Gorący temat

Most we mgle – czy Rzeczpospolita mogła odrodzić się jako mocarstwo? [recenzja]

Literackie alternatywne wersje historii niekoniecznie z zasady zaliczają się do fantastyki sensu stricte (przykładem np. w „Vaterland” Roberta Harrisa, czy „Ostatnim rozkazie” Roberta Szmidta). Choć z gruntu opierają się na kreacji świata wyobrażonego, realistycznego w stopniu adekwatnym do umiejętności kreacji twórcy i jego przygotowania merytorycznego, to niekoniecznie potrzebują elementów zaliczanych czysto do instrumentarium literatury fantastycznej w trakcie prowadzenia samej fabuły.

Jednak w przypadku „Mostu we mgle” Marcina Ciszewskiego fabuła opiera się właśnie na zupełnie fantastycznym katalizatorze, stanowiącym punkt wyjścia do snucia niezwykłych, ale na pewno interesujących rozważań nt. alternatywnych losów Rzeczpospolitej. W dodatku nie opiewających na spotykaną najczęściej wersję zdarzeń okresu II wojny, ale sięgających w czasy o wiele wcześniejsze. Ciszewski bowiem zabiera czytelnika wpierw do okresu międzywojnia, w moment rządów Piłsudskiego i pierwszych, ostrożnie budowanych zrębów niepodległości po Wielkiej Wojnie (która później niestety okaże się ledwie pierwszą), by następnie i odbiorcę i bohaterów cofnąć w czasie jeszcze bardziej – aż do czasów schyłku wojen napoleońskich.

Wszystkiemu winien jest most. Most zagadkowy, tajemniczy, niezwykły. Most wyglądający zgoła zwyczajnie, ot, prosta, kamienna, wyglądająca na wiekową konstrukcja. Tyle tylko że nie dość, iż wciąż tonie we mgle, to i pojawia się i znika, wg własnego widzimisię, bez konkretnego, zauważalnego klucza. A w dodatku – co jeszcze bardziej niezwykłe – da się po nim przejść w przeszłość. Wizja zgoła fantastyczna, ale Ludwik Krępski, właściciel ziemski, na którego włościach ów niezwykły konstrukt się pojawia, w nim właśnie upatruje – czy samoistnie przekonany, czy też natchniony przez siły stojące za tajemniczą budowlą – szansy na wsparcie potęgi Rzeczpospolitej, którą uwolnić można, wsparciem sił napoleońskich w kluczowej bitwie, od jarzma zaborców. A tym samym dać olbrzymie możliwości rozwojowe przez cały praktycznie wiek XIX, w „zwykłej” wersji historii boleśnie zaprzepaszczony, w dużej mierze przez słabą pozycję na arenie międzynarodowej i uwikłanie w przeciągające się, wciąż podważane, czy brutalnie przerywane przez potężniejszych sąsiadów dążenia niepodległościowe. Wizja szalona, może i nieprawdopodobna, ale jednak kusząca na tyle, by przekonać samego Piłsudskiego, który decyduje się wysłać w przeszłość solidnie wyposażony oddział, mający za zadanie wsparcie Napoleona w bitwie pod Lipskiem, a tym samym uratowanie życia księciu Poniatowskiemu. Co ma odmienić los Polski. W założeniu, w sposób dla niej samej i narodu polskiego korzystny.

Oczywiście już na starcie pojawiają się problemy, w czasie przedostaje się niecały planowany oddział, a każda ingerencja w przeszłości zmienia całokształt zdarzeń, więc i przewaga posiadania wiedzy historycznej przez „podróżników w czasie” maleje wykładniczo…

