Gorący temat

Osiedle RZNiW – polska literatura disco polo? [recenzja]

0 0
Read Time:5 Minute, 35 Second

„Osiedle RZNiW” to moja pierwsza powieść Mroza, przyznaję. Wcześniej przeczytałem jedynie jego krótki tekst w antologii „Inne światy”. Opowiadanie „Korytarz Pełnomorski” było dość średnie, więc nie miałem motywacji, by sięgnąć po długie formy tego autora. Czym skusiła mnie akurat ta powieść? Po pierwsze – niezwykle rozbudowanym marketingiem. Jego publikacje to naprawdę wydarzenie na literackiej mapie Polski i trudno nowej powieści nie zauważyć. Ba, trudno jej uniknąć, nawet próbując. Drugim powodem jest fakt, iż doskonale pamiętam czasy w jakich toczy się akcja powieści, bowiem był okres mojej młodości. Byłem ledwie kilka lat starszy od powieściowych bohaterów, co wspominam z sentymentem i tego sentymentu chciałem w książce szukać. Dałem więc „Osiedlu RZNiW” szansę. I po lekturze poniekąd rozumiem fenomen pisarstwa Remigiusza Mroza.

To nie jest dobra książka. Oparta na intrygującym pomyśle wyjściowym – owszem. Początkowo nawet trzymająca w napięciu – także. Ale warsztatowo jest napisana bardzo przeciętnym językiem, nie ma w niej adekwatnej dla przedstawionych realiów atmosfery i klimatu. Stylizacje językowe wołają o pomstę do nieba, a zachowania bohaterów to tak wielki zbiór nielogiczności, że nie wiem, czy dałbym rady wymienić wszystkie. Niestety.

Bo Remigiusz Mróz miał tu wszystko, by skroić świetny kryminał, w dodatku z ważnym wątkiem społecznym w tle. Wyszło coś kuriozalnego, co na pewno dobrą literaturą nie jest. Nie jest też skrajnie złą, więc ta przeciętność tłumaczy nieco popularność Mroza. To trochę takie literackie disco polo. Niby nikt nie słucha, ale sprzedaje się świetnie i wszyscy znają, bo jakie to wesele, bez discopolowych szlagierów? Z prozą Mroza jest podobnie, może i słabe, może przeciętnie napisane ale na lekturę z doskoku, niewymagającą intelektualnego wysiłku, skrajnie rozrywkową – w sam raz.

„Osiedle RZNiW” opiera się na ogranych do cna motywach, których autor nie przetwarza w jakiś ciekawy, nowatorski sposób, ale skleja z nich coś, co z jednej strony ma być poważnym kryminałem z problemami społecznymi w tle, a wychodzi – zwłaszcza w finale, trochę niekontrolowana jazda bez trzymanki, jak np. u Roberta Ziębińskiego. Tylko, że u Ziębińskiego ( „Furia”, „Lockdown”) wszystko jest z założenia przerysowane, wyolbrzymione, skrojone pod pozę amerykańskiego filmu akcji. I to się sprawdza, bo od początku, od pierwszego zdania ma takie być. Wpasowuje się w konwencję w pełni świadomie.

U Mroza jest początkowo fajna kryminalna intryga o zaginionej nastolatce i jej rówieśnikach, z dwóch odmiennych światów ( klasowa kujonka i młodociany dealer), którzy zostają nieco przypadkowo wplątani w o wiele większą aferę. I sam pomysł wyjściowy jest naprawdę interesujący, ciekawy, intrygujący. Gorzej z wykonaniem. Dialogi są boleśnie wypaczone. W tamtych latach ( a szczerze – chyba nigdy) nikt nie mówił, jak postaci w książce. Deso to młody fan rapu, dilujący na osiedlu marihuaną i starający się być – w głębi duszy – dobrym chłopakiem, który miał pecha, bo urodził się tam, gdzie się urodził i nie bardzo ma szanse się wyrwać. Żaba to dziewczyna z innego świata, klasowa prymuska, z dobrej rodziny, która będąc zakochana w Deso niechcący wplątuje go w poszukiwania zaginionej nagle koleżanki Izy. Iza to nastolatka idealna. Grzeczna, ułożona, z zamożnej, prawniczej rodziny. Jedyna, nie żyjąca w blokach osiedlowych, a w eleganckiej willi na jego obrzeżach. Kiedy znika, policja zaczyna poszukiwania, a skupia się właśnie na Żabie – jako jej najbliższej przyjaciółce i Deso, do którego dziewczyna wysłała zagadkowy SMS tuż przed zaginięciem. Sama historia w wielu elementach intryguje i jest nieźle poprowadzona fabularnie, niestety wszystko psują nielogiczne działania bohaterów. Ich absurdalne zachowania przeczą zdrowemu rozsądkowi, ale i ich własnym charakterom ( Żaba, nieśmiała, zahukana, niepewna siebie ostro odgryza się policjantowi? Deso nagle odkrywa w sobie imperatyw dla poszukiwania zaginionej, wystawiając się na wzmożone zainteresowanie policji?). Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły – może przeczytacie książkę – więc powiem tylko, że takich „kwiatków” jest tam więcej. Autor zwyczajnie przedobrzył, serwując duszny kryminał na początku, by przejść do kuriozalnego festiwalu absurdalnych, wciskanych na silę twistów w finale. Nawet wątek społeczny, pojawiający się na koniec, został przesadnie wyolbrzymiony, przesadzony, co czyni z niego karykaturę samego siebie. I w zakresie zwrócenia uwagi na problem robi więcej złego, niż dobrego.

