Gorący temat

Głęboka woda – thriller erotyczny bez erotyki [recenzja]

Ben Affleck i Ana de Armas w fabule „Głębokiej wody”, nowego thrillera, który można obejrzeć na Amazon Prime Video to chyba największy wabik na potencjalnego widza, jednak ten istotniejszy kryje się zarówno w osobie reżysera, jak i autorki powieści, na podstawie której powstał film.

Reżyser “Głębokiej wody” to sam Adrian Lyne, twórca takich erotycznych, filmowych hitów jak “Dziewięć i pół tygodnia”, “Fatalne zauroczenie” “Niemoralna propozycja” i “Lolita”. Od tego reżysera, którego nazwisko stało się synonimem filmowej erotyki należałoby oczekiwać w tym temacie kolejnej produkcji przekraczającej obyczajowe tabu, jednak film z Affleckiem i de Armas jest zadziwiająco zachowawczy pod tym względem. No dobrze, mamy w thrillerze nagą i często wyzywającą Anę de Armas, ale już Ben Affleck zachowuje się na ekranie  tak, jakby żona w ogóle seksualnie go nie interesowała. Natomiast to, czemu jego bohater poświęca najwięcej uwagi to hodowla ślimaków w specjalnie do tego przystosowanym pomieszczeniu, dlatego nie powinniśmy się dziwić, że najwyraźniej sfrustrowana i piekielnie atrakcyjna żona szuka życiowych podniet w ramionach innych mężczyzn. A to, z biegiem czasu podoba się mężowi coraz mniej, choć teoretycznie własnym zachowaniem dał wcześniej na to przyzwolenie. Słowem, widząc ostentacyjne zachowanie żony, robi się zazdrosny. Ale czy na pewno?

Pamiętamy zapewne zaciekłą, wyniszczającą, ale jednak  chemię między odtwarzającymi główne role w “Fatalnym zauroczeniu” Glenn Close i Michaelem Douglasem. W “Głębokiej wodzie” między Melindą a Viciem chemii nie ma w ogóle, ten drugi więcej uwagi i uczucia poświęca wspomnianym ślimakom i swojej rezolutnej córeczce. Coś po drodze musiało się stać, może rodzaj zawodowego wypalenia, może przejście na emeryturę po odniesionym sukcesie w branży nowoczesnej technologii? Vic nie jest w stanie spełnić oczekiwań Melindy, która w filmie Lyne’a kreowana jest na tą złą i niewierną wobec oschłego, a może zagubionego w swych uczuciach męża. Ten impas szybko jest jednak przełamany, kiedy Vic jednemu z adoratorów Melindy wspomina, że zabił jej poprzedniego kochanka. Tak po prostu. Młotkiem i po sprawie. Możemy się od razu domyślić, jakie wrażenie robią te spokojnie wypowiedziane słowa na młodym, zapatrzonym w Melindę mężczyźnie. Cóż, szybko postara się być jak najdalej od tak niestabilnego i nieprzewidywalnego układu.

Rzecz w tym, że nawet jako widzowie nie jesteśmy pewni, czy Vic mówił prawdę. Potem okazuje się, że po pierwsze jego słowa znajomi potraktowali jego żart, choć w świat już poszła odpowiednia plotka. Po drugie, ów wspomniany mężczyzna rzeczywiście zostaje znaleziony martwy, ale okazuje się że zginął w inny sposób. Częściowo, ale jednak, nietypowy żart się ziścił rodząc kolejne wątpliwości. Czy Vic rzeczywiście jest mordercą? Albo inaczej – może rzeczywiście powinien nim się stać, biorąc na celownik kolejnych adoratorów żony?

Adrian Lyne poszedł w “Głębokiej wodzie dosyć nietypową drogą. Sama postać Melindy wydaje się być charakterystyczna dla dawnego postrzegania przez hollywoodzkie standardy i jest tym samym rodzajem pułapki na widza, który w duchu może domagać się ukarania takiego zachowania, bez refleksji, skąd ono mogło się wziąć, bo przecież kiedyś, wcześniej, musiało być między tym dwojgiem inaczej. Dostajemy tym samym thriller erotyczny bez erotyki, co jest sporego rodzaju niespodzianką patrząc na wykonawców głównych ról, którzy aż proszą się o przedstawienie na ekranie całej gamy namiętności. Tymczasem z namiętności są nici, co prawda jest zazdrość, a być może bardziej potrzeba kontroli, która pcha Vica do działań.

Rezultat jest jeszcze bardziej zadziwiający, wyciągając na wierzch dwuznaczność stosunków między parą bohaterów i dwuznaczność podanej przez Adriana Lyne’a historii. Dzięki temu zabiegowi Lyne z gracją ucieka od szufladki zarówno thrillera erotycznego, jak i od obecnych wzorców gatunku skupionych na zaginionych dziewczynach. W “Głębokiej wodzie” chodzi o coś innego. Im bardziej ta historia idzie do przodu, tym mocniej czuć, że mamy do czynienia z rodzajem wyrachowanego (wyrafinowanego?) pastiszu, który rozkłada akcenty inaczej niż zazwyczaj w tego typu fabułach. Im bliżej końca, tym mocniej popadając w coraz bardziej groteskowe nuty. I to działa, także dzięki brakowi chemii między de Armas i Affleckiem i samemu zakończeniu.

Co ciekawe, w powieściowym pierwowzorze jest ono całkiem inne, bardziej dosadne, uciekające od gatunkowych gierek z widzami. Powieść “Głęboka woda” napisała Patricia Highsmith, książka została wydana w 1957 roku. Zdziwieni? Tak, mamy do czynienia z klasykiem od autorki “Utalentowanego Pana Ripley”, tyle że we współczesnych dekoracjach. A to jest jeszcze większą zachętą, by obejrzeć ten idący nietypową drogą thriller erotyczny bez erotyzmu.

Głeboka woda

Nasza ocena - 65%

65%

Reżyseria: Adrian Lyne. Występują: Ben Affleck, Ana de Armas i inni. 20th Century Studios

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply