Twórczość Alberta Brecci mieliśmy już okazję poznać w bardzo dobrze ocenianych komiksach “Mort Cinder” i “Mity Cthulhu”. Na rynek trafił właśnie trzeci album z rysunkami artysty, najobszerniejszy z tej trójki “Perramus”.
Wydanie Non Stop Comics robi wrażenie zarówno potężnymi gabarytami komiksu jak i jedną z najlepszych, tegorocznych okładek. Zwraca na niej uwagę i typografia, i niecodzienna kolorystyka, a przede wszystkim niezwykle niepokojąca grafika wyjęta jakby prosto z ekspresyjnego horroru z czterema groźnymi postaciami, których głowy wraz z ich nakryciami przypominają trupie czaszki. W ten sposób są tutaj pokazani funkcjonariusze argentyńskich służb z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy to władzę w Argentynie sprawowała wojskowa dyktatura.
“Perramus” zaczął powstawać w jej końcowym okresie i pierwszy z czterech długich rozdziałów komiksu Alberta Brecci i Juana Sasturaina bezpośrednio do tych czasów nawiązuje. Tytułowy bohater to człowiek z wyczyszczoną (trochę na własne życzenie) pamięcią, niegdyś dysydent winny tchórzliwego postępku wobec swoich towarzyszy. Odtąd żyje w całkowitej niepamięci, przybierając imię od firmowej metki na noszonym przez niego płaszczu i wikłając się w fantasmagoryczne wydarzenia, które z czasem będą miały w sobie więcej z przygody, niż tak jak to ma miejsce w pierwszym rozdziale tej opowieści – z orwellowskiego w niektórych aspektach koszmaru.
Przed lekturą “Perramusa” radziłbym zajrzeć na koniec albumu, szczególnie do dwustronicowego tekstu z wyszczególnionymi hasłami pod tytułem “W labiryncie znaczeń”. Znacznie ułatwią nam one lekturę, dodając historyczno-kulturowy kontekst do opisywanych w komiksie wydarzeń i postaci, wśród których najważniejszą będzie argentyński pisarz Jorge Luis Borges, będący zresztą jedną z czterech głównych bohaterów “Perremusa”. Dodajmy tu jeszcze zwalistego i zarazem sceptycznego Canelonesa alias Czarnego i zmęczonego życiem (co znajduje odzwierciedlenie w jego wyglądzie) metaforycznego Wroga i mamy komplet postaci, za których zadziwiającymi perypetiami podążamy w fabule. Perramus nie jest tu wcale głównym bohaterem, jego rola z biegiem czasu staje się coraz mniej widoczna, bardziej pierwsze skrzypce gra tu Borges, który w dziele Brecci i Sasturaina otrzymuje to, czego nigdy nie otrzymał w realnym życiu (choć jak najbardziej na to zasługiwał), czyli literacką Nagrodę Nobla.
Cztery opowieści z Perramusa tworzą dosyć niezwykłą mieszankę, której ekspresyjne, oparte na operowaniu plamami czerni i bieli rysunki Brecci nadają fantasmagoryczny charakter. “Perramus” był tworzony z myślą o rynku europejskim i rzeczywiście znajdziemy w nim wiele wspólnego z komiksami Manary o Giuseppe Bergmanie, czy Hugo Pratta o Corto Maltese. Groteska, historia, alegorie i archetypy oraz sny na jawie istnieją w tej fabule na równych prawach, czasami wystawiając cierpliwość czytelnika na dużą próbę. Na pewno wskazane jest dawkowanie “Perramusa”, bo przy próbie lektury za jednym zamachem, nie raz możemy doświadczyć momentów zwątpienia.
Czy to oznacza, że “Perramus” to dzieło już anachroniczne i zarazem hermetyczne, nie przeznaczone dla współczesnego czytelnika? To zależy, czego będziemy po komiksie oczekiwać. Jeśli liczyliśmy na komiks historyczny o Argentynie, możemy się zdziwić. To jest rzeczywiście komiks historyczny o Argentynie, ale przefiltrowany przez wyobraźnię twórców bardziej przypomina dokonania filmowe Felliniego, niż powiedzmy “Bitwa Warszawska” Hoffmana. Nie chodzi w nim jedynie o alegoryczne ukazanie historycznych wydarzeń i ich konsekwencji w ówczesnej Argentynie, ale o głębsze poszukiwania, lub jakbyśmy powiedzieli tytułem jednego ze zbiorów tekstów Borgesa – „Dalsze dociekania”. Zresztą wielokrotnie tu przywoływane cytaty z opowiadań Argentyńczyka stanowią jeden z najważniejszych kluczy do odczytania Perramusa.
Na powierzchni mamy często znakomite literackie bon moty bądź tezy o tym, że nie warto zadzierać z historią, ale interpretując głębiej fabułę tworzy się przed nami wyśniony i zarazem pożądany przez bohaterów obraz ich kraju i zarazem ich miejsca do życia. W symboliczny sposób nawiązują do takiego odczytania “Perramusa” poszukiwania zaginionych zębów z czaszki argentyńskiego, zmarłego tragicznie w 1935 roku artysty śpiewaka Carlosa Gardela. Bohaterowie poszukują ich aby wypełnić w całości uzębienie w materialnej pozostałości po śpiewaku i zrekonstruować jego słynny uśmiech, kiedyś tak silnie wpływający na Argentyńczyków.
Prawda, że niezwykły cel i tematyka, trochę nie do pomyślenia w polskich komiksach historycznych? Cóż, “Perramus” jest jaki jest, przebijanie się przez niego nie jest łatwe, ale finał przynosi bardzo wiele czytelniczej satysfakcji i jednocześnie skłania do dalszych interpretacyjnych poszukiwań. Te można kontynuować czytając choćby niezwykłą prozę Jorge Luisa Borgesa z wznowionych niedawno “Fikcji”, które są zbiorem jednych z najlepszych w literaturze światowej opowiadań. W “Perramusie” ów zbiór Borgesa występuje jako “Frykcje” i nieodparcie przywodzi na myśl to, co w naszej literaturze nawyprawiał niegdyś Witold Gombrowicz. Gombrowicz, Borges, Breccia, a jeszcze Marquez i cała zgraja iberoamerykańskich twórców, ach cóż za doborowe towarzystwo! I wcale nie takie straszne i mało atrakcyjne, jak pewnie niektórym komiksowym fanom mogłoby się wydawać, bo to przecież prawdziwi superbohaterowie światowej literatury. To właśnie na ich barkach, na ich literackich wzlotach oparta jest cała struktura i fabuła komiksowego “Perramusa”.
Perramus. W płaszczu zapomnienia
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Juan Sasturain. Rysunki: Alberto Breccia. Non Stop Comics 2020