Drugi tom “Odrodzenia” raczej nie jest tytułem, na który czytelnicy czekali z utęsknieniem. A jednak jakościowo stanowi sporą niespodziankę i zarazem angażuje emocjonalnie znacznie mocniej, niż poprzednia odsłona.
Ponad dwa lata musieliśmy czekać na kontynuację serii i gdy ta w końcu się ukazała, wziąłem ją do recenzji raczej z redaktorskiego obowiązku. Wcześniej przypomniałem sobie jedynkę, która przy drugim czytaniu zrobiła lepsze wrażenie i z ciekawością rozpocząłem lekturę drugiego tomu – w efekcie przeczytałem za jednym zamachem, bo fabuła okazała się naprawdę wciągająca.
W drugim cyklu mija dwadzieścia lat od czasu przybycia kosmitów na Ziemię i rozpoczęcia przez nich tytułowej misji Odrodzenia. W kontynuacji spotykamy wszystkich kluczowych bohaterów, choć jest też sporo nowych postaci. Czytelnik musi odczuwać rodzaj dyskomfortu patrząc na postarzałe twarze Heleny i Liz, a z drugiej strony wciąż niezmienne fizys dwojga kosmitów – Swanna i Satie, których cykl życiowy jest o wiele dłuższy niż ten u Ziemian. Sytuacja na naszej planecie przez te wszystkie lata mocno się zmieniła – bo Odrodzenie rzetelnie wykonuje misję wyprowadzenia wszystkich ziemskich problemów na prostą, ale przecież ludzie nie byliby sobą, gdyby nie wyrażali w mniej lub bardziej gwałtowny sposób swoich pretensji i żądań. Bądź co bądź dla nas są to obcy w domu, na dodatek jeszcze się panoszący, co wielu ludziom jest nie w smak.
Nie jest to jednak jedyny istotny wątek w drugim tomie “Odrodzenia”. Równie istotni jak wymieni wyżej bohaterowie stają się przedstawiciele młodszego pokolenia – Luke, syn Heleny, który jako jeden z dziesiątki Ziemian zostaje wybrany do pierwszego w historii skoku pośredniego Ziemian na inną planetę. I jest jeszcze Kate, córka Liz, która nosi w sobie pretensję o śmierć jej bliskich sprzed dwudziestu lat z winy kosmitów sprzed. Mamy jeszcze międzyplanetarne intrygi, kontynuowany wątek Sztucznej Inteligencji z pierwszego tomu (tym razem od nieco innej strony), a także terrorystyczną, tajemniczą organizację o nazwie Sui Iuris, która chce wypędzić kosmitów z Ziemi. Wszystkie te wątki scenarzysta Fred Duval bardzo sprawnie splata ze sobą, z każdym kolejnym tomem podsycając ciekawość czytelnika. Jednak kluczowe dla fabuły, a co zatem idzie także dla naszego odbioru komiksu staje się coś innego – mianowicie perspektywa kosmity po zetknięciu z naszą planetą i Ziemianami.
To jedna z najciekawiej zbudowanych w gatunku science fiction postaci Obcego, którą fabularnie można było pokierować całkiem inaczej – choćby domagać się dla niego prawa do zemsty po tym, co Swann doświadczy w tym tomie z ludzkiej strony. Jednak chyba nikt nie spodziewał się, że zobaczymy kosmitę w stanie psychicznego nie tyle zrezygnowania, co po prostu wypalenia po bądź co bądź dwudziestu latach spędzonych z jego perspektywy wśród obcych. Zycie rodzinny, które dla Swanna i Satie (ona do swoich ziemskich obowiązków podchodzi z entuzjazmem i pasją) ułożyło się nie do końca tak, jakby tego oczekiwali, tęsknota za macierzysta planetą, obcowanie z ludźmi, którzy nigdy nie przekonają się do kogoś o innym wyglądzie – to wszystko nie napawa w komiksie optymizmem. Bo przecież sami myśląc o eksploracji innych planet przez ludzi, możemy na ów proces spojrzeć własnie wchodząc w buty Swanna aby móc dostrzec wszystkie wady i zalety takiego przedsięwzięcia. Dlatego szkoda, gdy okazuje się, że mimo wzniosłych deklaracji i ambitnych planów to właśnie nie tyle wady, a po prostu pewne międzygatunkowe różnice nie do pogodzenia (tu głównie w wymiarze międzyplanetarnym), koniec końców przeważają.
Odrodzenie, tom 2
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Fred Duval. Rysunki: Emem, Fred Blanchard. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Egmont 2024