Samo osiedle niby jest, a jednak go nie ma. Niby stanowi tło, jednak jest to tło nijakie, niedookreślone, miałkie. Pozbawione siły wyrazu, jak choćby dołujący realizm śląskiej biedy w „Blues o krwi i trawie” Pawła Ciećwierza. Mróz miał na warsztacie niesamowite miejsce akcji, które mógł wspaniale przetworzyć, ukazać w mnóstwie perspektyw, od młodocianych przestępców, po ułożone, stateczne dzieciaki ze średniozamożnych domów. Od lokalnej policji, szkoły, poprzez bywalców osiedlowego spożywczaka, po przypadkowych mieszkańców bloków. Kreuje na wstępie obraz mikrospołeczeństwa w osiedlowym mikro uniwersum, po czym nie robi z tym nic dalej. Nie wykorzystał możliwości, rzucając ledwie kilka frazesów w tle. Zbyt mało, by zbudować pełny obraz, a co dopiero klimat.

Jednocześnie to powieść na tyle chwytliwa, że czyta się ją szybko i przyzwoicie. Nie męczy, miejscami wzbudza zażenowanie, ale i miejscami ciekawość.

I to jest moim zdaniem siła twórczości Remigiusza Mroza – jej nieskomplikowanie. Co bardziej wyrobiony czytelnik nie sięgnie, albo sięgnąwszy, odłoży, zniesmaczony ilością absurdów, bądź bardzo nijakim literackim warsztatem, zupełnie nie wzbudzającym emocji.

Jednak szeregowy odbiorca popkultury, szukający li tylko rozrywki i niczego więcej, pochłonie powieść w jeden wieczór i będzie ukontentowany. Ta proza nie wymaga. Ani zaangażowania intelektualnego, w znaczącym stopniu. Ani emocjonalnego, bowiem tak, jak ślizga się wierzchem po problematyce, której chce dotykać, tak samo pobieżnie traktuje swoich bohaterów, którzy są bardzo nijacy, często tendencyjni, tworzeni od zużytego szablonu. Spłyca rozrywkę, jako taką do zwyczajnej konsumpcji. Szybkiej, bo kolejnych kilka tytułów od autora już dyszy czytelnikowi w kark. Nie ma tu rozkoszowania się czytaniem, nie ma szukania drugiego dna. Po co, skoro jest tylko jedno, dość płytkie zresztą? I współczesny czytelnik to lubi. Bo jest na listach bestsellerów, bo jest o tytule głośno, bo czytała koleżanka, sąsiad, kolega… Proza Remigiusza Mroza jest prosta do bólu, dlatego jest przyswajalna dla każdego, bez krzty wysiłku. I to dla jednym minus, ale dla setek innych właśnie największa jej zaleta.

Jest mrocznie. Jest miejscami krwawo. Jest problematyka społeczna, aktualnie na topie. Przejaskrawiona, wypaczona do bólu, niewiele mająca wspólnego – w swoim przedstawieniu – z realizmem, ale już daje możliwość doklejania łatki prozy społecznie zaangażowanej. Kiedy patrzę na ten wątek społeczny w „Osiedlu RZNiW”, mam nieodparte wrażenie, że Mróz wykorzystuje rozpalające społeczną świadomość w danym momencie problemy , by ugrać coś na ich popularności. Jednak nie włącza ich w powieść na tyle sensownie, na tyle odpowiedzialnie, by coś dobrego mogło to przynieść. Bardziej kreuje karykaturę problemu, odrealniając ją, dla podniesienia powieściowej temperatury, że czyni tym więcej szkody, niż pożytku.

Szkoda, bowiem autor z takim marketingowym potencjałem i z taką rynkową sprzedażą miałby szansę rzeczywiście realnie kształtować społeczne postrzeganie. A tutaj, kierując się wyraźnie zasadą „ilość, nie jakość”, zaprzepaszcza tę możliwość, tworząc kolejne, pisane na kolanie, niedopracowane powieści, które czyta się tak szybko, jak się o nich zapomina. I zostaje w głowie ogólna melodia, pod tytułem „Remigiusz Mróz coś napisał”. Całkiem, jak w disco polo.

About Post Author

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.
Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Osiedle RZNiW

Nasza ocena: - 35%

35%

Remigiusz Mróz. Wydawnictwo Czwarta Strona 2020

User Rating: 5 ( 1 votes)

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Sezon wiedźmy – urban fantasy zmieszany z horrorem [recenzja]

„Sezon wiedźmy” Pawła Ciećwierza to nie jest jego najlepsza książka. Ten tytuł dzierży niezmiennie „Blues …

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Leave a Reply