Gorący temat

Zakazany port – marynistyczna opowieść przesiąknięta duchem angielskiego romantyzmu [recenzja]

„Zakazany port” to komiks, który na pierwszy rzut oka zdaje się być tworem aż do bólu prostym. Niedbałe szkice, wyraźnie podkreślona kreska ołówkiem – to, przy pierwszym spojrzeniu, sprawia wrażenie jeszcze półproduktu, zamiast gotowego dzieła. Sama historia, po kilku pierwszych stronach sugeruje zgrabnie napisaną, ale jednak prostą przygodówkę w duchu dzieł R.L. Stevensona czy A.D. Howdena Smitha. Jednak z każdą kolejną planszą historia pochłania nas coraz bardziej, a pozornie niedbałe, niedokończone szkice zaczynają urzekać miękkością i zaskakującym dynamizmem. Ach, i jest jeszcze poezja. Romantycy angielscy w natarciu, jakiego komiks chyba jeszcze nie widział!

Dzieło Teresy Radice (scenariusz) i Stefano Turconi (rysunki) naprawdę w pierwszej chwili sprawia nieco niepozorne wrażenie. Jednak jest to tylko wstęp do niezwykłej uczty komiksowej, jaką znów zaserwowało nam Wydawnictwo Mandioca. Początkowo to niczym niewyróżniająca się historia o Ablu – młodym rozbitku, który wyłowiony z morza nie pamięta niczego, prócz własnego imienia. Nie wiadomo, na jakim płynął statku, jak się dokładnie nazywa, ani skąd pochodzi. Jednak jego umiejętności żeglarskie i obycie z marynarską codziennością świadczą, że nie może on być byle początkującym majtkiem… Równolegle toczy się historia trzech sióstr, prowadzących gospodę i ich ojca, zaginionego w tajemniczych okolicznościach, oskarżonego o zdradę, morderstwo i kradzież kapitana okrętu. Tego samego okrętu, który uratował Abla z morskiej toni.

Z każdą następną stroną autorka odkrywa kolejne elementy o wiele bardziej złożonej układanki, niż możemy się na początku spodziewać. W dodatku układanki, w której znajdzie się delikatny, zgrabnie zaimplementowany wątek fantastyczny. A także mnogość poezji, o której wspominałem na wstępie. I nie ma się co bać, nawet ci, którzy nie są z wierszami za pan brat, tym razem mogą ulec niezwykle ujmującym frazom angielskich romantyków, od Wiliama Blake’a, poprzez Samuela Taylora Colerige’a do Williama Wordswortha. I nie są to na siłę wciskane cytaty, ale zgrabnie wplecione w fabułę, dobrze ją ilustrujące, nadające jej głębszego, bardziej fascynującego wydźwięku elementy. Bohaterów fascynują czytane i deklamowane wiersze, bowiem odnajdują w nich odzwierciedlenie własnego życia, zmagań z morzem i samotnością w czasie służby na okręcie – kiedy bliscy, niejednokrotnie na wiele miesięcy pozostają na lądzie – ale też bolączkami miłości, która nie może się spełnić, co czyni ją na wskroś tragiczną, jak i z definicji romantyczną zarazem. Teresa Radice określa swój scenariusz jako komiksową operę w czterech aktach i nie jest to określenie nietrafione. Wręcz przeciwnie – świetnie definiuje ten niezwykły komiks, który rozkłada akcenty nietypowo jak na opowieść o wilkach morskich. To historia przygodowa, jednak nie tyle stawiająca na mroczne, awanturnicze strony żeglarskiego życia, co skupiająca się na jej bardziej emocjonalnym aspekcie. I nie oszukujmy się, tylko autorka (nie autor) potrafiłaby w tak fascynujący sposób oddać niuanse miłosnych rozterek, tragizm tęsknoty i cierpienia po stracie miłości. Śmiem twierdzić, że żaden mężczyzna (przynajmniej współcześnie) nie zdołałby ująć tego w sposób tak adekwatny i poetycki, ale zarazem bez epatowania kiczem i przesadną egzaltacją. Radice prowadzi swoją historię bardzo starannie i z wielkim wyczuciem stopniuje napięcie. Kolejne rozdziały odsłaniają coraz więcej z tej magicznej opowieści, a my coraz wyraźniej dostrzegamy rzeczywiste oblicza bohaterów. A większość nie podlega jednoznacznej ocenie moralnej, bowiem – tak jak w życiu, prawda kryje się pod powierzchownością, lubiącą mylić. Finał jest z jednej strony przesycony smutkiem, okraszonym iskrą nadziei, a z drugiej, trudno po samym charakterze opowieści oczekiwać jakiegokolwiek innego. Ten, który zaoferowała nam autorka uznaje za chyba najsłuszniejszy.

Graficznie jest bardzo ciekawie. W dobie rysowania na tabletach graficznych, podrasowywaniu szkiców komputerowo, rysunki Turconiego biją wręcz po oczach swoją surowością. Ale w takim typie grafik nie sposób ukryć niedociągnięcia czy warsztatowe braki. A w przypadku włoskiego artysty niedbałość jest tylko pozorna, w rzeczywistości stanowiąc przykład ciekawej i z pewnością przemyślanej kreacji. Miękkość tej kreski, dynamizm poszczególnych kadrów, często rozmywające się tło, mające podkreślać bezmiar przestrzeni morskich obszarów, ale też podkreślania elementów pierwszego planu sprawiają naprawdę duże wrażenie. Owszem, z początku musiałem się nieco oswoić z takim surowym typem rysunku, ale muszę przyznać, że było to spotkanie odświeżające, przypominające klasyczną sztukę komiksu w jej niejako pierwotniejszej formie.

„Zakazany port” nie jest komiksem wybitnym – do jakich przyzwyczaiło nas już Wydawnictwo Mandioca – co z pewnością nie zmienia faktu, że jest komiksem bardzo dobrym. Lżejszym, niż zwykle oferuje ten wydawca, ale jednocześnie stanowiącym świetną ofertę na gorące, wakacyjne miesiące. Komiks nie musi koniecznie przełamywać schematów, przekraczać barier czy zawierać w swojej treści niezliczonych odniesień kulturowych. Może być po prostu piękną, napisaną z wyczuciem, romantyczno – przygodową opowieścią. Taki właśnie jest „Zakazany port” – słodko gorzka, ujmująco piękna i smutna zarazem historia miłości, która nie mogła się spełnić, nadziei, która przezwycięża śmierć i sprawiedliwości, która zawsze upomni się o swoje.

Zakazany port

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz Teresa Radice. Rysunki Stafano Turconi. Wydawnictwo Mandioca 2021

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

XIII. Wydanie zbiorcze. Tom 1 i 2 [recenzja]

Po raz pierwszy czytałem „XIII” jakieś dwadzieścia lat temu, z drugiego polskiego wydania od wydawnictwa …

Leave a Reply