Na nowy komiks Rutu Modan musieliśmy czekać u nas dobrych kilka lat. A jak już się ukazał, to po lekturze ręce same składają się do oklasków.
Okładka “Tuneli” mówi nam niewiele – oto cztery postacie patrzą przed siebie, czyli również w stronę czytelnika, dwie z nich mają w rękach robocze narzędzia, w tle zaś jest zarysowane wejście do tunelu, a to oznacza że tytuł komiksu jest najwidoczniej dosłowny. Wśród tych czterech postaci jest Nili, główna bohaterka tej historii, córka izraelskiego archeologa, która odziedziczyła po ojcu zamiłowanie do prac wykopaliskowych. “Tunele” zaczynamy jednak od sekwencji teoretycznie niezwiązanej z tematyką komiksu – od kadrów z grą fantasy na ekranie telefonu, w którą gra syn głównej bohaterki nazywany przez nią Doktorkiem.
Chłopiec niemal przez całą fabułę nie odrywa się od telefonu, czy raczej od telefonów, bo żeby kontynuować zabawę, wystarczy mu pożyczony od kogokolwiek zamiennik. Czy to w ogóle ważny dla przebiegu historii wątek Czy Rutu Modan poucza nas na jego przykładzie o rozpadzie więzi rodzinnych itd. w ten deseń… no nie, nie w tym przypadku. Życie jest bowiem tak nieprzewidywalne, że różne skille często się w nim przydają, a sama autorka ze swoim ironicznym spojrzeniem na świat nie ma zamiaru w “Tunelach” moralizować. Jest bardziej jak Kurt Vonnegut i opowiada o poważnych, a nawet bardzo poważnych sprawach z dystansem i przymrużeniem oka, hojnie korzystając jak amerykański pisarz z dobrodziejstw popkultury.
Główny temat “Tuneli” wydaje się mniej poważny, wyciągnięty żywcem z filmów o Indianie Jonesie. U kolekcjonera antyków, który postanawia przekazać izraelskiemu uniwersytetowi swoją kolekcję Nili trafia na tabliczkę z inskrypcją, która może prowadzić do wielkiego, można rzec że biblijnego w wymiarze archeologicznego odkrycia. Od tego momentu zaczyna się gra o prawo do artefaktu, potem o prawo do przygotowania wykopalisk, gra pozorów, gra pomyłek, w końcu też gra dwóch narodów, kiedy i Izraelczycy, i Palestyńczycy zaczynają rościć sobie prawo do tytułowych tuneli.
Na wspomnianej wyżej okładce widzimy przedstawicieli obu tych narodów i gdybym o tym nie napisał, pewnie nie mielibyśmy intencji by na podstawie tej grafiki dokonywać jakichkolwiek geograficznych, etnicznych czy religijnych podziałów. Jakby Rutu Modan mówiła do nas wprost – patrzcie, oto czwórka bohaterów (jest ich rzecz jasna w komiksie więcej) z podobnym celem, jakby sama zdziwiona swoją postawą uchwyconą w kadrze choćby z tego właśnie powodu, że mogą być na nim razem i jakoś nic strasznego z tego nie wynikło. I generalnie w tej opowieści o to chodzi Rutu Modan, o współistnienie bez podziałów, które jak dobrze wiemy, w tej części świata jest w zasadzie niemożliwe.
Możliwe jest za to napisanie jednocześnie ciepłej, groteskowej, a nawet szalonej fabularnie historii o perypetiach związanych z poszukiwaniem biblijnego skarbu, tak ważnego dla narodu Izraela (i nie tylko). Trochę zmazują nam uśmiech z ust ostatnie plansze z “Tuneli”, które mówią wprost jak jest naprawdę, A jednak wymowa komiksu, który w podtekście jest niemal rozpaczliwą próbą połączenia czegoś, czego nie da się połączyć nawet za wszelką cenę ( także za cenę ujawnienia orientacji seksualnej poszczególnych bohaterów) budzi u czytelnika moc pozytywnych wrażeń. A że nie może być tu tak, jak w myśl powiedzenia o tym, że wszystko dobre co się dobrze kończy, tylko podkreśla wagę opowiedzianej przez Rutu Modan historii.
Tunele
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz i rysunki: Rutu Modan. Tłumaczenie: Zuzanna Solakiewicz, Gregory Zvika Portnoy. Kultura Gniewu 2022