Gorący temat

Czarny Staw – „Eerie, Indiana” na polskiej prowincji [recenzja]

„Czarny Staw” Roberta Ziębińskiego to pozycja w pewnym stopniu dla niego nietypowa. Literatura młodzieżowa to nie jest coś, do czego autor bezkompromisowej „Furii”, czy osobistego „Wspaniałego życia” nas przyzwyczaił. Jednak pierwszy tom nowej serii dla nastoletniego czytelnika – zresztą otwarcie sięgający po horrorowe motywy – okazuje się być lekturą nad wyraz przyjemną, odpowiednio straszną i zdecydowanie wartą uwagi.

Owszem, nie czytam nałogowo literatury młodzieżowej. Sięgam w tym zakresie po autorów już mi znanych, których literackich umiejętności niejako jestem pewien. Z rzeczy, które mocno ocierają się o horror w tym gatunku muszę wymienić choćby znakomity cykl Anny Kańtoch – „Tajemnica diabelskiego kręgu”, czy „Zmorojewo” Jakuba Żulczyka. I kiedy porównuję te książki z nową powieścią Ziębińskiego, to wcale nie wypada on gorzej od swoich koleżanek i kolegów po piórze.

Rozwód rodziców Kamila zmusza go do wyjazdu – wraz z matką – na przysłowiowy koniec świata. Do maleńkiej, zapomnianej przez świat wsi, gdzie mieszka jego babcia – osoba apodyktyczna, oschła, daleka do wzoru dobrotliwej staruszki, która by wnukowi chciała nieba przychylić.

Jednocześnie Czarny staw – prawda, że sama mieścina ma uroczo mroczną nazwę? – kryje w sobie o wiele więcej sekretów, niż tylko rodzinne tajemnice Kamilowej rodziny, a wiążą się one z zagadkowych zbiornikiem wodnym o dziwnej, zabarwionej na czarno wodzie i tragediach, które od lat się tam przydarzają… ale o których nijak nie da się znaleźć w mediach żadnych informacji.

Kamil przypadkowo spotyka grupkę przyjaciół, z którymi – jak to nastolatek – stosunkowo szybko się zaprzyjaźnia, dzięki wspólnym wrogom, czyli lokalnym, starszym od nich chuliganom.

Razem z nowymi kompanami postara się odkryć tajemnicę Czarnego stawu, ale też, trochę przypadkiem, pozna sekrety własnej rodziny. Co – notabene – wyjdzie wszystkim na dobre.

Powieść Ziębińskiego sprawnie operuje wątkami rodem z horroru, więc jest i straszno i miejscami krwawo, jednak bez przesadyzmu. Autor potrafi dać upust swojej – wyrosłej na pulpie – wyobraźni, tu jednak trzyma ją w ryzach, by nie przekroczyć pewnych granic makabry – wszak to książka dla młodzieży. Więc w dużej mierze całość opiera się na półsłówkach, na niedopowiedzeniach, na zgrabnym balansowaniu między klasyczną grozą, a powieścią obyczajową – co jest kolejnym zdecydowanym plusem w tej powieści. Relacje rodzinne Kamila – zdecydowanie nie należące do idealnych – są znaczącym elementem składowym fabuły. I – co ważne – stanowią wątek na równi ciekawy, co główna oś historii i sama tajemnica czarnego stawu. Ziębiński zgrabnie wciela się w nastolatka, oddając jego niepokoje, fascynacje, problemy. Jego relacja z matką jest świetnie rozpisana, może nie kryształowa, ale jednak wzbudzająca sympatię dla obydwojga. A postać babki – seniorki rodu, która łaskawie przyjmuje ich – wyrodną córkę i wnuka – pod swój dach to kolejny przykład sprawnie sportretowanej postaci, jaką zdecydowanie zbyt szybko ocenimy w trakcie lektury.

Całość oparta jest na starej legendzie, jednak zgrabnie zaadoptowanej do czasów współczesnych, z akcentem na wszędobylska technologię, na zamiłowanie współczesnego pokolenia nastolatków do gadżetów i internetu.

Ziębiński napisał historię, która świetnie się zaczyna, bardzo dobrze rozwija i może ciut za szybko i za łatwo kończy. Biorę poprawkę na fakt, iż jest to powieść dla młodzieży, jednak finał i rozwiązanie tajemnicy jeziora zdaje mi się zbyt proste… No, ale może się czepiam, wszak nastoletni wiek dawno mam już za sobą, a mimo to przecież z przyjemnością zagłębiłem się w lekturze tej książki, kibicowałem Kamilowi i jego przyjaciołom w nierównej walce przeciw zagrożeniom tego i nie tego świata, więc całość na pewno nie wypada źle.

Dla mnie głównym skojarzeniem z powieścią ( i zapowiedzią nowej serii) Ziębińskiego jest cudownie straszny serial „Eerie, Indiana”, który był dla mnie i mojego pokolenia pierwszym realnym zderzeniem z estetyką horroru. Współczesne nastolatki z pewnością docenią oczywiste skojarzenia serii ze „Stranger Things” , tyle, że osadzonym w realiach polskiej prowincji, z całą jej przaśnością i swojskością, która stanowi wyłącznie plus całej kreacji.

„Czarny staw” Roberta Ziębińskiego okazuje się nie tylko przyjemną rozrywką sam w sobie, ale też zapowiada znakomitą młodzieżową serię, która gatunkowi grozy może zaskarbić nowe pokolenia miłośników. 

Czarny Staw

Nasza ocena: - 80%

80%

Robert Ziębiński. Burda Książki 2020

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Wszystkie drogi prowadzą – umarł król, niech żyje król? [recenzja patronacka]

Umarł król, niech żyje król! Chciałoby się powiedzieć po lekturze drugiej książki Łukasza Kucharczyka. Bo …

Leave a Reply