Gorący temat

Sir Edward Grey. Łowca Czarownic, tom 1 – w służbie Jej Królewskiej Mości[recenzja]

Tempo, w którym Egmont wydaje kolejne komiksy Mike Mignoli jest naprawdę imponujące. Tym razem przyszedł czas na “Łowcę czarownic”, czyli po krótkiej przerwie opowieść, która ponownie rozgrywa się w uniwersum Hellboya.

Ostatnie albumy z nazwiskiem Mignoli na okładce wydane przez Egmont, czyli “Jenny Finn”, “Baltimore”, czy “Joe Golem” dały nam możliwość poznania innych tworów wyobraźni amerykańskiego twórcy, która nie ogranicza się tylko do opowieści ze świata Hellboya. Mignola to artysta, który nieustannie mieli w swojej głowie legendy i niesamowite opowieści z różnych zakątków świata i inspiruje się twórczością różnorodnych autorów, także takich, o których w Polsce mogliśmy nawet nie słyszeć. Dowodem na to jest choćby fakt, że jakiś czas temu Mignola za pośrednictwem serwisu ebay wystawiał na aukcję część swoich imponujących bibliotecznych zbiorów, których wspólnym mianownikiem były właśnie opowieści niesamowite. Ta różnorodność, te inspiracje pchają go do kolejnych projektów, zarówno tych spoza świata Hellboya, jak i takich, które mają ów świat rozwijać.

Właśnie z potrzeby rozwinięcia świata przedstawionego wziął się “Łowca czarownic” (w oryginale brzmiący o wiele fajniej: “Witchfinder”). To opowieść o jednym z pobocznych bohaterów “Hellboya”, Edwardzie Greyu, który w opowieści o Piekielnym Chłopcu występuje pod nadnaturalną, pośmiertną  postacią. Tymczasem w “Łowcy czarownic” mamy okazję poznać jego karierę jeszcze za życia, w służbie brytyjskiej królowej Wiktorii. Bo taką właśnie miał przeszłość Edward Grey – działał w roli agenta od rozwiązywania spraw paranormalnych.

W pierwszym tomie znajdziemy kilka bardzo krótkich i kilka dłuższych komiksowych opowieści rozgrywających się w różnych lokacjach i tworzonych przez różnych rysowników. Tak naprawdę najciekawiej wypada pierwsza z nich, krótka opowiastka o tym, w jaki sposób do Edwarda Greya przylgnęło tytułowe określenie “łowca czarownic”. “Mordercze zamiary” bardzo przypominają klimatem krótkie opowieści poświęcone Hellboyowi, te z pierwszych tomów głównej serii – fani postaci powinni się od razu się w nich odnaleźć. Natomiast dłuższe opowieści to już inna bajka – może być tak, że nie wszystkie w równym stopniu podejdą czytelnikowi, zważywszy nie tylko różnice w rysunkach, ale też w swoistym braku punktu wspólnego między nimi. To po prostu epizody z życia Edwarda Greya, które miały miejsce pomiędzy równie ważnymi, jeśli nie ważniejszymi perypetiami – o nich w niniejszych opowieściach jedynie się wspomina. 

Pierwsza dłuższa opowieść pod tytułem “W anielskiej służbie” jest o tyle istotna, że znajdziemy w niej ważny dla fabuły “BBPO” wątek Heliopicznego Bractwa Ra i pewnego efektownego oręża, a co za tym idzie nawiązania do tej serii. Za rysunki odpowiada tu Ben Stenbeck, znany nam już dobrze z “Baltimore”, którego styl spośród rysowników zebranych w niniejszym tomie jest najbardziej zbliżony do stylu Mike’a Mignoli.

Druga dłuższa opowieść, “Odeszli na zawsze” urzeka rysunkami Johna Severina, starając się odtworzyć klimat Dzikiego Zachodu przez pryzmat opowieści niesamowitej. Scenariusz jest tu jednak nierówny, jakby odpowiedzialni za niego Mike Mignola i John Arcudi co jakiś czas gubili rytm opowieści. Jest jednak o tyle istotna, że pokazuje nam rozwój głównego bohatera i poszerzenie jego osobistej perspektywy – co przydarza się, kiedy jego postać musi działać w obcej dla siebie scenerii, a my przekonujemy się, że Grey jest po ludzku skomplikowanym bohaterem.

Duże wizualne wrażenie robi trzeci dłuższa opowieść z rysunkami znanego z “BBPO” i “Hrabstwa Harrow” Tylera Crooka. Edward Grey wyprawia się na angielską prowincję  która zgodnie z tytułem okazuje się mroczna i niegościnna. Deszcz, mokradła, nieustanna atmosfera niepokoju i niejednoznaczni bohaterowie – to wszystko sprawia, że właśnie “Tajemnice Bezziemi” można uznać za najciekawszą dłuższą opowieść w całym zbiorze. Pamiętajmy jednak, że to dopiero pierwsza odsłona przygód sir. Edwarda Greya i być może w kolejnej o czeka nas więcej niespodzianek i atrakcji. Podczas lektury pierwszego tomu czuć już było pewną powtarzalność motywów, którymi wypełnione były także przytoczone wyżej tytuły Mike’a Mignoli, ale właśnie w takim kręgu obraca się jego twórczość i musimy być przy większych dawkach opowieści przygotowani na swojego rodzaju kręcenie się w kółko. Być może gdybyśmy czytali te historie na bieżąco, tak jak były chronologicznie wydawane – uzupełniając wydarzenia w innych seriach ze świata Hellboya ekscytacja byłaby większa. A w tym przypadku, po lekturze taki wielu opowieści Mignoli, „Łowca czarownic” nie robi takiego wrażenia, jakiego się po nim spodziewaliśmy.

 

Sir Edward Grey. Łowca Czarownic, tom 1

Nasza ocena: - 60%

60%

Scenariusz: Mike Mignola, John Arcudi i inni. Rysunki: Ben Stenbeck i inni. Tłumaczenie: Mateusz Lis. Egmont 2024

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Potwór z bagien. Zielone piekło [recenzja]

Nie mamy u nas zbyt wielu okazji, by cieszy się solowymi przygodami Potwora z Bagien, …

Leave a Reply