Gorący temat

Odkupienie – potęga przebaczenia [recenzja]

Od czasu do czasu w kinematografii pojawia się aktorska perełka – taka która całą swoją siłę uderzeniową opiera na precyzyjnym scenariuszu i odpowiednio czującej go obsadzie. Debiutancki film Frana Kranza idealnie wpasowuje się w taki opis.

Pomysł na fabułę „Odkupienia” przywodzić na myśl może bardziej teatralną sztukę niż rzecz przeznaczoną na wielkie ekrany. Ot, mała, przykościelna salka ze stolikiem i czterema krzesełkami pośrodku. Już wkrótce zasiądą na nich dwie pary, które spotykają się po wielu latach od tragedii która w nierozerwalny sposób połączyła ich losy. Cel to rozmowa, a przez nią zrozumienie, próba zabliźnienia jątrzących się nieustannie ran, a wreszcie być może również przebaczenie – potrzebne po równo każdemu z uczestników konwersacji. Czy będzie to możliwe? Na to pytanie odpowiedzieć może tylko i wyłącznie podjęcie wysiłku wyjścia z własnej strefy komfortu i skonfrontowania się z własnymi słabościami – pierwszy z wielu kroków, które prowadzą do tytułowego odkupienia.

Już powyższy opis może wskazywać na to, że film Frana Kranza będzie rzeczą kameralną i tak jest w istocie. Scenariusz ogranicza historię w zasadzie do pojedynczej lokacji, a obok śledzenia precytzyjnie rozpisanych partii dialogowych, nasza uwaga skupia się na twarzach aktorów. dla całego widowiska są najistotniejsi – Martha Plimpton i Jason Isaacs po jednej, Ann Dowd i Reed Birney po drugiej stronie barykady. To ich ich intuicyjne, niemal tożsame z improwizacją reakcje, ledwie dostrzegalne zmiany w mimice czy gwałtowności ruchów stanowią tu klucz do odszyfrowania emocjonalnego ładunku niesionego przez całość i pełnego zaangażowania w przedstawianą przez film sytuację.

Sytuację zresztą dodajmy, niezwykle złożoną emocjonalnie. Nie tylko mamy bowiem mamy tu niezwykle trudny do przepracowania przewodni temat całości, ale obudowany dodatkowo fasadami wzajemnych pretensji i obronnych murów, które wznieśli wokół siebie bohaterowie. „Odkupienie” warto pochwalić w tym miejscu za to, że pomimo niezwykłego ciężaru opowiadanej historii, jest oszczędne w środkach na tyle by unikać posądzenia go o tanią grę na emocjach. Te oczywiście, w miarę rozwoju sytuacji w nieunikniony sposób wzbierają by w końcowych fragmentach przybrać już formę tsunami, ale dzieje się to naturalnie i bez jakichkolwiek filmowych upiększaczy w postaci choćby mającej chwytać widza za serce ścieżki dźwiękowej. Całe szczęście, chciałoby się dodać – jakakolwiek podrasowania odczuć odbiorcy w przypadku tego rodzaju kina byłaby nie tylko przesadą, ale wręcz nietaktem.

Jako słowo się rzekło jednak, „Odkupienie” takich wpadek unika, oferując nam zamiast tego doświadczenie w pełni polegającej na umiejętnościach zaangażowanej obsady. I prawdę mówiąc, spośród wymienionej wyżej czwórki aktorów niezwykle trudno wymienić tego, który w szczególny sposób wybijałby się na tle innych. Obie pary zdają się na potrzeby filmu Kranza działać niczym jeden organizm, nie tylko wzajemnie uzupełniając film odpowiednią dynamiką emocjonalną swoich bohaterów – ale też dokładnie zdając sobie sprawę z tego, kiedy przypuścić delikatną szarżę, bądź wręcz przeciwnie, wycofać się. Jakkolwiek by występów „odkupieniu” nie zachwalać, dość napisać, że to po prostu poziom godny przynajmniej nominacji do branżowych nagród, jeśli nie za pojedyncze występy, to zdecydowanie w kategorii obejmującej cały aktorski zespół.

Dzięki tym aspektom, „Odkupienie” działa na wielu poziomach, nie tylko pozwalając nam, widzom na krótką chwilę wejść w życia postaci oglądanych na ekranie, ale też otworzyć oczy na nieuniknioną refleksję – że choć drogę odkupienia każdy z nas musi przebyć w pojedynkę, czasami empatia i bliskość drugiego człowieka jest tym, co pozwoli wykonać na niej kolejny krok.

Foto © Galapagos Films

Odkupienie

Nasza ocena: - 70%

70%

Reżyseria: Fran Kranz. Obsada: Jason Isaacs, Martha Plimpton, Ann Dowd, Reed Birney. USA, 2021.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply