Gorący temat

Abyzou – koszerna groza [recenzja]

Horrory sięgające po inspiracje w stronę folkloru to zawsze rzecz w kinie gatunkowym mile widziana o tyle, że wykonująca choćby ten minimalny wysiłek, by czas ekranowy wypełnić czymś oryginalnym. Cóż jednak z tego, jeśli nawet najbardziej obiecujący pomysł, może utonąć w morzu przewidywalnych rozwiązań?

Ów folklor w „Abyzou” zawiera się już w polskim tytule produkcji – głównym aktorem całego przedstawienia będzie nie kto inny bowiem, jak wywodzący się z chasydzkiej tradycji demon, odpowiedzialny za poronienia i śmierć niemowląt. Zanim jednak w filmie Olivera Parka ten przejdzie do działania, historia pozwoli nam zapoznać się z ludzkimi bohaterami. Oto bowiem na pierwszym planie mamy Arta i Claire, po latach powracających w rodzinne strony tego pierwszego, by podreperować napięte rodzinne relacje. Choć dla Arta wizyta powinna mieć więc wymiar przede wszystkim personalny, ukrywający przed małżonką problemy finansowe mężczyzna zamierza doprowadzić do sprzedaży rodzinnego domu pogrzebowego – będącego jednocześnie dorobkiem życia jego ojca. Sprawy znacznie jednak się skomplikują, gdy bohater przypadkowo uwolni siłę, przed którą nie będzie ucieczki.

Trudno powiedzieć, by portfolio Olivera Parka zaskakiwało szczególnym rozmachem – w filmografii reżysera znajdziemy jedynie współtworzone z Jasonem Bognackim „Nightmare Radio” z 2019 roku. Brak doświadczenia bynajmniej nie jest jednak czymś, co w kinie gatunkowym twórcę z miejsca by dyskwalifikowało. Całkowicie przeciwnie wręcz – na dowód tego z jakim rozmachem wkroczyć można na scenę filmowej grozy służyć może Ari Aster ze swoim „Dziedzictwem, Hereditary”. Ci którzy w tym momencie nabierają nadziei na podobny przełom, odejdą jednak rozczarowani. Mimo tego bowiem, że oba filmy łączy stanowiąca źródło inspiracji demonologia, jej wykorzystanie stawia je na przeciwnych biegunach kinematograficznej rozrywki. Tam gdzie Aster rozbił co się dało, by jeżyć włos na karku przygniatającą atmosferą niewidzialnego zagrożenia, „Abyzou” zdaje się na stare i sprawdzone triki, które powszednieją szybciej niż zdążymy powiedzieć „jumpscare”.

A tych w różnych konfiguracjach w filmie Olivera Parka w istocie znajdziemy bez liku. Powiewające prześcieradła ewidentnie skrywające pod sobą jakieś sylwetki, pojawiające się z nagła trupioblade dziewczęta wydobywające z siebie rozsadzające bębenki w uszach piski, skrzypiące podłogi i drzwi uchylające się bez udziału siły trzeciej – cały ten gatunkowy arsenał bezrefleksyjnie oddaje salwę w kierunku widza… i o dziwo, ma zupełnie niezłą siłę przebicia. Za taki stan rzeczy odpowiada przede wszystkim realizacja – o ile Parka ganić można za podążanie schematami, a „Abyzou” jawi się przez to niemal jak produkcja wygrzebana z czyjejś zakurzonej kupki pudełek z DVD, tak już trudno odmówić jej znakomitej, bo bogatej w detale i nastrojowej scenografii, umiejętnego grania oświetleniem, czy wreszcie wcale niezgorszego (zwłaszcza biorąc pod uwagę budżet) CGI. Całkiem przyzwoicie wypada też scenariusz, który dość mocno dającą się we znaki przewidywalność potrafi niekiedy nadrabiać klimatycznymi scenami rodem z „Autopsji Jane Doe”, czy autentycznie interesującymi momentami gdy tytułowy demon zabawia się z percepcją bohaterów.

Choć ambicje „Abyzou” nie sięgają dalej niż granice bezpiecznego i niezobowiązującego straszaka, mimo wszystko w swojej kategorii wypada on jednak dość wyraźnie ponad średnią. Jeśli więc podstawowym celem potencjalnego wieczornego seansu ma być kilkukrotny wzrost tętna po którym można bez większych obaw przed koszmarami zanurzyć się w objęcia Morfeusza, Oliver Park dostarcza wystarczająco wiele powodów, by wybrać nań właśnie jego film.

Foto © Forum Film Poland

Abyzou

Nasza ocena: - 65%

65%

Reżyseria: Oliver Park. Obsada: Nick Blood, Emily Wiseman, Paul Kaye i inni. 2022, USA/Wielka Brytania/Bułgaria

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply