Andrzej Sapkowski – niejako mimo woli, bo wpierw za sprawą znakomitej serii gier – stał się przysłowiową „kurą znoszącą złote jaja” I choć netflixowski serial oparty na kultowym cyklu powieściowym jest – mówiąc oględnie – daleki od doskonałości, to nie zmienia to faktu, że podbija na całym świecie popularność białowłosego zabójcy potworów. Nic więc dziwnego, że co rusz kolejne popkulturowe media starają się co nieco z tego wiedźmińskiego tortu uszczknąć dla siebie. Z różnym skutkiem i nie zawsze potrzebnie.
Pierwszy zeszyt nowej serii od Dark Horse Comics ( za polską edycję odpowiada niestrudzone na tym polu Wydawnictwo Egmont) – „Ziarno prawy” to dość wierna komiksowa adaptacja opowiadania pod tym samym tytułem (które, notabene, stało się kanwą najlepszego – bo najwierniejszego z oryginałem – z serialowych odcinków). Za scenariusz w komiksie odpowiada Jacek Rębiś, a za rysunki Jonas Scharf. I przyznam, że choć sięgałem po ten zeszyt z ciekawością, to zastanawiałem się jednocześnie, czy w ogóle próba adaptacji w takiej formie jest potrzebna? A po lekturze – kiedy już wiem, że projekt w ogólnym ujęciu się udał, nadal zastanawia mnie zasadność takiego zabiegu, który niezmiennie jawi się jako skok na kasę, odcinanie kuponów od pomysłu, jaki coraz lepiej (nachalniej?) radzi sobie z monetyzowaniem własnych treści.
Bo warto podkreślić, że jest to wierna adaptacja, z gruntu nie wnosząca do wiedźmińskiego świata niczego nowego. Ani nowej historii, ani ciekawej, oryginalnej konwencji (jak choćby „Wiedźmin. Ronin” do scenariusza Rafała Jakiego). Ot, przekłada na język graficzny to, co słowami odmalował już wystarczająco dobrze sam mistrz Sapkowski. I w tym przypadku mam nieodparte wrażenie, że wersja komiksowa spłyca wymowę całości właśnie poprzez odarcie ze stylistyki językowej, jaką autor oryginału niezwykle sprawnie operuje. Rębiś nie tyle dobrze sobie poradził, co zwyczajnie nie bardzo miał gdzie się wykazać. Ot, przetransferował historię na scenariusz komiksowy, mając wszystko – dialogi, fabularne twisty, akcenty etc. już przygotowane i podane na tacy. Konkluzja jest więc taka, że scenarzysta komiksowy przede wszystkim niczego nie zepsuł (scenarzystom serialowym już tak dobrze w tym zakresie nie poszło).
Jeśli chodzi o stronę graficzną, to tutaj trzeba przyznać, że jest dobrze. Scharf wprawnie oddał klimat ponurej baśni, oscylującej blisko, jeśli jeszcze nie czystego horroru, to przynajmniej fantastyki grozy. Jego kadry są starannie rozplanowane, uwypuklają kluczowe dla planszy elementy, a całość utrzymuje się w odpowiednio mrocznej, ponurej estetyce, pasującej do fabularnego sztafażu. Widać, że rysownik czuje, rozumie podejmowany sztafaż fantasy, że odnajduje się w nim należycie. Całość jest trochę krótka – ale to już specyfika zeszytówek. Nie powiem, że nie przywitałbym z uśmiechem solidnego, zbiorczego tomu z kilkoma przynajmniej adaptacjami wiedźmińskich opowiadań. Może kiedyś.
Na chwilę obecną mamy pierwszy zeszyt serii, która sprawdza się w swojej kategorii i choć nie wnosi niczego nowego, to jest za to znakomitym otwarciem dla tych, którzy jeszcze się z wiedźmińską serią (literacko) nie zetknęli. To trochę takie zaproszenie do świata Sapkowskiego, który można znać z gier, ewentualnie serialu. Szansa posmakowania jego specyfiki. Poza tym rzecz obowiązkowa dla najzagorzalszych fanów Wiedźmina, wiadomo.
Wiedźmin. Ziarno prawdy
Nasza ocena: - 65%
65%
Scenariusz: Jacek Rębiś. Rysunki: Jonsa Scharf. na podst. prozy Andrzeja Sapkowskiego. Wydawnictwo Egmont. 2022