Do zlepienia fascynującej przygody z wykorzystanych już po wielokroć w popkulturze schematów albo talent się ma, albo nie. Patrick Ness, autor wyciskających łzy z oczu „Siedmiu minut po północy” udowadnia, że zdecydowanie znajduje się po pierwszej stronie barykady.
Już sam wstęp „Na ostrzu noża” przedstawia się niezwykle frapująco. Mamy Nowy Świat, planetę na której ludzcy koloniści założyli osadę Prentisstown, w nadzei na rozpoczęcie zupełnie nowego życia. Wszystko poszło jednak nie tak – walka z rdzennymi mieszkańcami, trudne warunki, a wreszcie tajemnicza infekcja dziesiątkująca kobiety. Pozostali jedynie mężczyźni, pozostał również efekt uboczny epidemii, nazywany szumem – niczym nieskrępowany potok myśli, które teraz słyszy każdy i wszędzie. W takiej rzeczywistości wychowuje się nastoletni Todd, najmłodszy członek osady i jednocześnie jedyny, który w myśl panujących zasad nie przeszedł jeszcze inicjacji na mężczyznę. Do wyczekiwanej z wielką niecierpliwością ceremonii zostało zaledwie kilka miesięcy – nasz bohater wkrótce odkryje jednak coś, co zachwieje w posadach jego pojmowaniem całej rzeczywistości.
Trzeba przyznać, że Patrick Ness plan na swoją powieść miał wręcz doskonały – bo i naszpikowany fabularnymi twistami w ilościach wręcz nadprogramowych. Co do istoty, „Na ostrzu noża” przestawia się nam jako rzecz z pogranicza young adult i fantastyki naukowej, a zatem siłą rzeczy ogrywa standardowe motywy. Mamy tu więc szczyptę opowieści o dorastaniu, uczeniu się odpowiedzialności za życie swoje i innych, czy wreszcie odkrywaniu prawdy o sobie samym. W przypadku powieści Nessa, mniej liczy się jednak co, tylko „jak”.
Kolejne mające nas zaszokować rewelacje, „Na ostrzu noża” oplata wiec w swego rodzaju powieść drogi. Wyruszając w beznadziejną zdawałoby się podróż, wraz z Toddem stopniowo zdajemy sobie sprawę z tego, jak mało znaczącym pyłkiem świata tak naprawdę jesteśmy. W momencie zaś, gdy do status quo zdążymy się jako tako przyzwyczaić, Ness z właściwym sobie wdziękiem rozsypuje je niczym domek z kart, zmuszając nas do natychmiastowego zrewidowania własnych przypuszczeń. O ile w pewnym momencie siła zaskoczenia zaczyna się stopniowo zmniejszać, umiejętności emocjonalnego uderzenia wprost w żołądek, nie można „Na ostrzu noża” odmówić aż do końca. Ba, to właśnie druga polowa książki stoi w szczególności jedną ze scen, po której cholernie trudno pozbierać się aż do finału.
Nie byłoby jednak aż tak dobrze, gdyby nie znakomita kreacja bohaterów. O ile samego Todda w którego głowie spędzimy praktycznie całą opowieść można z początku traktować jako nieco nadętego bubka, nie sposób odmówić mu drastycznej ewolucji na kolejnych kartach książki. „Na ostrzu noża” to podróż nie tylko ku własnemu katharsis, czy zrozumieniu zasad rządzących światem przedstawionym, ale przede wszystkim próba odpowiedzi na pytanie o własne miejsce w bezlitosnej rzeczywistości – i postawiony jej naprzeciw, Todd jawi się jako protagonista kompletny. Ale nie tylko on – w zasadzie każda z postaci jakie na swej drodze spotka, jawi się jako pełnoprawna osobowość, z reguły skonfliktowana z własną przeszłością znacznie bardziej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
„Na ostrzu noża” jawi się dzięki temu jako dzieło nie tylko paradoksalnie, niezwykle świeże, ale też ważne – bo poruszające problemy które można realnie przekuć na nasze własne doświadczenia. Jeśli szukać zaś łyżki dziegciu w beczce miodu, można wspomnieć w zasadzie jedynie o tym, że ewidentnie jest to historia rozplanowana na kolejne tomy – i mimo dobrego finału, zdecydowanie nie odpowiadająca na pytanie jak całe to zamieszanie się zakończy. Nie ma jednak co ukrywać – na ciąg dalszy będziemy czekać z wypiekami na twarzy.
Na ostrzu noża
Nasza ocena: - 85%
85%
Autor: Patrick Ness. Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2020.