Gorący temat

Ród X/Potęgi X – przez tysiąc lat historii [recenzja]

“RódX/Potęgi X” to album, który jakościowo zostawia w tyle wszystkie ostatnie przygody X-Men wydawane w naszym kraju. Wreszcie widać, jaki potencjał ma w sobie grupa mutantów, kiedy za pisanie o nich wziął się nietuzinkowy scenarzysta.

W komiksowym światku Jonathan Hickman to scenarzysta wyjątkowy i przede wszystkim wymagający dla czytelnika. Jego historie, nieważne czy superbohaterskie czy nie, są zazwyczaj skomplikowane fabularnie i na dodatek charakteryzują się wieloma odniesieniami do różnych dziedzin nauki. Nowa technologia, futurologia, genetyka, fizyka kwantowa, ekonomia – to wszystko przewija się w jego opowieściach stanowiąc ich niezbędny kościec i często tłumiąc próbując się wyrwać na wierzch emocje bohaterów. Bez pośpiechu – jakby chciał przekazać nam Hickman, chcecie wyjątkowej historii, musicie być cierpliwi i skupieni. I to się sprawdza, bo w hickmanowskich scenariuszach wydarzenia zazwyczaj mają wielką wagę dla świata przedstawionego – są po prostu doniosłe, z posmakiem ostateczności i w olbrzymim stopniu wpływają na bohaterów. I nie inaczej jest w “Rodzie X/Potęgach X”.

W tej serii, historia X-Men można powiedzieć, że zaczyna się na nowo, z Charlesem Xavierem w roli głównej (choć z czasem nie jest to tak oczywiste), który po raz kolejny rozpoczyna, już całkowicie na swoich warunkach budowanie bezpiecznego świata dla mutantów. Rozpoczynając lekturę przez dłuższy czas możemy czuć się skonsternowani, bo za bardzo nie wiemy, w jaki sposób Xavier pojawił się wśród żywych, jak ma się finał z “Uncanny X-Men. Cyclops i Wolverine” do komiksu Hickmana, ale widać tak musi być, jeśli nie siedzi się całkowicie w aktualnych przygodach mutantów. Na szczęście szybko o tych niedogodnościach zapominamy, bo po prostu trzeba skupić się na lekturze, zwłaszcza że fabuła potrafi skakać tutaj nawet tysiąc lat do przodu.

“Ród X/Potęgi X” Profesor X i Magneto prz udziale najważniejszych mutantów ustanowiają nowe państwo na wyspie Krakoa (która również jest mutantem). Aby stworzyć autonomiczny kraj X-Meni muszą pohandlować z Ziemianami na zasadzie handlu wymiennego: robimy nowe państwo z własnym prawem, w zamian dostaniecie leki, dzięki którym ludzkość tylko zyska. Tak naprawdę to tylko przedśpiew szeroko zakrojonej intrygi, w której mutanci będą musieli walczyć z ludźmi i potem również z maszynami, aby utrzymać swoje niezależne status quo. Jednym z ciekawszych konceptów Hickmama okazuje się wyścig ewolucji ze zdobyczami bioinżynierii genetycznej – dzięki tej ostatniej ludzie też mogą uzyskac ponadprzeciętne cechy i stać się równym mutantom. Sytuację komplikują jeszcze wspomniane maszyny, a kiedy mija tysiąc lat, pojawia się całkiem nowa siła, wobec której wszystkie strony są niczym pył na wietrze,  W opisie ten fabularny przekrój nie wygląda jakoś specjalnie wyjątkowo, żadne to novum w popkulturze, rzecz w tym jak, z jakimi szczegółami opisany jest przebieg konfliktu przez Hickmana. I również fakt, kto jest rzeczywistym bohaterem, czy raczej prawdziwą bohaterką tej serii.

Kojarzycie doktor Moirę MacTaggert, obecnie znaną jako Moira X? Pojawiała się w filmach, do komiksów tę kobietę nauki wprowadził Chris Claremont, a w “Rodzie X/Potęgach X” to właśnie ona gra (jako mutantka, co jest ponoć czymś nowym) pierwsze skrzypce. Dzięki jej właściwościom reinkarnacji na pewnych, specjalnych warunkach , Hickman wręcz w niemożliwym stopniu zagęszcza swą opowieść posługując się także znanymi z innych jego serii wykresami z liniami czasu i wspomagającą fabułę dokumentacją dotyczącą działań Moiry i Xaviera. To dzięki tego rodzaju dodatkom niejako naturalnie zaczynamy czuć olbrzymią wagę tej historii, która za sprawą niezwykłej cechy Moiry raz po raz zatacza koło – jedna za każdym razem inne. Może się od tego zakręcić w głowie, a Hickman chyba tylko na to liczy i co i rusz, dzięki poszarpanej narracji i zamieszaniu z liniami czasowymi zaskakuje czytelnika. I co najważniejsze, im dłużej to trwa, tym bardziej czytelnik chce być zaskakiwany.

Mogłoby się wydawać, że przy takim temacie sprawdziłyby się rysunki jakiejś gwiazdy w rodzaju Alexa Rossa, który uwydatnił doniosłość moralnych wyborów bohaterów, ale Pepe Larraz ze swoja lekką kreską nadaje tej historii sporo graficznej swobody – dzięki niemu mutanci po prostu walczą o swoje bez celebrowania i roztrząsania, to nie jakieś posągi, tylko zwykli.. ciśnie się na usta ludzie, przyparci przez lata do muru, a teraz przystępujący do swoistego kontrataku. Słowem ciężkawy narracyjnie (ale jednocześnie fascynujący) scenariusz Hickmana bardzo udanie łączy się z dynamiką plansz Larraza. W ten sposób powstała jedna z najlepszych i najciekawszych superbohaterskich historii ostatnich lat, po które chce się więcej. I ponoć dostaniemy kolejnych X-Men w wykonaniu Hickmana, co tylko powinno cieszyć wielbicieli dobrych, superbohaterskich historii.

Ród X/Potęgi X

Nasza ocena: - 85%

85%

Scenariusz: Jonathan Hickman. Rysunki: Pepe Larraz i inni. Tłumaczenie: Marek Starosta. Egmont 2022

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Śnienie. Na jawie [recenzja]

Wygląda na to, że uniwersum Sandmana przekształciło się kolejną, niekończącą się komiksową historię. Na szczęście, …

Leave a Reply