Gorący temat

The Bear – przez żołądek do serca [recenzja]

Świat renomowanych szefów kuchni to poletko dla niezliczonych zwrotów akcji i prawdziwych dramatów, w których emocje łączą się ze sztuką – co niewątpliwie podłapały i przekuły we własny sukces rozliczne reality show w rodzaju Hell’s Kitchen czy Master Chefa. Potencjał kucharskiego rzemiosła dostrzegła też kinematografia.

Już tylko „Ugotowany” ze znakomitym Bradleyem Cooperem, czy „McImperium” z równie dobrym Michaelem Keatonem to nie tylko różnorakie spojrzenia na ten konkretny aspekt codzienności, ale też trampoliny by wnikliwej wiwisekcji poddać pewne życiowe postawy. W podobny sposób kuchenną dynamikę usiłuje wykorzystać udostępniony nad Wisłą przez Disney+ serial Christophera Storera – i okazuje się jedną z najbardziej energetycznych produkcji mijającego roku.

„The Bear” skupia się na Carmenie „Carmym” Berzatto, młodym kucharzu, który po odniesieniu ogromnych sukcesów w renomowanych restauracjach dziedziczy po tragicznie zmarłym bracie rodzinną knajpę – i decydując się na powrót w rodzinne strony postanawia zrobić wszystko, by podupadły lokal wyprowadzić na prostą. Zadanie to będzie wyjątkowo ambitne, bowiem obok całkowitej zmiany sposobu pracy przywykłego do rutyny zespołu, będzie trzeba zmierzyć się też z własnymi ambicjami i ciążącą na barkach rodzinną traumę. Nawet w najgorszych chwilach jednak, czasem okazuje się, że jedyne czego potrzeba do ratunku, jest pomocna dłoń wyciągnięta przez drugiego człowieka – a działający niczym jeden organizm zespół ludzi skupionych na wspólnym celu może stać fundamentem dla zbudowanie nowej rodziny.

Realia jakie próbuje zobrazować nam „The Bear” to ledwie kontrolowany chaos. Dynamiczne najazdy kamery, szybkie cięcia montażowe czy nieustanne wymiany pyskówek między bohaterami, a wszystko to w akompaniamencie skwierczącego na patelni oleju, szczypt przypraw rzucanych na kolejne precyzyjnie odmierzane kawałki mięsa, buchającej pary z garnków obok i spływających zewsząd kolejnych zamówień – wszystko to odbywa się w serialu Christophera Storera z iście zegarmistrzowską precyzją, a kolejne niezwykle krótkie, bo zazwyczaj niespełna trzydziestominutowe epizody aż buchają nieposkromioną energią.

„The Bear” nieustannie lawiruje gatunkowo przy tym gdzieś pomiędzy komedią a obyczajem – obok skupienia na kucharskich detalach, zerka bowiem w co bardziej dramatyczne elementy żyć swoich bohaterów. Będziemy mieli tu zatem rozgrywające się w tle historie związane z nieudanymi związkami, wątpliwymi znajomościami czy nadmierną impulsywnością, podkreślane, zwłaszcza początkowo, wzajemnymi animozjami członków zespołu, którzy dopiero zaczynają się poznawać i uczyć, że by osiągnąć linię mety, muszą nie tylko razem współpracować, ale stać się dla innych punktami oparcia. Jest to skonstruowane na tyle dobrze, że postaci w „The Bear” jawią się pod wieloma względami jako tykające bomby zegarowe, mogące w każdej chwili odpalić – i serial doskonale radzi sobie z wpleceniem poczucia wiszącej w powietrzu katastrofy w szalony pęd codziennej pracy.

Obserwowanie ciągle ewoluujących relacji w ekipie jest tu zresztą fascynujące o tyle, że pomimo całego garnuszka wad, zwyczajnie trudno jej nie polubić. Niezależnie od tego, czy mówimy tu o fantastycznie spisującym się w głównej roli Carmym Jeremy’ego Allena White’a, cholerycznym Richiem, czy idealistycznie podchodzącej do zawodowych celów Sydney, każda z postaci jest „jakaś” i gdy przez moment pojawia się zagrożenie, że możemy się z nią na dłuższy moment pożegnać, instynktownie ściskamy kciuki za to, by tak się nie stało.

Jeśli w całym tym morzu dobra upatrywać poważniejszych wad, to na pierwsze miejsce niewątpliwie wskakuje długość kolejnych odcinków. Okolice czterech godzin jakie poświęcimy na rozprawienie się z pierwszym sezonem to wynik poniżej oczekiwań i choć wypada jedynie docenić, co serialowi udaje się w tak krótkim czasie osiągnąć, trudno nie odnieść wrażenia, że wstęp do niezwykłej historii rodzinnej knajpy pozostawia po sobie uczucie sporego niedosytu.

Z drugiej strony jednak, dzięki takiej konstrukcji też, otrzymujemy samo „mięcho”, właściwie pozbawione zbędnych przedłużaczy i wytracających tempo elementów. Jakkolwiek jednak do sprawy by nie podchodzić, „The Bear” jawi się jako serial niezwykle udany, potrafiący połączyć ze sobą kilka zupełnie różnych światów. Biorąc pod uwagę, że na tym etapie wiemy już, że drugi sezon dostał zielone światło, trudno nie odmierzać czasu do momentu gdy w historię Carmy’ego i jego ekipy będziemy mogli wgryźć się po raz kolejny.

The Bear

Nasza ocena: - 90%

90%

Twórca: Christopher Storer. Obsada: Jeremy Allen White, Ebon Moss-Bachrach, Ayo Edebiri i inni. USA, 2022.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Infamia – romska etiuda o dorastaniu na pograniczu dwóch kultur [recenzja]

Bardzo kusi, by określić Netflixową „Infamię” romską wersją Szekspirowskiego „Romea i Julii”. Kusi, ale chyba …

Leave a Reply