Gorący temat

Nierealne, sezon 1 (odcinki 1-6) – wiktoriańskie science-fiction [recenzja]

Dopiero kiedy obejrzymy szósty odcinek z pierwszej połowy pierwszego sezonu “Nierealnych”, będziemy w stanie w pełni docenić pracę jaką włożyli twórcy, na czele z Jossem Whedonem, w tę skomplikowaną fabularnie opowieść o wiktoriańskich X-Men. 

Premiera “Nierealnego” (w oryginale “The Nevers”) na HBO zbiegła się z coraz częstszymi doniesieniami o niewłaściwym i obraźliwym zachowaniu Jossa Whedona na planie jego różnych produkcji. Trochę żal, bo przecież Whedon we wcześniejszych latach twórczości zdobył uznanie jako twórca wrażliwy na niesprawiedliwe społeczno-obyczajowe podziały, czego dowiódł choćby tworząc komiksowych X-menów, czy seriale takie jak “Buffy” i “Dollhouse”. “Nierealne” mogłoby się stać ukoronowaniem jego twórczej drogi, bo choć opowiada o wiktoriańskim czasach jest na wskroś nowoczesnym serialem i portretuje kobiety tak, jak zapewne feministki chciałyby, żeby były portretowane. Ale nie chodzi tu już tylko o płeć żeńską, tylko o wszystkich  outsiderów, którzy w serialu ze względu na nabyte zdolności (czytaj: inność) nagle zagrażają tradycyjnym społecznym normom. Oto mamy zatem opowieść o tych, których odmawia się prawa do samostanowienia, którzy zgodnie z angielskim tytułem, najlepiej jakby nigdy nie istnieli. Neversi, mutanci, inni, obcy, każda z tych nazw pasuje do grupki bohaterów, których poczynania obserwujemy w “Nierealnym”.

Serial w pierwszym odcinku wita nas mnóstwem postaci i wątków umiejscowionych w wiktoriańskim Londynie w 1899 roku, które nie jest łatwo ogarnąć niemal do ostatniego w pierwszym rzucie epizodu (pierwszy sezon został podzielony na dwie, sześcioodcinkowe odsłony). Z tego fabularnego chaosu szybko jednak wyłania się obraz grupki “dotkniętych” przez nieznaną siłę i obdarzonych różnorodnymi mocami bohaterów, w przeważającej większości kobiet. O tym co się wydarzyło dowiadujemy się w końcowej, onirycznej i zarazem epickiej scenie z pierwszego odcinka, choć w zasadzie dalej błądzimy we mgle. Widzieliśmy jakieś majestatyczne stworzenie na nieboskłonie, które przeleciało nad Londynem rozsiewając niebieskie światełka, które dotykając różne osoby zmieniło ich w obdarzonych mocą, wykorzystywanych i prześladowanych mutantów. Tak jest, związki “Nierealnego” ze światem X-Menów są aż nadto wyraźne, a posadzenie na wózku inwalidzkim jednej z ważnych bohaterek z wyższych sfer, jest wyraźnym hołdem dla postaci Charlesa Xaviera. 

Pierwszy  i szósty odcinek spina tę historię fascynującą fabularnie klamrą, jednak pomiędzy nie jest już tak dobrze. Przez cztery środkowe odcinki śledzimy jawne, bądź zakulisowe zmagania różnych sił i fakt, że bohaterowie w większości ze sobą gadają i gadają, potrafi być uciążliwy. Dlatego też “Nierealne” to serial, który warto obejrzeć powtórnie, na spokojnie, najlepiej jednym ciągiem, ponieważ tygodniowe odstępy między emisjami odcinków szkodzą utrzymaniu ciągłości wątków i uwagi widza. Po szóstym epizodzie nabieramy jednak nagłej chęci na re-watch, poniewaz fabuła okazała się głębsza niż można było wcześniej sądzić, przemyślana w każdym calu, a natłok informacji i postaci był po prostu elementem pieczołowicie budowanego świata przedstawionego w najdrobniejszych szczegółach i opartego na motywacjach poszczególnych bohaterów.

