Gorący temat

Poszukiwacze zaginionego skarbu – pozytywnie frustrujące [recenzja]

0 0
Read Time:2 Minute, 36 Second

Oto nadarza się okazja, by poczuć się jak Indiana Jones bez potrzeby wychodzenia z domu bądź siadania przed jakikolwiek ekran. Wystarczy książka i długopis. 

Ta książka to tytuł z nowej serii wydawniczej Egmontu pod szyldem Escape Quest. Pod tą przyjemną nazwą kryje się publikacja łącząca w sobie cechy gry paragrafowej i – co może zabrzmieć nieco dziwnie – escape roomu. Pobieżne przejrzenie wzmaga zainteresowanie różnorodnością zawartych w niej, intrygujących ilustracji, przywodzących skojarzenia z zagadkami logicznymi. Z tylnej okładki dowiadujemy się, że to gra książkowa przeznaczona dla czytelników od dwunastu lat, w którą grać mogą równie dobrze jedna jak i więcej osób. Ponadto na obu skrzydłach są zakładki z pogrupowanymi rysunkami i jak możemy się domyślać, będą one pełnić ważną rolę podczas gry. Nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć zabawę  w poszukiwanie zaginionego skarbu, co fabularnie oznacza, że ruszamy śladem słynnej, zaginionej podróżniczki Sarah Edson-Taylor, która pozostawiła nam szereg wskazówek co do podjętego wyzwania.

Może nie przy pierwszej, ale już przy drugiej czy trzeciej zagadce pojawia się konsternacja i rodzące się pytanie, co też autorzy mogli mieć na myśli? Teoretycznie mechanika gry jest bardzo prosta – każda zagadka to tak naprawdę odgadnięcie kolejnego numeru strony, na który trzeba się udać i w tym właśnie przypomina zabawę znaną z escape roomów. Z pomocą przychodzą zamieszczone na końcu książki wskazówki i odpowiedzi, po które jednak radziłbym sięgać jak najrzadziej, a w zamian wytężyć mocno swój mózg. Z pewnością też przyda się perspektywa innej osoby, innego gracza, ponieważ takich momentów zawieszenia jest w grze dosyć sporo, choć są i zagadki, które rozwiązujemy w zasadzie od ręki. 

Aby odczuć pełnię przyjemności z gry, należy bardzo uważnie przeczytać instrukcję i naprawdę szeroko otworzyć umysł, by wpaść na rozwiązania wybranych zagadek. Generalnie, osoby pedantyczne, dbające o trwałość przedmiotów najpierw musiałyby się przełamać, by oderwać ze skrzydełek dwie zakładki, a potem w miejscach tego wymagających, giąć bądź nawet przekłuwać wybrane strony. Z jednej strony fakt, że odpowiedzią jest za każdym razem konkretna liczba w duży sposób ogranicza atrakcyjność zagadek logicznych, ale aby książka pełniła rolę gry paragrafowej w połączeniu z escape roomem jest to po prostu optymalnym rozwiązaniem.  O tej powtarzalności rozwiązań zapominamy o tyle, o ile dana zagadka okaże się na tyle trudna, by powodować u nas stan całkiem przyjemnej, pozytywnej frustracji.

Trochę inaczej wygląda kwestia fabuły, która jest tu zwyczajnie pretekstowa i przydałoby się jej podrasowanie, aby poczuć coś w rodzaju immersji. Z drugiej strony to raczej mało możliwe, ponieważ mamy tu przykład bardzo dziwnego, zakłócającego proces potencjalnej immersji rozszczepienia. Niby jesteśmy bohaterem tej gry, adeptem – ale w rzeczywistości wykonujemy inne czynności (zgadujemy liczby) niż ów książkowy adept, dla którego te rozwiązania w fabule są w niej zagnieżdżone. Co najdziwniejsze, wcale nie uważam tego za wadę, ale za wcześniej niespotykany rodzaj doświadczenia, które do zwyczajnej wydawałoby się roz(g)rywki wprowadza na poziomie naszej świadomości klimat rodem z prozy Philipa K. Dicka. Oto zatem gra zdolna rozszczepić rzeczywistość. Ciekawe, czy to doświadczenie pojawi się podczas gry w inne tytuły z serii Escape Quest, zwłaszcza że dwa z nich zapowiadają realia cyberpunkowe. Z pewnością sprawdzę. 

Poszukiwacze zaginionego skarbu. Escape Quest. Grupa Kaedama. Wydawnictwo Egmont 2020.

Ocena: 7,5/10

About Post Author

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.
Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Sezon wiedźmy – urban fantasy zmieszany z horrorem [recenzja]

„Sezon wiedźmy” Pawła Ciećwierza to nie jest jego najlepsza książka. Ten tytuł dzierży niezmiennie „Blues …

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Leave a Reply