Tak z grubsza przedstawia się fabuła niezwykłej powieści Marcina Ciszewskiego o wersji historii, w której Polska z czasów Piłsudskiego zyskuje drugą szansę na naprawę tego, co nie było możliwe przed laty. I trzeba przyznać, że udało się autorowi z tego dość niezwykłego zadania wybrnąć obronną ręką. Bo „Most we mgle” okazuje się być nie tylko zgrabną powieścią militarystyczną, z solidnie zaakcentowany wątkiem romantyczno – przygodowym (historia braci Krępskich, ich walki o tę samą kobietę i problemów w ich własnych, wzajemnych relacjach), ale przede wszystkim starannie skrojoną historią z cyklu „co by było, gdyby…”. Punktem wyjścia jest zmiana jednego, z określonych względów kluczowego, zdarzenia w przeszłości, by całe późniejsze dzieje potoczyły się inaczej. I tu warto zaznaczyć, że Ciszewski bardzo ostrożnie wybiega w swoich dywagacjach w przyszłość względem czasów wyjściowych swojej akcji. Skupia się raczej na analizie możliwych scenariuszy oraz na fazie realizacyjnej jednego z nich, wybranego przez bohaterów jako najkorzystniejszego i najbardziej prawdopodobnego, zamiast odmalowywać nam w pełnej krasie wizję Polski po owych zmianach. One same są wskazane szczątkowo, bez wdawania się w przesadne szczegóły, a cała fabuła prowadzi nas przez etap napoleońskich wojen, do wspomnianej już bitwy pod Lipskiem, kiedy to bohaterowie „Mostu we mgle” na całego już zmieniają historię.

Ciszewski to sprawny rzemieślnik, dodatkowo historyk z wykształcenia i – mam po lekturze wrażenie – „piłsudczyk” z przekonania. Jego sportretowanie Marszałka jest skupione przede wszystkim na chwalebnej stronie jego roli i akcentowanego co rusz, bezgranicznego wręcz oddania sprawie niepodległej Polski. Cóż, trudno odmówić mu argumentacji, nawet zważywszy na twardą rękę, jaka Piłsudski sprawował swoje rządy. Jednak tak naprawdę to, co urzeka w powieści to skrajne skupienie na oddaniu realiów omawianego okresu i konfrontowanie militarnych możliwości czasów po Wielkiej Wojnie z okresem wojen napoleońskich. Widać tutaj dobre wyczucie tematu, dużą wiedzę, nie tylko z zakresu historii, ale też bronioznawstwa oraz śmiałość w kreowaniu prawdopodobnych scenariuszy.

Uczciwie przyznam, iż nie czuję się na tyle kompetentny, by oceniać słuszność hipotez autora w kwestiach historycznych. Literacko jednak całość napisana jest na tyle sprawnie, w takim stopniu ujmująco, by z pewnością przykuć uwagę laika, tylko pobieżnie orientującego się w historycznych zawiłościach tamtego okresu. Bo Ciszewski zwyczajnie umie opowiadać. I robi to, mieszając tą wielką historię z losami – z perspektywy narodów – maluczkich, jak wspomniani bracia Krępscy, uwikłani w swoje majątkowo – obyczajowe konflikty, ale też zwykli szarzy żołnierze, którzy nie ogarniają doniosłości tego, w czym przyszło im brać udział.

„Most we mgle” to wariacja na temat historii alternatywnej, która wykorzystuje pierwiastek fantastyczny, by zawiązać akcję, a później już toczy się w ujęciu dość klasycznym dla tego typu literatury. Oczywista militarna przewaga „podróżników w czasie” nad ówczesnymi okazuje się wystarczająco znacząca, by pozwolić na sukces, jednak niewątpliwie konieczne były też takie, pozornie zwyczajne przymioty, jak poświęcenie, odwaga, męstwo, czy choćby zdolności w zakresie wojennej strategii.

„Most we mgle” to powieść quasi – historyczna, bowiem mocno na historii oparta, jednak przetwarzająca ją po swojemu, wykuwająca z niej zupełnie nową, niezwykłą opowieść. Jednocześnie udaje się jej – i jej autorowi – uniknąć swoistej hermetyczności i nawet ci nie obeznani w większym stopniu z okresem wojen napoleońskich mają szansę dać się porwać epickiej, napisanej z rozmachem opowieści. I ani chwili nie nudzić się przy lekturze.

Most we mgle

Nasza ocena: - 80%

80%

Marcin Ciszewski. Wydawnictwo WarBook 2021

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Małomiasteczkowy – każda prawda kiedyś wyjdzie na jaw [recenzja]

„Małomiasteczkowy” Tomasza Duszyńskiego to jego (chwilowy) odwrót od kryminału retro w kierunku współczesności. I w …

Leave a Reply