Gorący temat

Thor – życie boga po śmierci [recenzja]

Tuż przed kolejną, filmową odsłoną “Thora” dostaliśmy od wydawnictwa Story House Egmont jedną z najlepszych opowieści z tym mitologicznym superbohaterem. Taką, w której jej twórca najwyraźniej nigdzie nie musiał się spieszyć, dzięki czemu sprawia ona wrażenie historii kompletnej. No dobrze, prawie kompletnej. 

J.Michael Straczynski to jedno z tych nazwisk, które czytelnikom pamiętającym  komiksowy rynek pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku kojarzy się wyjątkowo dobrze. To jego “Amazing Spider-Man” na nowo rozbudził nadzieje fanów TM  Semic, gdy seria pojawiła się w ramach wydawnictwa Fun Media, to na Straczynskiego postawiła kiedyś Mandragora, wydając świetne “Midnight Nation” i wciąż czekające na dokończenie po polsku “Rising Stars”.  O tym, że twórca ten po prostu potrafi opowiadać złożone i wciągające historie przekonali się wcześniej fani serialu “Babylon 5”, powszechnie uznawanego za kultowy. “Thor” Straczynskiego może jeszcze kultowy nie jest, ale oferuje po prostu kawał świetnej historii, której pewne elementy zostały wykorzystane w pierwszym filmie o potężnym Asgardczyku.

Z okładki omnibusa spogląda na nas Thor w swoim chyba najmasywniejszym z dotychczasowych wizerunku  (to już kultowa ilustracja Michaela Turnera) i tak samo jest potem w komiksie – Olivier Coipel i Marko Djurdjevic dużo pracy poświęcają temu,  by bóg gromu wręcz rozsadzał swoją masą kadry. Jednak jego postać jest tak udanie zaprojektowana, że nie raz widzimy przebijające z tej grubo ciosanej twarzy zamyślenie lub ewidentną wrażliwość. A już gdy mamy do czynienia z ludzkim alter ego Thora, czyli Donaldem Blakiem, te cechy zazwyczaj przeważają. Jednak zanim spotkamy w komiksie obydwa wcielenia głównego bohatera, mamy najpierw krótkie rendezvous z Fantastyczną Czwórką i Doktorem Doomem.

Właściwa opowieść o Thorze zaczyna się bowiem w dwóch zeszytach “Fantastycznej Czwórki”, w której pędzący przez kosmos obiekt ląduje na pustkowiach Oklahomy budząc wzmożone zainteresowanie władz USA i armii robotów Doktora Dooma. Ów przedmiot to nic innego, tylko Mjolnir. Co tutaj robi sam młot, bez jego właściciela? Cóż, dotrzeba jako tako siedzieć w chronologii Marvela, by wiedzieć że dopiero co odbył się tam Ragnarok i bogowie Asgardu po prostu zginęli. Co ciekawe, w zeszytach “Fantastycznej Czwórki” dostajemy ciekawe sygnały co do nadchodzącej Wojny Domowej, natomiast kiedy w fabule pojawia się już Thor, jest już po tym wstrząsającym podstawami świata superbohaterów evencie. W którym zresztą, jak pamiętamy Thor brał udział. W wersji, którą powracający z zaświatów superbohater nazwie już za niedługo, podczas efektownej walki z Iron Manem, abominacją. Dzięki tym punktom stycznym różnych fabuł mamy okazję sprawdzić, jak łączą się w Marvelu poszczególne serie w obrębie ważnych wydarzeń i jak twórczo wykorzystuje je J. Michael Straczynski. Jednak jego opowieść jest o czymś innym, a głównym jej aktorem oprócz Thora staje się – chyba nie mogło być inaczej – Loki. Tym razem jednak w kobiecej postaci. 

Pierwsze sześć zeszytów tej historii mogliśmy przeczytać kilka lat temu w ramach WKKM. Niektórzy tyle lat musieli poczekać na rozwiązanie cliffhangera z końcówki tego albumu, ale to co najważniejsze dokonało się w tych właśnie zeszytach. Thor, mimo że martwy powraca na Ziemię – sprawny twórca potrafi to rzecz jasna dobrze uzasadnić. Po zmartwychwstaniu jest nostalgiczny, ewidentnie zmieniony tym doświadczeniem i postanawia odtworzyć Asgaard. Tylko on posiada taką moc i w efekcie nad pustkowiem Oklahomy, z pewnych względów zawieszony w powietrzu, Asgaard w końcu góruje swym majestatem nad tą częścią USA. Tak zaczyna się długa historia, pełna fascynujących zwrotów akcji i przede wszystkim płynącej bez żadnych przeszkód narracji Straczynskiego, który rozwija swoją historią powoli, nie spiesząc się z prezentowaniem kolejnych punktów kulminacyjnych, po prostu w swoim stylu, który musiał w czasach regularnych, zeszytowych wydań doprowadzać komiksowych fanów do szaleństwa, tak bardzo chcemy wiedzieć, jakie będą rozwiązania najistotniejszych w tym komiksie wątków. 

“Thor” Straczynskiego ma w niektórych momentach podniosły, nostalgiczny ton, a jego bohater rzeczywiście jawi się nam jako istota o boskiej mocy i takimż spojrzeniu na świat. Dlatego tak dobrze jest czasem uciec od tej boskiej intensywności do świata Donalda Blake i trzech boskich kompanów Thora, Fandrala, Volstagga i Hohuna. Dzięki Donaldowi wydarzenia i czyny wydają się bardziej ludzkie i przyziemne, a dzięki zabawnej trójce mamy w tej serii więcej niż odrobinę humoru. Szczególnie pomieszanie spraw boskich z czysto ludzkimi (kwestie kanalizacyjne w Asgardzie) daje dużo czytelniczej radości. Lżejszy w tonie wydaje się być również wątek młodego Ziemianina, Billyego i bogini Keldy, których łączy coraz mocniejsze uczucie, jednak w miarę lektury ta wydawałoby się poboczna opowiastka staje się kluczowa dla całej fabuły. Sprawy ludzkie versus boskie w sferze uczuć są tu opisane w intrygujący sposób, a cały wątek w pełni wybrzmiewa w finale albumu. 

Szkoda jedynie, że finał nie przynosi ostatecznych rozstrzygnięć w tej rozwijanej przez Straczynskiego opowieści. Thor, nad którym w pewnym momencie scenarzysta  zakończył pracę to tradycyjny ongoing, wydarzenia toczą się więc dalej, (serię przejął od numeru 604 Kieron Gillen), a my zostajemy w dużym stopniu na głodzie i z niewiedzą, co do dalszych losów bohaterów. A czy będziemy mogli je poznać po polsku, to już pytanie do wydawcy.

Thor

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz: J. Michael Straczynski. Rysunki: Olivier Coipel. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Egmont 2022

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Opowieści makabryczne – graficzne adaptacje klasycznej nowelistyki grozy [recenzja]

Joan Boix – „Opowieści makabryczne” to uzupełnienie kolejnej z białych plam na mapie komiksowego horroru …

Leave a Reply