Pod wspaniałą, premierową okładką nowego/starego komiksu Tadeusza Baranowskiego w większości kryją się historie dobrze znane wielbicielom talentu autora.
Urokliwy i dość jednoznaczny tytuł kryje w sobie historyjki tworzone w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku do belgijskiego magazynu komiksowego “TinTin”. Sama okładka z 2020 roku jest w pewnym stopniu myląca, ponieważ wydaje się zapowiadać materiały nieznane wcześniej polskim czytelnikom. W rzeczywistości wiele z nich znajdziemy w limitowanych wydaniach z dorobkiem Tadeusza Baranowskiego, ale też choćby w dostępnym na rynku albumie “Przepraszam, remanent”, jednak z pewną zasadniczą różnicą. O ile scenariusz jest w zasadzie taki sam, to niezgodności w graficznych szczegółach mogą nas niejeden raz zaskoczyć.
Niezgodności to może złe słowo, ponieważ po zestawieniu obok siebie nowego albumu wydanego przez Kulturę Gniewu ze starszymi i po rozpoczęciu szczegółowych porównań, czynność ta szybko zaczyna sprawiać autentyczną przyjemność. W późniejszym od historyjek z TinTinów albumie “Przepraszam, remanent” Baranowski przerysował na nowo te opowieści, ale nie kropka w kropkę i wychwytywanie mnóstwa szczegółowych różnic potwierdza opinię o wyjątkowym talencie artysty. Szczególnie urokliwie wygląda tu ostatnia plansza z “Wyprawy międzyplanetarnej””, znanej też jako “Kontakt”, na której w wersji tintinowej w roli zamiatacza występuje Pan Monsieur, a w wersji z “Przepraszam, remanent” Profesor Nerwosolek.
Pan Monsieur to również postać z okładki “Dymków z TinTina”, z wyglądu łącząca w sobie cechy kultowych bohaterów, Kudłaczka i Bąbelka. Jest on w albumie bohaterem historyjki, której tytuł jest również jego imieniem i podczas lektury nie ominą nas jak najbardziej zasadne reminiscencje z albumów o poszukiwaczach tajemnicy wody sodowej. Zresztą w wersjach tintinowych inaczej wygląda również profesor Nerwosolek, który jak wyjaśnia we wstępie redaktor i fan twórczości Baranowskiego, Mirosław Korkus, nosił tam groteskowo brzmiące imię: Profesor Magister.
Wstęp Korkusa wiele nam wyjaśnia, opisuje w zwięzły sposób karierę Baranowskiego na Zachodzie i szykuje nas na to, co dla zagorzałych fanów autora będzie w niniejszym wydaniu chyba najistotniejsze, czyli na dodatki. Znajdziemy w nich przepiękne plansze, które Baranowski stworzył do komiksu “Fanny Hill” i przygodowego, morskiego komiksu ze scenariuszem Mythica. Dymki są w nich jednak po francusku, ale nie umniejsza to estetycznej przyjemności z podziwiania talentu polskiego rysownika, choć czytelnik zostaje pozostawiony bez odpowiedzi na pytanie, czy te komiksy w ogóle ujrzały światło dzienne w postaci ukończonych albumów. Wcześniej mamy jeszcze graficzną impresję godną samego Moebiusa do utworu Jacquesa Brela , która w komplecie z planszami z dodatków stanowi tak naprawdę najciekawszą część “Dymków z TinTina”.
Owszem, całość materiałów z albumu budzi w nas uczucie pewnego niedostatku, być może lepiej te historie sprawdziłyby się jako dodatki do albumów poświęconych konkretnym bohaterom stworzonym przez Tadeusza Baranowskiego. Jednak fakt, że w jednym zbiorze, mamy wszystkie historyjki, które ukazały się w “TinTinie” po prostu honoruje dorobek kultowego autora. Tadeusz Baranowski jest już dla wielu z nas artystą, który po prostu zasługuje na wydanie jego prac w formie dzieł zebranych i jakkolwiek by ich nie oceniać ze względu na nieprzypadkowe podobieństwo do dobrze nam znanych historii, album “Dymki z Tintina, jak dymek z komina” idealnie wpisuje się w postulat pełnego udokumentowania twórczej drogi arcymistrza polskiego komiksu.
Dymki z TinTina, jak dymek z komina
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz i rysunki: Tadeusz Baranowski. Kultura Gniewu. Krótkie Gatki 2020