Z Pauliną Christą, wnuczką Janusza Christy, autora „Kajko i Kokosza”, rozmawiamy o Fundacji „Kreska”, dziedzictwie jednego z najważniejszych polskich twórców komiksu i zbliżającym się jubileuszu dzielnych wojów z Mirmiłowa.
Trudno żyje się w cieniu legendy? Bo to, że Twój dziadek – Janusz Christa, jest legendą to fakt, który nie podlega dyskusji.
Zdecydowanie Janusz jest legendą, autorytetem czy jednym z mistrzów komiksu. Jak ja się z tym czuję? Dobrze, bo wydaje mi się (choć mało skromnie to zabrzmi), że w cieniu nie stoję. Jestem prezeską Fundacji „Kreska” noszącej imię mojego Dziadka, promotorką zarówno jego twórczości jak i pamięci o nim. Myślę, że moja działalność odnosi zamierzony skutek.
A nie zbrzydły Ci komiksy? Z racji tego, że dorastałaś wśród nich i wszędzie było ich pełno?
Pomimo faktu, że dorastałam bez obecności twórczości Janusza (trzymał mnie od swojego świata z daleka – szkoda) jestem przekonana, że jego twórczość nie może zbrzydnąć (śmiech). Świadczy o tym fakt, że np. Kajko i Kokosz kończą w przyszłym roku 50 lat, a wciąż cieszą się ogromną popularnością i zainteresowaniem zarówno pokolenia, które rosło wraz z nimi jak i tego współczesnego.
Fundacja Kreska to swoisty hołd dla genialnego rysownika. Ale też nadzieja na zachowanie jego dziedzictwa dla potomnych, by nie skończyło się tak, jak z pamiątkami po nieodżałowanej Szarlocie Pawel. Kiedy powstał koncept Fundacji?
Jak wspomniałam wcześniej, zaprzyjaźniłam się z dorobkiem Dziadka po jego śmierci. Trochę czasu zajęło mi „wzięcie się w garść” po jego odejściu, jak i odnalezienie się w nowej roli – dziedziczki jego spuścizny. Pomysł, by coś z tym zrobić, tlił się w mojej głowie od kiedy próbując działać w kwestii upamiętnienia Janusza miałam problem z dotarciem do niektórych drzwi. Wtedy pojawił się mój przyjaciel – Bogdan Ruksztełło-Kowalewski – z pomysłem na założenie Fundacji. Udało nam się zebrać fajną ekipę i oto jesteśmy.
A co było największym wyzwaniem w trakcie powoływania Fundacji? Najtrudniejszą do przezwyciężenia trudnością?
Widząc różnicę w podejściu różnych instytucji do nas myślę, że Fundacja otworzyła mi drzwi, których jako wnuczka Janusza Christy otworzyć nie mogłam. Nie było łatwo, ale z roku na rok udaje nam się osiągać coraz więcej. Myślę, że wspólnie z wydawnictwem Egmont, grając do jednej bramki, odnosimy coraz to większe sukcesy związane z popularyzowaniem twórczości Janusza.
„Kajko i Kokosz” – chyba najsłynniejsi bohaterowie Janusza Christy doczekali się w końcu nie tylko wznowień, ale solidnego wydania w formie integrala, co z pewnością ucieszyło fanów dzielnych wojów. Czy Fundacja zabiegała o taką edycję? Czy pomysł wyszedł od wydawcy?
Myślę, że pomysł wyszedł od miłośników twórczości Janusza. To oni od lat pytali wydawnictwo o to, kiedy powstanie taki integral. Jeśli chodzi o mnie, to wierzyłam w to – ufając wydawnictwu – że nastąpi to w odpowiednim czasie i miejscu – myślę, że właśnie tak się stało.
Pierwszy tom zawiera historię „Złoty puchar”, pierwotnie publikowaną w poziomych paskach prasowych w trójmiejskim „Wieczorze Wybrzeża” (1972 r.). Egmont w zbiorczym wydaniu zdecydował się na zmianę układu na pionowy, co nie każdemu się podoba – krytykuje go choćby Wojciech Jama, znany propagator i kolekcjoner komiksu. A jak Ty oceniasz tę zmianę?
Myślę, że wydawnictwo wie co robi (śmiech). Mój pierwszy kontakt z komiksami Janusza był w aktualnej, pionowej wersji, takim go poznałam i taki pokochałam. Z pewnością osoby, jak Wojtek, którego darzę ogromną sympatią i podziwem za jego działalność, które poznały pierwotny układ mają do niego zrozumiały sentyment i stąd ich krytyka. Z drugiej strony, moja działalność w temacie komiksów Dziadka pokazała mi nie raz, że wszystkich zadowolić się nie uda.
