“Pustynne Skorpiony” to kolejny komiksowy klasyk Hugo Pratta wydany przez Egmont. Kto już zdążył stęsknić się za Corto Maltese, znajdzie w osobie bohatera niniejszego albumu, porucznika Koinsky’ego mnóstwo podobieństw do wykreowanego przez Pratta melancholijnego awanturnika.
“Pustynne Skorpiony”, razem z ich okładką mogą zmylić żądnego krwawych, wojennych przygód czytelnika. Bo i owszem, wojnę tutaj mamy, ale w całkiem innej oprawie niż zazwyczaj. Jest trochę tak jak w “Cienkiej czerwonej linii” Terrence’a Mallicka, ktoś kto szykował się na pełne testosteronu, męskie kino, nagle znalazł się w innym, odrealnionym świecie. W przypadku komiksu Pratta, jak podpowiada opis okładkowy “Pustynnych Skorpionów” ten świat to miejsca “gdzie opuszczone forty i porzucone oazy zamieszkują nietuzinkowi ludzie: waleczne wojowniczki, żądni krwi beduini, romantyczni bardowie i zakochani urzędnicy.” Czyli świat, w którym mimo niesprzyjających realiów, Corto Maltese czułby się jak ryba w wodzie.
“Pustynne skorpiony” to opowieść powstająca w długich odstępach czasu przez 24 lata, oryginalnie w różnych czasopismach. Jej pierwszy rozdział, najbliższy tradycyjnej, wojennej poetyce został opublikowany w 1969 roku, ostatni, najdłuższy i zarazem rysunkowo najprostszy w 1992 roku. Od razu trzeba zaznaczyć, że historia ma otwarte zakończenie, jej główny bohater wciąż jest w trakcie misji i rozstajemy się z nim nie wiedząc, jakie będą dalsze jego losy. Jak można się domyślać, głównym powodem braku kontynuacji była śmierć Pratta w 1995 roku. Choć kończąc lekturę nie odczuwamy dotkliwie braku ciągu dalszego, bo urwane zakończenie doskonale wpisuje się w realia świata przedstawionego, przesiąkniętego autorskim duchem Pratta.
Już w pierwszym rozdziale, tytułowych “Pustynnych Skorpionach” pierwsze słowa wypowiedziane są przez nieboszczyka, o czym z czasem, podczas lektury zapominamy, dając się porwać wojenno-szpiegowskiej fabule. Pustynia, misja, tytułowe Skorpiony, wojenne perypetie i wreszcie rudowłosy Koinsky, Polak z Krakowa, który w tej opowieści jest jednym z grupki bohaterów wplątanych w zaskakująca, prattowską intrygę. Jego rysy twarzy są bardzo podobne do rysów Corto Maltese, choć w kolejnych rozdziałach z tym bohaterem wydarza się coś, czego Corto nie przeżył. Przebieranki, podszywanie się pod inne narodowości, można rzec ruchoma, kształtująca się nieustannie tożsamość bohatera stoją w opozycji do niezachwianego wizerunku Corto. A być może jest to po prostu czasowa cezura, która już inaczej kształtuje podobnego charakterologicznie (i fizycznie) bohatera.
Afrykańskie oblicze II wojny światowej, która wciągnęła bohaterów komiksu Pratta w swoje sidła miesza jej uczestnikom w głowach – stąd szaleńcy i zarazem straceńscy są tutaj na pierwszym planie w każdym z kolejnych rozdziałów opowieści. A sam Koinsky, ze swym cynicznym podejściem do życia musi zachować zimną krew i być często bezwzględnym, choć on również jest pod wpływem toczącego konfliktu, który na piaskach Sahary, w wojennych latach 1940-1941 traci swoje wyraziste kontury. Włoska perspektywa Pratta jest odmienna od naszej, czy anglosaskiej – tutaj zarówno “nasi” jak i przeciwnicy mają te same, zagubione w wojenno-onirycznym szaleństwie dusze.
Co ciekawe, w komiksie Pratta pojawiają się odniesienia, a nawet bohaterowie z cyklu o Corto Maltese, można zatem traktować “Pustynne Skorpiony” jako duchową kontynuację przygód kultowego bohatera. I tak samo jak opowieść o włoskim marynarzu-awanturniku, również Pustynne Skorpiony” są tak inne od setek komiksowych fabuł, które mamy dzisiaj na wyciągnięcie ręki, że przeżywamy podczas ich lektury coś na kształt estetycznej fascynacji. Podobne emocje wywołał we mnie wiele lat temu “Feralny Major” Moebiusa (czyli historii, która wraz z “Człowiekiem z Ciguri” również została bez zakończenia). Te komiksy, które powstawały kilkadziesiąt lat temu w krajach zachodniej Europy to dzieła wybitnie autorskie, w ogóle nie kalkulowane tylko poruszające się wraz z pędem wyobraźni ich twórców. Gdzieś tam w Ameryce powstawały wówczas naiwne, superbohaterskie opowieści, a na naszym kontynencie komiks autorski rozkwitał czyniąc z jego twórców komiksowe legendy za życia.
Pytanie, czy dzisiaj, ten sposób narracji, to postrzeganie świata, po prostu chodzenie własnymi ścieżkami i konstruowanie niestandardowych kompozycji fabularnych nie jest czytelniczym wyzwaniem, wymagającym intelektualno-estetycznego wysiłku, bądź czymś, co się fabularnie mocno zestarzało? Właśnie w tym rzecz, że to nie są w żadnym wypadku komiksowe ramotki, tylko uniwersalne opowieści, które gdy trafią na wrażliwego i żądnego nieco innych wrażeń i emocji czytelnika, mogą zacząć jawić się jako odpowiednik komiksowego nieba. No dobra, może za dużo powiedziane – czytając “Pustynne skorpiony” czujesz jakbyś naprawdę podróżował po nieznanych, nie mających odpowiednika krainach i fabułach. I fakt, że tenże Koinski może pozostać na zawsze w podróży wzbudza u czytelnika uczucie melancholijnej zazdrości – razem dają tęsknotę za światem ze snu, nawet jeśli wszędzie wokół panuje wojna. Dzisiaj, kiedy wojna jest wyjątkowo blisko nas, takie sny są nam bardzo potrzebne.
Pustynne Skorpiony
Nasza ocena: - 100%
100%
Scenariusz i rysunki: Hugo Pratt. Tłumaczenie: Andrzej Szewczyk. Egmont 2023