, aktualnie w niewoli, została wyłączona z polityczno-wojennych rozgrywek i trwa teraz w stanie wegetatywnym, bez kontaktu ze światem zewnętrznym, pod kontrolą przedstawicieli Domu Zmierzchu. Jednak wewnątrz bohaterki nadal dzieje się wiele – wciąż tkwi tam Zinn, wciąż nękają ją wspomnienia z przeszłości, nadal ciąży to, czego doświadczyła od najbliższych jej osób. Sytuacja beznadziejna? Cóz, w przypadku tej serii dobrze wiemy, że Maika potrafiła najlepiej radzić sobie właśnie w sytuacjach bez wyjścia. Uzbrojeni w pokłady cierpliwości pogrążamy się w lekturze i czekamy na kolejnego fabularnego game changera. Cierpliwość będzie tu zresztą szczególnie potrzebna, bo lektura dłuży się, a co więcej, bez ponownego przeczytania choćby poprzedniego tomu, po takiej przerwie trudno będzie nam się odnaleźć w świecie Maiki Półwilk.
Teoretycznie zatem fabuła się uspokaja, skoro główna bohaterka nie może działać w swojej sprawie, ale przecież działają inni. Na scenę na zmianę wkracza albo mała Kippa, która nie może się pogodzić z tym co się stało i obmyśla jak pomóc unieszkodliwione Maice, a także Tuya, która zaczyna kwestionować swoje aktualne powinności w u. Tak naprawde ciekawszy jest wątek tej ostatniej, bo wychodzą na jaw szczegóły jej mocno problematycznej egzystencji. A jeszcze ciekawiej robi się, gdy do akcji wkraczają te bardziej drugoplanowe kobiece bohaterki, zarówno ze wspomnień Maiki jak i z teraźniejszości. I w obu przypadkach zawsze chodzi o to samo – zawładnięcie mocą Zinna, przyporządkowanie sobie przedwiecznej istoty. Co jak się możemy domyślać, może mieć poważne konsekwencje.
Czytając siódmy tom na coś takiego właśnie czekamy, na jakąś eskalację, na podniesienie stawki, jednak musimy wziąć pod uwagę, że twórczynie “Monstressy” ten czas wykorzystają głównie na przybliżenie nam przeszłości i wiwisekcję poharatanej osobowości Maiki, głównie karmiąc fabułę i czytelnika przeróżnymi wizjami. Z atrakcji fabularnych trzeba wymienić sceny z jeszcze dalszej przeszłości, a konkretnie przeszłości Przedwiecznych, bo rysowniczka Sana Takeda może sobie wtedy naprawdę graficznie poszaleć. Siódmy tom, rysunkowo kolorystycznie zresztą nadal wygląda przepięknie i zarazem secesyjnie, ale to trochę za mało, aby w pełni skupić uwagę czytelnika. Historia Marjorie Liu bowiem rozłazi się w szwach, nie angażuje już tak jak kiedyś, a dramatyzm wydaje się sztucznie pompowany. I co istotne, w ogóle nie wiemy, gdzie tak naprawdę zmierza ta seria. Nadal budzi podziw rozmachem i skupieniem na losach przede wszystkim kobiecych bohaterek, nadal urzeka kolorystyką, ale efekt “wow” dawno już minął i twórczynie nie mają nic nowego do zaoferowania w swej historii. W finale albumu, jak możemy się domyślać zaczyna się dziać – bo przecież trzeba jakoś uzasadnić tytuł siódmego tomu, ale myśl, że na kontynuację znowu będziemy czekać jakieś półtora roku nie nastraja pozytywnie, bo coraz częściej odnosimy wrażenie, że nie ma na co czekać.
To w rzeczywistości może są słowa na wyrost – myślę, że ta seria ponownie zyska w oczach czytelników kiedy już się zakończy, kiedy będzie można ją przeczytać uważnie, od deski do deski i wówczas epicki oddech “Monstressy” zapewne znowu zadziała. Cóż, zobaczymy, oby ta historia nie była ciągnięta przez Marjorie Liu i Sanę Takedę w nieskończoność.
Monstressa, tom 7. Pożeraczka
Nasza ocena: - 60%
60%
Scenariusz: Marjorie Liu. Rysunki: Sana Takeda. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Non Stop Comics 2023