Kilka lat temu Taika Waititi filmem “Co robimy w ukryciu” zachwycił widzów i krytyków i przebił się do filmowego mainstreamu. I na całe szczęście obawy, że serial na podstawie tej produkcji będzie jedynie odcinaniem kuponów od popularności pierwowzoru, w ogóle się nie potwierdziły.
Wyprodukowany przez stację FX “Co robimy w ukryciu” nie kontynuuje fabuły opowiedzianej w filmie, choć australijskie wampiry pojawiają się w niej w epizodycznych rolach. W zamian widzowie dostali nową, wspólnie zamieszkującą dom na Staten Island w Nowym Jorku grupę krwiopijców, Nandora, Nadję i Laszlo, których perypetie mają już dwa sezony, a trzeci niedawno zapowiedziano. Kluczową postacią jest tu jednak sługa Nandora, Guillermo, wypełniający tę rolę od dziesięciu lat i mamiony przez swego Pana wciąż niezrealizowaną obietnicą przemienienia go w wampira. Sytuacja pod koniec pierwszego sezonu skomplikowała się znacznie właśnie dla Guillermo, który po wyeliminowaniu wampirzego barona okazał się być potomkiem samego Van Helsinga.
Drugi sezon w jakimś stopniu kontynuuje ten wątek, ale nie na tyle, by przesłonił resztę fabuły. Twórcy hołdują dalej zasadzie by każdy epizod opowiadał osobną historię i w ten sposób dostajemy bardzo różnorodne pod względem tematycznym i humorystycznym odcinki potwierdzające, że te bądź co bądź sympatyczne wampiry są jednocześnie niereformowalnymi dupkami. I kiedy myślimy, że jednak coś zmieni się w końcowych epizodach, kiedy Nandor bardziej dbając o swoją wygodę zabiega o powrót Guillermo do domostwa, koniec końców okazuje się, że z własną naturą nie da się wygrać i wampiry tak jak były bufonami, tak nimi raczej pozostaną, co w brawurowy sposób podkreśla kreująca ich trójka aktorów..
Na tym właśnie zasadza się komediowość serialu realizowanego popularną techniką mocumentary, czyli stylizacji na dokument. Wampiry są niereformowalne, można wręcz powiedzieć, że konserwatywne w swoich poglądach. To właśnie nieprzystawanie do współczesnego świata jest osią komediowych zagrywek, które u widzów powodują salwy niepohamowanego śmiechu. Zresztą w serialu nie tylko możemy śmiać się z wampirów, ale i innych nadprzyrodzonych istot, choćby z wiedźm, choć i tak prym wiedzie tu akurat mało nadprzyrodzona postać, czyli w genialny wprost sposób wykoncypowany przez twórców wampir energetyczny Colin Robertson, którego postać w drugim sezonie jest rozwijana chyba w najciekawszy sposób.
Te dziesięć odcinków pokazują wydawałoby się nieskończony, prześmiewczy potencjał tej fabuły, która jednak przy braku bardziej nadrzędnej historii ma momenty, kiedy łapie zadyszkę. Jednak zawsze w takich momentach pojawia się epizod, który zawraca ją na właściwe tory i pokazuje wciąż niezawodne twórcze wyczucie jak choćby w odcinku z Markiem Hamillem grającym wampira poszukującego od dziesiątek lat Laszlo. To właśnie w tym odcinku Laszlo, który wydaje się być najsłabiej skonstruowaną postacią z trójki krwiopijców wznosi się na wyżyny absurdu, a fabuła zbudowana wokół jego perypetii sięga poziomu, którego dostarczał kiedyś “Latający Cyrk Monty Pythona”. I być może to porównanie ostatecznie zachęci tych, którzy wzbraniali się przed obejrzeniem serialu albo mieli go gdzieś na końcu kolejki. Po prostu – jeśli szukamy dobrego komediowego serialu, rzecz jasna w jakiś sposób specyficznego, ale też niezwykle ożywczego dla swojego gatunku, “Co robimy w ukryciu” jest obecnie najlepszym wyborem, dostarczającym fantastycznej, niepoważnej i mimo umieszczenia jej w kategorii dla dorosłych widzów, w dużym stopniu również uroczej dawki rozrywki.
https://www.youtube.com/watch?v=jJzlvevG-Ww
Co robimy w ukryciu, sezon 2
Nasza ocena - 80%
80%
Co robimy w ukryciu, sezon 2. Twórca: Jemaine CLement. Występują: Natasia Demetriou, Kayvan Novak, Harvey Guillen i inni. FX 2020.