Komiksy to tylko część tego, co dzieje się obecnie z Kajkiem i Kokoszem. Podobała Ci się animacja od Netflixa?
Cieszę się bardzo, że możemy oglądać Kajko i Kokosza w tej formie. To było jedno z moich (i Dziadka) marzeń. Oglądałam serial wspólnie z rodziną i bawiliśmy się świetnie.
Dzielni wojowie z Mirmiłowa pojawiają się na coraz większej ilości produktów. To dobrze? Nie obawiasz się, że to doprowadzi do zdewaluowania wartości marki, jaką stali się przez te wszystkie lata Kajko i Kokosz? Nie martwi Cię, że może to być odebrane, jako „skok na kasę”?
Często zdarza mi się słyszeć (niestety), że jestem „nastawioną na kasę dziewuchą”. Ludzie uwielbiają doszukiwać się skandali i oceniać innych – zwłaszcza w Internecie, w którym czują się anonimowi. Przestałam się tym przejmować. Robię wszystko, by postacie Dziadka żyły, bo póki robimy szum wokół nich, dopóty pamięć o Januszu żyć będzie.
A jaki jest Twój ulubiony gadżet z Kajkiem i Kokoszem? Taki, który darzysz największym sentymentem, który cieszy Cię najbardziej?
Chyba figurka Milusia. Jest to moja ulubiona postać z serii i darzę ją największą sympatią. Ale pije też poranną kawę w kubku z bohaterami komiksów Janusza, jak i po zakupy chodzę z płócienną torbą z ich wizerunkiem (śmiech).
Wracając do komiksu. Pojawiają się kolejne wersje zeszytów „Kajka i Kokosza”, w tłumaczeniach na polskie gwary regionalne. A czy były / są plany na tłumaczenie na języki obce, np. angielski? I na próbę zawojowania zachodniego rynku?
Myślę, że to jest pytanie do wydawcy. Z pewnością popularność marki, która ostatnio rozwija się w galopującym tempie, skłoni wydawnictwo do takich kroków, za co osobiście trzymam kciuki.
Sprawdź, gdzie kupić:
Kajko i Kokosz są często porównywani do Asterixa i Obeliksa – postaci wykreowanych przez duet Goscinny / Uderzo. I choć w pierwszym tomie „Złotej Kolekcji” Krzysztof Janicz w artykule „Ramki i kontury” wspomina teorię, że Galowie byli inspiracją dla dziadka – pewności jednak nie ma. Czy Ty możesz rzucić na temat nieco więcej światła?
Jeśli Krzysztof tak mówi to tak jest (śmiech) Nie bez powodu jest uważany, z czym się osobiście zgadzam, za chodzącą encyklopedię wiedzy o twórczości Janusza Christy. Jednak ja pozostawiam snucie teorii na temat tego, kto był pierwszy, a kto nie badaczom tematu i zagorzałym fanom. Dla mnie każdy ma swojego idola czy pierwowzór, z którego się uczy bądź go naśladuje. Tyczy się to wielu dziedzin. Przecież od kogoś uczyć się musimy i z reguły na kimś się wzorujemy. Dla mnie liczy się efekt końcowy. A w tym temacie Janusz był mistrzem, w dodatku samoukiem.
Oprócz – siłą rzeczy – komiksowego dorobku dziadka, jakie komiksy jeszcze czytasz? Masz ulubionych twórców z Polski, z zagranicy? Obserwujesz uważnie komiksowy rynek w naszym kraju?
Moja przygoda z komiksem kręci się wokół Janusza Christy. Tak więc skupiłam się na jego twórczości, ale i komiksach laureatów konkursu jego imienia organizowanego przez wydawnictwo Egmont. Jeśli miałabym wybrać jedną moją ulubioną serią nagrodzoną w tym konkursie, to jest nią z pewnością „Lil i Put”.
Na zakończenie naszej rozmowy – największe marzenie, związane z Fundacją? Najważniejszy cel do osiągnięcia, to…?
Powstanie galerii im. Janusza Christy. Miejsca, w którym zamieszka jego biurko i inne pozostawione przedmioty. Miejsca, w którym będą wisiały jego prace. Ale i miejsca, które będzie tętniło życiem komiksowym z warsztatami, prelekcjami i innymi wydarzeniami komiksowymi :).