Gorący temat

Squid Game – krwawa forsa [recenzja]

Południowokoreański telewizyjny serial o turnieju dla desperatów w mgnieniu oka podbił świat, by wkrótce stać się również najpopularniejszą pozycją w portfolio Netflixa w historii. Czy jednak medialny szum odzwierciedla rzeczywistą wartość produkcji?

Historia jaką poznajemy w „Squid Game” jest stosunkowo prosta. Oto mamy bowiem Seong Gi-huna, uzależnionego od hazardu, tonącego w długach i żyjącego na koszt matki życiowego przegrywa, który za nic ma poczucie odpowiedzialności – a przynajmniej do momentu  kiedy mężczyzna dowiaduje się jakoby jego była żona wraz z córką miały przenieść się do Stanów Zjednoczonych. W obliczu finansowej niemocy, próba walki o prawa rodzicielskie jest jednak z góry skazana na porażkę. Sytuacja wydawałaby się więc beznadziejna, ale jak się zdaje Seong Gi-hun otrzymuje właśnie od losu życiową szansę – w postaci zaproszenia do tajemniczych rozgrywek, w których do wygrania jest astronomiczna, liczona w miliardach kwota. Problem w tym, że nie będzie uczestniczył w nich sam, a zdesperowanych do granic współuczestników turnieju może liczyć w setkach. Co gorsza, już wkrótce okazuje się, że jedyną receptą na zwycięstwo może być również wyzbycie się moralnych zasad… ale czego się nie robi dla pieniędzy, prawda?

O tym, że południowokoreańskie kino niewątpliwie ma potencjał, by narobić szumu na światowych listach box office, mogliśmy się przekonać już choćby przy okazji znakomitego „Zombie express”. Świetna jakość produkcyjna, historia która obok akcji potrafiła przekazać też emocjonalny ładunek i do pewnego stopnia oskarżycielski palec skierowany w stronę pewnych ludzkich postaw to nie tylko cechy które zadecydowały o jej popularności… ale też niemal dokładnie te same elementy, które składają się na dziewięcioodcinkowy serial Hwang Dong-hyuka. Choć daniem głównym programu pozostaje tu zatem poprzetykana fantazyjnymi pomysłami na kolejne wyzwania fabuła sięgająca nieco do motywów znanych z „Igrzysk śmierci” czy „Battle Royale”, całość równie dobrze sprawdza się jako społeczny komentarz.

I trzeba przyznać, „Squid Game” jest w nim całkowicie bezkompromisowe. Jak wiele bylibyśmy w stanie poświęcić dla pieniędzy? Czy w walce o przetrwanie jest miejsce na moralność? Czy mamy prawo decydować, kto jest lepszym, a kto gorszym człowiekiem? O ile te i inne podobne pytania trącić mogą truizmami i wydawać się niekoniecznie wielce odkrywcze, Hwang Dong-hyuk potrafi w swoim serialu nadać im na tyle emocjonalnego ciężaru, by ani razu przed oczyma nie stanęło nam widmo powtarzalności. Dość powiedzieć, że „Squid Game” rozkręca się pod tym względem z odcinka na odcinek, swój punkt kulminacyjny osiągając gdzieś w okolicach szóstego epizodu, kiedy zostajemy wywiedzeni w pole równie bezpardonowo co i bohaterowie.

Nie byłoby jednak mowy o zaangażowaniu emocjonalnym, gdyby nie dwa niezbędne czynniki – świetnie rozpisane postaci z pierwszego i drugiego planu oraz doskonale czujący materiał aktorzy. Jeśli nawet zdarzają się momenty, że ktoś tu szarżuje, serial nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu wiarygodności, warunkującego ciągłą immersję. Nie znaczy to oczywiście, że mamy tu do czynienia z rzeczą całkowicie bez skazy: na tle doskonałej pierwszej połowy serialu, druga wydaje się nieco przeciągnięta, a w miarę jak przyjdzie nam żegnać się z kolejnymi postaciami odkryjemy, że początkowa znakomita zabawa coraz bardziej zmierza w poważne, moralizatorskie tony.

To jednak tak naprawdę jedynie drobne niedogodności w porównaniu do całego morza zalet jakimi serial Hwang Dong-hyuka można podsumować. Nie tylko znakomity pod względem technicznym, atrakcyjny jeśli mówilibyśmy o tempie i jakości scenariusza, ale i mający coś do powiedzenia – ot południowokoreański przepis na to, by na jakiś czas zawładnąć światową popkulturą.

Foto © Netflix

Squid Game

Nasza ocena: - 85%

85%

Twórca: Hwang Dong-hyuk. Obsada: Lee Jung-jae, Park Hae-soo, Wi Ha-joon i inni. Netflix, 2021.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Pokolenie V, sezon 1 (odcinki 1-3) – młodzi, zdolni, popieprzeni [recenzja]

Stęsknieni  fani wciąż czekający  na kolejny sezon “The Boys” dostali właśnie prezent, który swoją jakością …

Leave a Reply