Gorący temat

Oddech – buńczuczny flirt z nabokovską „Lolitą” w zaskakującym debiucie [recenzja]

Nina Igielska swoim debiutanckim „Oddechem” szturmem bierze rodzimy rynek literacki, pokazując, jak cienka granica przebiega pomiędzy literaturą gatunkową, a piękną. Jej książka jest prowokacyjna, skrząca od erotyzmu i napięcia, a zarazem subtelna i napisana iście poetyckim językiem, gdzie delektować się można zarówno samą opowieścią, jak i jej pojedynczymi zdaniami składowymi. Igielska zawojuje polski rynek w najbliższych latach. Jestem o tym przekonany.

„Oddech” w sposób otwarty flirtuje ze słynną nabokovską „Lolitą”, jednak sięga dalej, otwarcie pytając, co byłoby później? Igielska kreśli przyszłość wspomnianej, tytułowej bohaterki z kontrowersyjnej powieści, budując dalszy ciąg. Jeden z możliwych, ale jakże prawdopodobny scenariusz. Igielska zaczyna tam, gdzie Nabokov skończył, kreując bardzo odważny głos. Nie tyle nie chce pozostawiać w cieniu sławnego mistrza literackiego, ale stara się w sposób jednoznaczny spod jego wpływu wyzwolić, akcentując własną – i swoich postaci – niezależność. To nie ułomna kalka „Lolity”, przesuniętej w czasie. To pełnokrwista opowieść o emocjach, jakie kipią, naznaczone traumą. Romans nastolatki ze starszym, dojrzalszym mężczyzną stanowi nie tylko temat tabu kulturowego i społecznego, ale czyn moralnie co najmniej naganny, by nie rzec dosadniej. Dla Nabokova był celem samym w sobie, dla Igielskiej natomiast jest ledwie punktem wyjścia, podwaliną, na której buduje całą, misternie nakreśloną konstrukcję. Przewodnim motywem jest właśnie wspomnienie owej relacji intymnej. Obrazoburczej w samej swojej esencji, wciąż na nowo przeżywanej, pielęgnowanej w pewien sposób przez główną bohaterkę, doświadczającą traumatyzujące wspomnienie wciąż na nowo, ale wypartej wręcz z pamięci, ze świadomości przez drugiego jej uczestnika, inicjatora i prowokatora – Profesora.

Z jednej strony łatwo nam – z początku – określić swoje sympatie i antypatie, które odpowiednio kierujemy do Kai i Profesora, jednak z każdą stroną tej tajemniczej rozgrywki zaczynamy gubić się w domysłach, kto jest kim, kto jest winowajcą, a kto ofiarą. Pierwotny podział ról, w zdarzeniach z przeszłości wciąż jest domniemanie oczywisty. Ale już w czasie teraźniejszym, czy możemy z pełną odpowiedzialnością rozgrzeszyć Kaję z jej działań? Abstrahując od oczywistej odpowiedzialności i winy Profesora, którego obecne zachowania i celebryckie maniery względem młodych kobiet sugerować mogą bezpośrednią możliwość powtórzenia czynu sprzed laty, tak i Kaja zdaje się z premedytacją prowokować, zagiąwszy na pisarza parol. Może i słusznie, może i należy mu się doświadczenie gorzkiej zemsty ze strony niegdysiejszej kochanki, ale jednocześnie jego wina nie zmazuje odpowiedzialności kobiety za jej własne postępowanie. Owszem, możemy je zrozumieć, nakreślić ich źródło. Ale rozgrzeszyć zupełnie?

To opowieść niespokojna, dziwna, dwuznaczna. Prowokacyjna, ale w tym dobrym sensie. Sięgająca po kontrowersyjny temat, czyniąca swoisty, bynajmniej nie służalczy, hołubiący ukłon w stronę literackiej klasyki, ale jednocześnie próbująca zobrazować z gruntu realistyczny koncept sytuacyjny. I nakreślić możliwe konsekwencje nie tak znów czysto hipotetycznej sytuacji.

Zachwyca w powieści język. Pomijając już umiejętność autorki do budowania i podtrzymywania napięcia, do zawieszania czytelnika w tym nerwowym, podniecającym oczekiwaniu, kiedy nijak nie potrafi on odgadnąć następnego kroku bohaterów, w „Oddechu” niejednokrotnie pojedyncze, choćby i wyrwane z kontekstu zdanie potrafi zachwycić, oszołomić. Uderzyć do głowy, niby dojrzałe wino. Bo ta proza – mimo debiutu – jest taka właśnie. Dojrzała. Przemyślana. Z jednej strony serwująca poetycki rozmach,z drugiej zaś niezwykle oszczędna. Skromna, skąpa wręcz. Już pierwsze zdanie wytrąca nas ze swoistej strefy komfortu oczekiwań i spodziewanych po okładkowym opisie emocji, sugerując, że owszem, otrzymamy opowieść niezwykłą. Ale zupełnie odmienną niż to, czego się spodziewamy. Na wielu płaszczyznach inną od tego, co oferować zwykła nam literatura współczesna. „Oddech” jest powieścią, obok której nie sposób przejść obojętnie. Fabularnie zaskakuje, prowokuje. Kusi, czasem nawet zniesmacza. Nieodrodnie zachwyca stylistycznie, pokazując zakres warsztatu autorki, jej panowanie nad historią, ścisłą kontrolę nad własnym stworzeniem.

W „Oddechu” nic nie jest przypadkowe, nic nie jest zbędne. Nie ma tu niepotrzebnych wypełniaczy. A finalnie okazuje się oczywiste znaczenie tytułu, bo i my, i bohaterka możemy odetchnąć z ulgą, że cała historia dotarła do takiego, a nie innego końca. Jakiego? Tego oczywiście nie zdradzę, pozostawiając państwu szansę na odkrycie tej fascynującej opowieści. Wszystko przecież – od czasów biblijnych Adama i Ewy – jest opowieścią o relacji kobiety i mężczyzny. Rzecz tylko w tym, w ramach jakich ramach chcemy ją zamknąć. Igielska doskonale to rozumie.

Oddech

Nasza ocena: - 90%

90%

Nina Igielska. Wydawnictwo Agora 2022

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Serce pustyni – awanturniczo – przygodowa seria, jakiej nam brakowało [recenzja]

Robert Karcz powraca. A ja, jeśli przy pierwszej części – „Honor złodzieja” – jeszcze wahałem …

Leave a Reply