Gorący temat

Wszechstronna dziewczyna – postapokalipsa jak malowana [recenzja]

Naprawdę dobre ekranizacje książek to wciąż rzadkość, nawet jeżeli za scenariusz bierze się sam autor powieści. W przypadku  filmowej wersji znakomicie przyjętej „Pandory” Mike’a Careya, mowy o pudle jednak nie ma.

Ludzkość została zaatakowana i niemal zmieciona z powierzchni ziemi przez agresywną odmianę pasożytniczego grzyba o wdzięcznej nazwie Ophiocordyceps unilateralis, modyfikującą układ nerwowy nosiciela w taki sposób, by ostatecznie zmienić go w napędzane zwierzęcym głodem monstrum. Sam początek epidemii jasny nie jest – ot po prostu, zdarzyło się, bowiem jako widzowie, do akcji wkraczamy dwadzieścia lat po kataklizmie, w momencie kiedy niedobitki cywilizacji prowadzą nędzną egzystencję w prowizorycznych miastach, a nieliczne grupki naukowców w równie naprędce skonstruowanych ośrodkach badawczych dramatycznie usiłują odnaleźć lek mogący uratować to co z nas pozostało. Właśnie w jednym z takich ośrodków znajduje się Melanie – 10-letnia dziewczynka, której świat składa z celi, korytarza i klasy, do której codziennie jest eskortowana wraz z innymi dziećmi przez wojskowych. Poukładana rzeczywistość jaką zna Melanie wkrótce rozsypie się jak domek z kart, kiedy na skutek dramatycznych okoliczności będzie musiała wraz z grupką dorosłych odbyć wędrówkę, która pozwoli jej odkryć prawdę nie tylko o otaczającym ją świecie, ale i o samej sobie.

Jak wspomniałem na wstępie, autorem scenariusza jest sam autor książkowego pierwowzoru, Mike Carey – co okazało się w tym przypadku strzałem w dziesiątkę. Scenariusz filmu trzyma się powieściowych wydarzeń na tyle wiernie na ile może, spłycając tylko te wątki które na taśmie filmowej rzeczywiście mogłyby okazać się zbędne. Mamy tu więc zarówno klasyczne motywy związane z tematyką żywych trupów jak i kinem drogi, wymieszane z nietuzinkową wariacją opowieści inicjacyjnej. I choć uczciwie należy przyznać, że film nie trzyma nie wiadomo jak wielkiej dynamiki przez cały seans, w połączeniu z niejednoznacznym i co by nie mówić – dość szokującym zakończeniem, historia nie powoduje opadania powiek choćby przez minutę.

Ciekawie prezentują się również walory produkcyjne – wśród obsady mamy nazwiska bardziej znane i lubiane, jak Glenn Close i Gemma Arterton, jak i takie o których słyszeć mogliśmy nieco mniej – w osobach Paddy’ego Considine, brytyjskiego rockmana i aktora w jednym, oraz Senni Nanui. Szczególnie ostatnia dwójka wypada wyjątkowo dobrze – podczas gdy pozornie twardy niczym stal filmowy sierżant Parks Considine’a dostaje gdzieś w końcówce filmu wyciskającą łzy z oczu scenę, odtwarzająca tytułową rolę młoda aktorka dosłownie kradnie całą resztę show. Niezgorzej wypada również scenografia czy charakteryzacja zainfekowanych – pod tym względem film może spokojnie stawać w szranki z choćby przygniatającym go budżetowo „World War Z”.

„Wszechstronna dziewczyna” to bardzo solidna ekranizacja jeszcze lepszej powieści. Jeśli jeszcze nie znudziła wam się tematyka żywych trupów i ich pochodnych, czas zainwestowany w seans tej ubranej w zombie-postapokaliptyczne realia stosunkowo kameralnej opowieści o istocie ewolucji i poznawaniu samego siebie, nie będzie straconym.

Foto © Warner Bros Pictures

Wszechstronna dziewczyna

Nasza ocena: - 75%

75%

Reżyseria: Colm McCarthy. Obsada: Gemma Arterton, Sennia Nenua, Glenn Close, Paddy Considine. USA, Wielka Brytania, 2016.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply