M. Night Shyamalan to taki reżyser którego karierę od jakiegoś czasu przyrównać można do sinusoidy – dobre filmy zdaje się nieustannie przeplatać z takimi które wystawiają na próbę cierpliwość nawet najbardziej wyrozumiałych widzów. A gdzie ląduje ten najnowszy?
Jeśli mielibyśmy mówić o samym pomyśle, z całą pewnością byłaby to pierwsza kategoria. „Old” zabiera nas na urokliwą zatokę, na którą zaproszone zostaje kilka spędzających wakacje w tropikalnym kurorcie, obcych sobie rodzin. Całkowicie odcięte od cywilizacji, otoczone wysokimi skałami miejsce jawi się plażowiczom jako wymarzona forma odpoczynku, a być również platforma do prób podreperowania nadwątlonych więzi. Szybko jednak okazuje się, że coś jest bardzo nie w porządku – najpierw odnalezione zwłoki w zaskakująco szybki sposób ulegają rozkładowi, w chwilę później w trudny do wyjaśnienia sposób umiera najstarsza wczasowiczka, a jakby tego było mało, coś dziwnego zaczyna dziać się z dziećmi, które najwyraźniej przechodzą proces dojrzewania w iście ekspresowym tempie. Jedno tajemnicze wydarzenie po drugim i nasi bohaterowie coraz bardziej zaczynają zdawać sobie sprawę, że jedynym ratunkiem od niechybnej śmierci będzie znalezienie drogi ucieczki.
„Old” niemal od pierwszych minut potrafi wzbudzić niebywale pozytywne uczucia – na pierwszym planie mamy sympatyczną rodzinę, wkrótce również zasygnalizowane są pierwsze rysy na szkle w ich relacjach. Zupełnie nieźle prezentuje się tez wprowadzenie kolejnych bohaterów, niejako z góry sugerujące kto będzie odgrywał jaką rolę w opowieści, oraz zawiązanie akcji samo w sobie. Shyamalan niejednokrotnie udowodnił, że zdecydowanie potrafi bawić się w stopniowanie napięcia i w „Old” jedynie to potwierdza. Tym samym również, pierwszy akt jego najnowszego filmu jest zarazem jego najsolidniejszym punktem.
Coś w tej wydawałoby się przemyślanej układance zaczyna się psuć właściwie dopiero w momencie gdy akcja gwałtownie przyspiesza. Oparty na komiksie „Sandcastle” Pierre’a Oscara Levy’ego scenariusz autorstwa samego Shyamalana nie traci bowiem czasu na to, by zwiększać tempo kolejnymi sekwencjami – zamiast tego natychmiast wrzuca szósty bieg, serwując nam jeden dramatyczny zwrot akcji za następnym. Innymi słowy, brak tu momentu na zaczerpnięcie oddechu, a każde kolejne odkrycie zdaje się rodzić jeszcze więcej pytań co do prawdziwej istoty wydarzeń. W teorii brzmi to niezwykle atrakcyjnie, bo obiecuje pełen dynamiki thriller, jednak w praktyce wcale już tak wesoło nie jest. Kardynalnym błędem jaki Shyamalan popełnia, jest tu brak umiaru – a co za tym idzie przeładowanie widza natłokiem informacji. Ciągły napór coraz to nowych rewelacji po jakimś czasie zaczyna męczyć, pierwotny zamysł zdaje się tonąć pod lawiną nonsensów, a jakby tego było mało, w całym tym zamieszaniu kompletnie zdają się nie odnajdywać zaangażowani aktorzy.
To ostatnie może zaskakiwać tym bardziej że rzut oka na obsadę ujawnia cały szereg uznanych nazwisk, z Rufusem Sewellem, Gaelem Garcią Bernalem, Vicky Krieps czy Thomasin McKenzie na czele. Jest jednak jak jest: dziwna mimika twarzy, całkowicie wybijające z immersji intonacje kwestii w kluczowych emocjonalnie momentach, czy wyraźny brak zaangażowania – to bynajmniej nie są odosobnione przypadki, co ewidentnie wskazuje na realizacyjny i scenariuszowy bajzel. Cokolwiek takiego stanu rzeczy byłoby jednak przyczyną, ostatecznie poziom rzemiosła waha się w „Old” w skali od przeciętnego, do przynależnego kinu klasy C.
Najnowszy film M. Night Shyamalana niewątpliwie miał znakomity pomysł wyjściowy i naprawdę wiele argumentów przemawiających za tym, że może z powodzeniem wcielić go w życie. Na przeszkodzie stanął jednak graniczący z amatorskim, całkowicie bezładny sposób opowiadania historii. Odpowiadając zatem na pytanie postawione w tytule recenzji: seans „Old” jest w zupełności wystarczający.
Foto © United International Pictures Sp z o.o.
Old
Nasza ocena: - 30%
30%
Reżyseria: M. Night Shyamalan. Obsada: Rufus Sewell, Gael Garcia Bernal, Vicky Krieps i inni. USA, 2021.