„Brom XXX” to fanfik. Jednak w formie nietypowy, bo pisany przez samą twórczynię serii – Unkę Odyę. Określanie fanfikiem jednak nie jest na wyrost, bowiem to zabawa z postaciami z uniwersum Broma w sposób zgoła odmienny od tego, co serwowane jest w głównym cyklu. I przede wszystkim – tu mamy niegrzeczna zabawę tylko dla dorosłych. Z wszystkimi jej zaletami.
Zanim sięgnąłem po lekturę „Broma XXX” cholernie się bałem. Nie, nie scen erotycznych. W wieku lat czterdziestu rumienię się co najwyżej – całkiem, jak Brom – przy komplementach. Bałem się jednak koloru w tym komiksie. Przyzwyczaiłem się do kreski Unki w wersji czarno-białej, a poza tym, uwielbiam bezbarwne szkice, w których da się zobaczyć o wiele więcej szczegółów, jest w nich o wiele większa głębia graficzna… Więc z początku, przy pierwszych kadrach, trochę mnie – przyznaję – ten kolor w najnowszym, fanfikowo – autorskim Bromie uwierał. Ale po kilku, może kilkunastu stronach oswoiłem się z nim i już poszło. Może dlatego, że – pomimo satyryczno – pieprznej oprawy, to nadal ten sam Brom, którego uwielbiam z dwóch wcześniejszych tomów? I może też dlatego, że sceny erotyczne nie zastępują tutaj fabuły?
Przede wszystkim – nie brak tu humoru. Unka otwarcie bawi się swoimi postaciami, trochę je przed czytelnikiem odsłaniając (trochę, w sensie emocjonalnym, bo w fizycznym odsłania dokładnie wszystko i jeszcze więcej). Pokazuje oblicza bohaterów, jakich nie znaliśmy dotąd, ale które jakoś tak do nich pasują. I pasują do samej głównej, kanonicznej historii Broma. Mamy tu bowiem składowe centralnej opowieści, są nadnaturalne stwory, jest problem dojrzewającego, mocno niedopasowanego chłopaka, który nie bardzo potrafi się osobowościowo i emocjonalnie odnaleźć. Ale jest też seks, w przeróżnych konfiguracjach, czasem w realu, czasem w trakcie świadomego śnienia, które pozwala Bromowi realizować najbardziej niegrzeczne fantazje, na jakich realizacje na jawie nie może sobie (do czasu) pozwolić.
Unka wyraźnie się bawi, trochę traktując cały epizod z przymrużeniem oka, trochę nie wychodząc mimo wszystko z roli poważnej scenarzystki znakomitego komiksu. Brom XXX nie pretenduje do tego poziomu, ale robi to świadomie, z premedytacją. Ma być mruganiem okiem do czytelnika, ma być rozrywką, przerysowaną, opartą na mocno ironicznym podejściu do fałszywej, polskiej pruderyjności, przez którą komiks erotyczny – mimo coraz częstszych prób – pozostaje niszą w niszy. Mało jest wydawnictw, które serwowałyby komiks erotyczny na poważnie, woląc uciekać w satyrę i przerysowanie. Pojawiają się tytuły łączące erotykę z fantastyką (podobnie, jak robi to Unka, ale jednak na serio, w poważniejszym, niehumorystycznym tonie, jak np. „Pogańskie żądze” od Planety Komiksów), ale gros to albo publikacje zagraniczne (od Milo Manary począwszy, poprzez Guido Crepaxa, po Horacio Altunę i duet Trillo / Bernet) albo nawet polskie, jednak z gruntu sięgające po humor, który obłaskawia erotyczne perypetie bohaterów i mniej lub bardziej śmiałe wizje twórców.
Unka drzwi tutaj nie wywarza, idzie szlakami przetartymi już nieco (które może jeszcze nie są wybrukowaną aleją, ale mają rozmiar co najwyżej wąskiej leśnej ścieżki) i na których z pewnością czuje się dobrze. Jeśli to miał być odpoczynek pomiędzy częścią drugą Broma, a trzecią, to spodziewam się, że trójka – kiedy się pojawi – będzie prawdziwym sztosem. Bo Unka rozwija warsztat, tak scenopisarski, jaki i (przede wszystkim) graficzny. Rysuje coraz lepiej, coraz charakterystyczniej, ale i z dużą sprawnością w zakresie anatomii. Co w przypadku tego akurat komiksu z oczywistych względów uwidacznia się najsilniej.
Cóż polski komiks powoli, acz konsekwentnie wyzbywa się kompleksów, coraz śmielej eksplorując dotychczas mało uczęszczane rejony. I robi to z powodzeniem, serwując produkty, których nie musimy się wstydzić. Ani u nas, ani na Zachodzie, dużo bardziej w temacie komiksu erotycznego doświadczonym.
Sam seks w albumie pokazany jest naturalnie, bez przesadnej ekspresji, ale i – co za tym idzie – przerysowanej sztuczności. Zachowane są proporcje, jest niezłe kadrowanie i dobrze rozplanowane zbliżenia. Słowem – fachowo podana strona graficzna, uzupełniona o dobrze zbalansowaną mieszankę fizycznych aktów z całą ich oprawą, polegającą na rozmowach, na próbie nie do końca sprawnego budowania relacji, która jednak samo w sobie wypada autentycznie. Przede wszystkim Brom nie zgrywa tu, nie wiadomo jakiego macho. I to do niego pasuje.
Udało się Unce sięgnąć w typowo młodzieżowej dotychczas serii sięgnąć po seks i zrobić coś, co nie jest płytką pornografią, ale historią, pokazującą, że miłość fizyczna jest ogólnie spoko, a ludzie w okresie dojrzewania mogą próbować, smakować, sprawdzać, o ile robią to z głową na karku. To odarcie seksu ze zbędnej otoczki tabu nie poprzez afirmację przesadzonego wyuzdania, ale przez zaakcentowanie jego naturalności. A że bohaterowie Unki (i gościnni, z komiksów Kasi Witerschein i Łukasza Godlewskiego) nie są, bądź przestają coraz bardziej być dziećmi i zwyczajnie dorastają, to nie ma się co dziwić, iż sfera seksualności zaczyna ich interesować, być obecna w ich życiu. Całkiem, jak w realu i to kolejny plus dla Broma, że balansując na granicy fantazji, nadal potrafi nadążać za rzeczywistością.
A co do okładki – to kolejny sztos, nie dość, że świetnie wkomponowany w klimat samego tomu erotycznego, to i dopasowany do estetyki graficznej całej serii. Brawo!
Brom XXX (Brom 2,5)
Nasza ocena: - 85%
85%
Scenariusz i rysunki: Unka Odya. Wydawnictwo Best Comics 2023