„Orły Rzymu” to kolejny dostępny na polskim rynku komiksowym przykład talentu Enrico Mariniego. Tym razem – inaczej, niż np. w „Cyganie” czy „Drapieżcach” – Marini pokazuje, że nie tylko świetnie rysuje, ale też potrafi dobrze pisać.
Opowieść zawarta w „Orłach Rzymu” nie grzeszy może przesadnie oryginalnością w punkcie wyjściowym. Rzymianie podbijający kolejne ziemie biorą jako zakładników synów wodzów podbitych plemion, aby zagwarantować sobie ich lojalność. Dzieci, wychowywane w Rzymie i na tamtejszą modłę, często zatracają kulturową tożsamość, ulegając wynarodowieniu, co z jednej strony trzyma w szachu ich wojowniczych ojców, a z drugiej, pomaga implementować w następstwie rzymskie zwyczaje na podbitych ziemiach. To motyw wykorzystywany nie tak znów rzadko w popkulturze, ale i nie ma się co dziwić, bo już sam okres podbojów Cesarstwa Rzymskiego tchnie epickością i prowokuje twórców do osadzania akcji w jakże pojemnych realiach historycznych ówczesnych wojen. Marini zdecydowanie dobrze czuje się w przyjętej estetyce, kreśląc z rozmachem skomplikowaną opowieść o dwóch przybranych braciach, z których jeden jest właśnie wspomnianym wcześniej zakładnikiem, synem wodza Etrusków, a drugi – potomkiem rzymskiego oficjela. Ich losy – splecione wpierw przymusem i oparte na wzajemnej niechęci oraz rywalizacji, a później zmienione w trudną, przepełnioną różnicami przyjaźń – zawiodą nas od uwikłanych w tajemnice i spiski Rzymu, aż do dzikich ostępów Germanii, których ludy coraz śmielej podnoszą głowy, sprzeciwiając się narzuconemu siła rzymskiemu protektoratowi. A bohaterowie zmuszeni będą odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytania: co liczy się dla nich bardziej – przyjęte w przymusowych okolicznościach braterstwo, wierność własnemu ludowi, wychowaniu, a może miłości? Jakich wyborów dokonają i jak mocno wpłynie to na losy ich samych oraz ich otoczenia?
Marini bawi się przednio w kreowaniu skomplikowanego obrazu ludzkich namiętności odmalowywanych ze swadą na tle starożytnego Rzymu i terenów mu podległych. Nie brak tutaj tajemnic, spisków, zdrad. Nie brak epickich walk i niepodległościowych dążeń podbitych ludów. Zgrabnie rozegrany jest wątek tożsamościowego zagubienia jednego z bohaterów, który wychowany na rzymską modłę sam już w pewnym momencie nie wie, kim jest i czego naprawdę pragnie. Całość mocno okraszona jest elementami erotyki – charakterystycznymi wszak dla komiksów Mariniego, a tutaj jeszcze mocno usankcjonowanymi historycznym sztafażem i realiami ówczesnego, mocno wyuzdanego Rzymu.
Zachwyca w komiksie rozmach kreacji i nawet swoista przewidywalność głównej fabularnej osi nie przeszkadza zaczytywać się w niej z ciekawością. Bo choć z grubsza wiemy, w jakim kierunku opowieść podąża, to wszystkie detale i poboczne wątki wspaniale ją wzbogacają. Całość utrzymana jest w duchu głośnego europejskiego serialu „Barbarzyńcy”, który opowiadał zbliżoną fabularnie historię. I fanom tej produkcji Netflixa komiks Mariniego winien podejść najbardziej.
Jedynym mankamentem jest fakt, iż całość urywa się w dość emocjonującym momencie… Owszem, zakończenie pozostaje w jakiś sposób domknięte, przynajmniej częściowo. I choć to zwieńczenie wyraźnie wskazuje możliwości kontynuacji, da się je czytać jako z grubsza zamkniętą – choć w pewien sposób niedopowiedzianą – historię, opiewającą na pierwsze pięć albumów. Pisana zaś przez Mariniego kontynuacja sięga po okres odpowiednio późniejszy, kiedy na czele Rzymu stoi już nie August (zmarły), ale jego następca – Tybieriusz. Jedno, co się nie zmienia, to wiecznie spiskujący przeciw władcom rzymskim… Tom VI zdaje się więc otwierać nowy rozdział historii i nie jest zaskakujące, iż do tego pięcioksięgu nie trafił – a takie zarzuty się w polskim komiksowie pojawiały. W moim odczuciu – niesłusznie.
Marini to artysta, który zdecydowanie dobrze radzi sobie w historycznej tematyce rysunku. Owszem, doceniam jego szkice w „Cyganie” (i tamtejszy rozmach scenograficzny), ale w „Orłach Rzymu” daje prawdziwy popis graficznego talentu w epickich scenach bitew, dopracowanych w najmniejszych detalach i robiących naprawdę piorunujące wrażenie. Czy jest Marini najlepszym ze współczesnych europejskich rysowników? Być może. Z pewnością zalicza się do ścisłej czołówki. To artysta pełną gębą, nie tylko wprawny rzemieślnik. I choćby dla samych rysunków warto po „Orły Rzymu” sięgnąć. A jeśli do tego dorzucimy ciekawą, dynamiczną i porywająca rozmachem historię, dostaniemy komiks naprawdę wspaniały. Warto!
Orły Rzymu
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz i rysunki: Enrico Marini. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawnictwo Egmont 2024