Gorący temat

Upload, sezon 1 – cyfrowe życie po życiu [recenzja]

Komediowy serial “Upload” platformy Amazon Prime może nie mówi nam nic nowego w ramach fantastyki naukowej bliższego zasięgu, ale za to opowiada o międzyludzkich problemach w tak urokliwy sposób, że dzięki temu pokazywana tu przyszłość może wydawać się trochę mniej straszna. 

Fabularny koncept oparty jest na szeroko eksploatowanym w popkulturze motywie przeniesienia i załadowania ludzkiej świadomości do pamięci komputera. Świadomość jest oparta na wspomnieniach, więc jeśli tylko któreś z nich zostaną wykasowane, cyfrowy konstrukt będący odpowiednikiem żyjącego człowieka nie będzie ich pamiętał. W “Upload” ładuje się wspomnienia ludzi do komputera po ich śmierci. Ten (w cudzysłowie) luksus dotyczy tylko wybrańców, których na to stać, dzięki czemu w obiegu funkcjonują różnorakie, mniej lub bardziej wypasione wersje cyfrowego nieba. I właśnie do takiego miejsca – w wersji tej bardziej wypasionej – trafia po niespodziewanej śmierci główny bohater, młody programista Nathan Brown. 

Cyfrowe niebo Lake View w usłudze firmy Horizen okazuje się mieć wiele odcieni piekła. Nathan jest zależny od widzimisię i humorów narzeczonej, która opłaca tam pobyt jego cyfrowej wersji. Szczególnie dotkliwie wygląda w serialu wątek z niebem w wersji dwóch Gigabajtów, kiedy użytkownik dostaje do dyspozycji najmniejszy pakiet danych i po jego wykorzystaniu – powiedzmy oględnie – jego sytuacja nie jest zbytnio wesoła. Cyfrowe niebo to po prostu usługa jak każda inna, ze sprawującą nad nim bezpośrednią pieczę ludzkim działem obsługi klienta, którego pracownicy przecież niekoniecznie muszą lubić swoją pracę. 

Ale to właśnie na tworzącej się relacji między Norą, pracownicą tegoż działu obsługującą avatara Nathana a nim samym, tworzy się wykraczająca poza zwykły profesjonalizm relacja. Mamy tutaj jeszcze kryminalny wątek, ale w “Upload” najlepiej sprawdza się podana w nienachalny sposób obyczajowa wizja przyszłego świata bez właściwości, w którym technologia pozornie ułatwiająca życie w rzeczywistości dławi indywidualizm. Świat przedstawiony twórcy zresztą sukcesywnie rozbudowują, tworząc różne warianty cyfrowego życia przecinającego się z tym fizycznym. Wszystko jest podane w komediowym (acz nierzadko w gorzkim) tonie i to właśnie lekka forma uwiarygodnia fabułę i jej bohaterów. Bardzo dobrze wypada w głównej roli Robbie Amell (brat Stephena, znanego z “Arrowa”), który udanie bawi się rolą i odnajduje w swojej postaci spore pokłady refleksyjnego komizmu. Szarżuje aktorsko w roli jego narzeczonej Allegra Edwards, tworząc pozornie jednowymiarową i zarazem nieznośną postać. Dopełnia tego trio Andy Allo w roli Nory grając postać, która stara się nie zwariować w tym nieprzyjaznym świecie przyszłości, będącym w wielu aspektach krzywym zwierciadłem tego naszego.

Zaskoczenie budzi fakt, że serial będzie miał drugi sezon, bo w trakcie seansu wydawał się być historią tworzoną pod tylko jedną serię. Płakać z tego powodu na pewno nie będziemy, ponieważ mamy do czynienia z udaną, odprężającą i pomysłową produkcją, którą można określić jako połączenie eksploatującego naszą przyszłość “Black Mirror” z komediowo-filozoficznym “Dobrym miejscem”. A że obydwie produkcje były wyjątkowo udane, można uznać “Upload” za rodzaj tematycznego pomostu, który łączy w sobie  walory obydwu tych seriali. 

Upload, sezon 1

Nasza ocena: - 75%

75%

Twórcy: Greg Daniels. Obsada: Robbie Amell, Andy Allo, Allegra Edwards i inni. Amazon Studios 2020

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Infamia – romska etiuda o dorastaniu na pograniczu dwóch kultur [recenzja]

Bardzo kusi, by określić Netflixową „Infamię” romską wersją Szekspirowskiego „Romea i Julii”. Kusi, ale chyba …

Leave a Reply