Na pierwszym planie jest tu Amalia True (rewelacyjna Laura Donnelly), która dzięki mecenatowi poruszającej się na wózku Lavinii Bidlow (Olivia Williams) prowadzi sierociniec dla “dotkniętych” nieznaną siłą, posiadających moce kobiet. Dotkniętych jest jednak więcej niż w sierocińcu, ponieważ latający stwór obdarzył swym darem znacznie więcej mieszkańców Londynu. A zatem obdarzonych mocą bohaterów zobaczymy w ekskluzywnym burdelu, w tajemniczej kopalni, gdzie prowadzone są prace przy tajemniczym obiekcie, czy w podziemnym światku, w którym rządzi mordercza i najwyraźniej szalona Maladie, jedna z najważniejszych bohaterek “Nierealnego”. Spośród męskich bohaterów, zepchniętych w tym serialu na drugi plan (ale za to wyrazistych) wyróżnia się policyjny detektyw Frank Mundi (Ben Chaplin), którego ukochana jest jedną z dotkniętych, Declan Orrun, czyli Król Żebraków, a w zasadzie król londyńskiego półświatka w wybornej interpretacji NIcka Frosta oraz Lord Gilbert Massen (Pip Torrens), przedstawiciel arystokracji, który w wiktoriańskich mutantach widzi zagrożenie dla brytyjskiego imperium. 

To i tak nie wszyscy, bo nawet pomniejsi bohaterowie mają tu ważne role do odegrania, jednak uwaga widza skupia się przede wszystkim na Amalii True, energicznej bohaterce skorej do przemocy, która nosi w sobie mroczną tajemnicę, bo przecież w dniu, kiedy latający stwór rozdawał moce próbowała popełnić samobójstwo. Razem z nią o uznanie i ratunek dla dotkniętych walczy wynalazczyni Penance Adair (Ann Skelly) i ta para bohaterek świetnie się uzupełnia, także dlatego, że jedna ma wybuchową, a druga bardziej stonowaną naturę. Kontrapunktem jest tu wspomniana wyżej, szalona Maladie, która im dalej w las, staje się coraz bardziej skomplikowaną postacią w tej fabularnej układance.

A że jest to bardzo zmyślna układanka przekonujemy się w końcowym, szóstym epizodzie, który na dzień dobry wytrąca fabułę z ustalonego wydawałoby się rytmu i wprawia widza w zdumienie. Trzeba to jednak przeżyć samemu, bo jest to jeden z tych momentów wśród morza produkcji przeznaczonych na mały ekran, kiedy dotykamy serialowego ideału, który zarazem zmienia reguły gry. Szósty epizod pod tytułem “True” można śmiało postawić w gronie odcinków pamiętanych przez widzów długo po emisji z takich seriali jak “Lost”, czy “Breaking Bad”, dającym radość z niespodzianek, którymi obdarza nas historia wydawałoby się z niespodzianek już wyeksploatowana. 

“Nierealne” nie jest żadną rewolucją w dziedzinie telewizyjnej rozrywki, ale w pełnym pakiecie dostarcza to, za czym często tęsknimy, czyli fabularną nieprzewidywalność, która musi znaleźć pełne uzasadnienie w rozwijanej historii. Widać, że Joss Whedon to geek całą gębą, który chętnie korzysta z popkulturowych wzorców (X-Men, “Penny Dreadful”, komiksowe “Rising Stars”, serialowe “4400”), ale umie je poukładać po swojemu i nadać całej wizji wrażenie oryginalności w pobudzającej estetyczną wyobraźnię wiktoriańskiej scenerii. W efekcie to, co wydawało się wadą serialu, czyli całe nagromadzenie wątków i wrażenie przegadania, po ostatnim epizodzie zmienia się w zaletę, każąc wracać do wielu momentów “Nierealnego” i szukać sygnałów, które z taką mocą wybrzmiały w końcowym epizodzie. Wielkie brawa i miejmy nadzieję, że bez Whedona serial nadal będzie prezentował bardzo dobry poziom.

https://www.youtube.com/watch?v=cjPB4b4Pzo4

Nierealne

Nasza ocena: - 75%

75%

Twórca: Joss Whedon. Występują: Laura Donnelly, Ann Skely, Olivia Williams. HBO 2021.

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Infamia – romska etiuda o dorastaniu na pograniczu dwóch kultur [recenzja]

Bardzo kusi, by określić Netflixową „Infamię” romską wersją Szekspirowskiego „Romea i Julii”. Kusi, ale chyba …

Leave a Reply