Gorący temat

Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa – nie zadzieraj z amerykańskimi gospodyniami [recenzja]

„Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa” – następna na naszym rynku (po „Moja przyjaciółka opętana” i „ Sprzedaliśmy dusze”) powieść amerykańskiego autora Grady ‘ego Hendrixa to kolejny przykład tego, co rzeczywiście interesuje autora: ubrany w nieco kiczowatą, przerysowaną otoczkę horroru, dosadny komentarz na temat kondycji i struktury amerykańskiego społeczeństwa.

Główną bohaterka jest typowa amerykańska gospodyni domowa – Patricia Campbell. Jej czas wypełniają typowe obowiązki: gotowanie, pranie, sprzątanie. Do tego w komplecie opieka nad dwójką dzieci, cierpiącą na demencję teściową i mężem, który stanowczo za dużo pracuje, no, ale wiadomo, musi, jeśli chce się realizować zawodowo. A chce, rzecz jasna. Więc Patricia w pokorze niesie swój krzyż przykładnej kury domowej, a jedynym szaleństwem, na jakie się pokusi jest przynależność do lokalnego kluby książki, w ramach, którego z kilkoma koleżankami zaczytują się w paperbackowej literaturze popularnej oraz publikacjach dotyczących słynnych morderców. Nietypowe hobby urozmaica im codzienną stagnację i nijakość życia, które – bądźmy szczerzy – dalekie jest od ekscytującego.

Wszystko zmienia się w chwili, kiedy do dzielnicy wprowadza się tajemniczy James Harris. Postawny, przystojny, czarujący… emanujący swoistym magnetyzmem szybko zjednuje sobie rodzinę Patrycji – prócz teściowej, która darzy go wyraźną niechęcią. A w tym samym czasie w okolicach, w rejonie Six Pine, dzielnicy slumsów, zamieszkałej głównie przez czarnoskórych, zaczynają znikać dzieci…

Szybko dowiadujemy się o mrocznej tajemnicy Jamesa Harrisa, – bo i sam tytuł już jednoznacznie nam to rozwiązanie zagadki sugeruje. Tu nie rzecz w sekretach, w powolnym odkrywaniu puzzli, z których uzyskamy pełny obraz, ale o snuciu prostej, chwytliwej, a jednocześnie zgrabnie rozplanowanej historii dobrze wpisującej się w konwencję gatunkową. Rzecz w tym, że to tylko wierzchnia warstwa, sztafaż opowieści, jak lukier na pączku. A to, co najsmaczniejsze, autor ukrywa głębiej.

Bo Hendrixa nie interesuje tak naprawdę opowieść o wampirach. Owszem, doskonale się w niej czuje, sprawnie z niej korzysta, balansując na krawędzi kiczu i bawiąc się estetyką gatunkową oraz odniesieniami do klasycznych dzieł z tym motywem, jednak jego uwaga ogniskuje się na czymś innym. Zdecydowanie ważniejszym. Autor stara się nie tylko zobrazować charakterystyczne, reprezentatywne grupy w obrębie amerykańskiego społeczeństwa, ale i wystawić im – często bardzo surową – ocenę. I w „Poradniku…” mamy tego znakomity przykład. Model społeczny, w jakim funkcjonuje Patricia i jej koleżanki jest boleśnie szkodliwy dla niej samej. To patriarchalny model deprecjonujący rolę kobiety w związku, odbierający im szanse na zawodowy rozwój i sytuujący ją na boleśnie przegranej pozycji, wyrosłej z kulturowych uwarunkowań środowiska, z jakiego się wywodzi. Oczywiście to jeden z elementów, na którym skupia się w tej powieści Hendrix, ale z pewnością najważniejszy, najmocniej podkreślony. A podobny zabieg autor zastosował przecież także w „Mojej przyjaciółce opętanej”, gdzie sednem przekazu było tendencyjne, chorobliwe pragnienie zachowania pozorów „doskonałego życia” amerykańskiej klasy średniej. Niezależnie, jaką cenę przyjdzie za to zapłacić.

W „Poradniku…” Hendrix skupia się na amerykańskim modelu rodziny, który nadal dla amerykańskiego, konserwatywnego Południa zdaje się nie być niczym niezwykłym. I autor daje swoim bohaterkom głos. Daje im siłę, konfrontując z pradawnym złem, jakiemu mężczyźni dają się z łatwością omamić, dzięki perspektywom zysków, dzięki blichtrowi awansu o kilka oczek wyżej w społecznej (i finansowej) hierarchii.

To powieść uwypuklająca nasze zwykłe, ludzkie przywary. I łatwość, z jaką – niestety – potrafimy odwrócić się w sytuacji problemowej, jeśli nie zagraża ona nam bezpośrednio, ale komuś słabszemu, obcemu, spoza naszego „bezpiecznego” kręgu. Z naszego mikro środowiska. A jeśli ma za tym odwróceniem się, za tym zaniechaniem reakcji pójść jednocześnie polepszenie naszego statusu ekonomicznego, to wyparcie się ideałów okazuje się jeszcze łatwiejsze… Do czasu, aż przyjdzie zapłacić za to cenę. Bohaterki też staną przed tym faktem, przed tą świadomością. I niektóre, – jeśli nie wszystkie bez wyjątku, w takim, czy innym stopniu – staną w obliczu gorzkiej prawdy, ze czasu cofnąć się nie da a pewne rzeczy zostały utracone bezpowrotnie. Jest w tej powieści jakiś nietypowy happy – endy. Z mocno gorzkim posmakiem straty. Utraconych szans, straconej nadziei. Swoistego katharsis, po którym już nie da się patrzeć na świat tak samo wybiórczo, dla własnej wygody. Wszystko nabiera ostrości i choć staje się mniej przyjazne, naznaczone większą dozą cierpienia i goryczy, to jednocześnie okazuje się prawdziwsze. A na pewno bardziej szczere w zakresie emocjonalnym.

Główna oś fabuły nie obfituje w jakieś wielkie zaskoczenia i niespodziewane twisty. Powiedziałbym wręcz, że wątek horrorowy jest na wskroś przewidywalny; przynajmniej z grubsza, bez wdawania się w nadmierne szczegóły. Ale z drugiej strony, nijak to nie przeszkadza. Hendrix ma wyczucie, ma nie za częstą umiejętność gawędziarskiego snucia opowieści. Bez przynudzania, z jednoczesną sprawnością kreowania bardzo realistycznego trzonu społeczno – obyczajowego, które stanowi nie tylko jego znak rozpoznawczy, ale i najważniejszy element całości, jedynie obudowywany kiczowatą, chwytliwą otoczką gatunkową. Twórczość Hendrixa zgrabnie kontynuuje pisarską manierę Stephena Kinga, – choć robi to z większą lekkością, unikając dłużyzn i sięgając bardziej bezpośrednio w przetwarzanie ogranych schematów literackiej grozy. Jednak – tak jak u Króla – trzonem, samym jądrem opowieści okazuje się być obraz amerykańskiego społeczeństwa. A niezmiennie jest to obraz bardzo krytyczny, daleki od spodziewanej słodyczy i politycznej poprawności. I to największa siła, a zarazem wartość tej książki.

Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa

Nasza ocena: - 85%

85%

Grady Hendrix. Tłumaczenie Bartosz Czartoryski. Wydawnictwo Vesper 2021

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Gryzę grozę. Notatki o kulturze literackiej polskiego horroru – otrzeźwiające spojrzenie na rodzimą grozę [recenzja]

Na „Gryzę grozę. Notatki o kulturze literackiej polskiego horroru” – nie ukrywam – niecierpliwie czekałem …

Leave a Reply