„Dziwny Zachód” Jarosława Dobrowolskiego wpisuje się w coraz popularniejszy w naszym kraju gatunek weird western, którego dobrymi przykładami są audiotekowy „Półpacierz” od Macieja Lewandowskiego, czy dylogia „Diabły z Saint” Marcina Rusnaka. I choć każda z opowieści podejmuje westernową estetykę w znacząco odmienny sposób, to w każdej realia Dzikiego Zachodu okraszone są magią, horrorem i nadnaturalnością odgrywającą kluczową rolę w kreacji świata przedstawionego.
„Dziwny Zachód” oferuje sztafaż świata przedstawionego bardzo starannie opracowany i nie stroniący od pewnej tendencyjności wyobrażenia Dzikiego Zachodu jako takiego. Kluczem jednak jest to, czym autor owe wyobrażenie uzupełnia. System magiczny wprowadzony w powieści jest starannie przemyślany i z pewnością – sam w sobie o tyle nowatorski, co zwyczajnie ciekawy. Ma zdecydowanie logiczną wewnętrzną spójność i odzwierciedlenie w ciągu przyczynowo – skutkowym. Są tutaj – a jakże – odniesienia lovecraftowskie, ale mam wrażenie, że w naszym literackim światku chyba nie sposób całkowicie ich uniknąć, sięgając po horror. A przynajmniej rzadko się to zdarza. Ważniejsze więc staje się to, że nie są one tutaj nazbyt bezpośrednie – by nie rzec, nachalne, czy kopistyczne – ale zostały starannie zakamuflowane w fabule, by ją uzupełniać, a nie wypełniać. Lub – co gorsza – zastępować.
Dobrowolski wymyślił swój „dziwny” świat, sformułował jego ogólne zasady i zaczął w jego obrębie budować historię. I choć ona sama – ta główna linia fabuły – nie jest jakoś przesadnie oryginalna, wpisując się w typowy dla Dzikiego Zachodu trend obrazowania małej mieściny dręczonej przez bogacza z okolicy i podległą mu bandę zdegenerowanych kowbojów, to tutaj pierwszorzędne znaczenie ma wspomniany już, bardzo interesujący system magiczny, na którym całość konstrukcji fabularnej się opiera. I dla niego samego warto z pewnością po „Dziwny Zachód” sięgnąć.
Dobrowolski stylistycznie radzi sobie całkiem dobrze. Język jest tu poprawny, całość czyta się przyjemnie, nie jest przegadana i skupia się w znaczącej części na określonej dynamice i równym tempie prowadzenia akcji. To, czego mi tutaj nieco brakowało, to klimatycznego brudu, jaki – dla porównania – kipiał wręcz ze wspomnianego na wstępie „Półpacierza”. Tutaj niby jest mrok, niby jest zło, ale język autora jest do tego wszystkiego jakiś nadmiernie elegancki, przez co całość trochę traci na oczekiwanej, ponurej atmosferze.
Plusem natomiast jest uczynienie jednego z dwóch głównych bohaterów – łowcy nagród Clive’a Phillipsa – niekoniecznie jednoznacznym moralnie. Wraz z rozwojem historii poznajemy go bliżej i coraz więcej skaz na jego wizerunku się pojawia. Mimo pozornego stania po tej „jaśniejszej stronie mocy”, okazuje się on o wiele bardziej ogarniętym pragnieniem zemsty i bezwzględnym człowiekiem, niż mogliśmy przypuszczać. Co – paradoksalnie – czyni go bardziej realistycznym, autentyczniejszym. Bardziej ludzkim. W tym wymiarze zmienia się pojedynek światła i ciemności w zmagania zła większego z mniejszym, bo środki używane do zwalczenia głównego antagonisty niekoniecznie okażą się moralnie akceptowalne i wyraźnie przesuną granicę oceny postaci. Ale ta niejednoznaczność to akurat plus, pozwalający fabule wykroczyć poza typowe dla klasycznej fantasy rozgraniczenie na zero-jedynkowe dobro i zło.
„Dziwny Zachód” to dynamiczna, przygodowa historia, której jednak chyba bliżej do dark fantasy niż typowego horroru, bo mimo całego zawartego w fabule mroku i wyraźnych odniesień do lovecraftiańskiej grozy, trochę brakuje mi tu dusznego, ponurego nastroju, jaki dobrze uzupełniłby nakreśloną przez autora wizję świata. Mimo tego braku, to jednak bardzo ciekawy projekt uniwersum, który zasługuje na rozwinięcie. Zwłaszcza że, poza dość tendencyjną główną osią fabuły, wprowadził Dobrowolski kilka interesujących wątków pobocznych (jak choćby wiedza o mrocznych siłach gnieżdżących się w Crucible, będąca w posiadaniu amerykańskich władz, przynajmniej ich określonej części), które mogą stanowić doskonały punkt do rozwinięcia historii i pokazania dalszych losów drugiego z głównych bohaterów – Morrisa M. Swithena, wraz z gromadą pojawiających się w historii kompanów. Przynajmniej tych, którzy przeżyli do końca powieści. Chętnie bym przeczytał, co stanie się z nimi dalej.
Jarosław Dobrowolski to autor bardzo świadomy. Własnego stylu i kierunku, w jakim chce podążać. Oraz postać dobrze radząca sobie w budowaniu marketingowego wizerunku osobistej marki literackiej – a to nieczęsty widok w polskiej literaturze. Z ciekawością przyglądam się kolejnym jego działaniom na tym polu (zajrzyjcie na stronę sinisterproject.pl) i z pewnością sięgnę po następne publikacje. Dla wszystkich, których ciekawi, czym jest weird western, „Dziwny Zachód” jest pozycją wartą uwagi. Jeśli nie obowiązkową.
Dziwny Zachód
Nasza ocena: - 85%
85%
Jarosław Dobrowolski. Wydawnictwo Sinister Project 2023
Ja sie bawiłam doskonale, to była ksiązka pełna dynamicznych przygód z ciekawą zabawą konwencją i gatunkiem. Barwni bohaterowie i świetnie oddane sceny walk dają frajdę w czasie lektury 🙂 Polecam każdemu 🙂