„Pamiętam tylko ogień” to kolejna powieść Anny Musiałowicz, w której autorka pokazuje, jak ciasno jej w jednoznacznej gatunkowej klasyfikacji. Wywodząc się z konwencji fantastyki grozy, eksploruje coraz to nowe obszary, sięga po szersze, niż owa groza, sztafaże estetyczne, jednocześnie nigdy zupełnie nie porzucając pierwotnego źródła przyjętej konwencji.
„Pamiętam tylko ogień” to proza tożsama z powieścią obyczajową, ale solidnie okraszona jest elementami fantastycznymi, co plasuje ją blisko tego, co zwykło się określać „realizmem magicznym”. Tutaj rzeczywistość, realizm opowieści splata się nierozerwalnie z tym, co magiczne, nadprzyrodzone. Nadnaturalizm jest uzupełnieniem obrazu, jego wypełnieniem, swoistym dopowiedzeniem. W przypadku „Pamiętam tylko ogień” to przeplatanie opowieści o staruszce Konstancji i jej zmaganiem się z ludzką o niej (nie)pamięcią, symbolicznie wyrażaną poprzez znikanie z kolekcji rodzinnych fotografii, z iście gaimanowskimi scenkami z trollem kryjącym się pod mostem i czekającym na podróżnych. Ów troll stanowi kolejnego – po Malutkiej, siostrzenicy wspomnianej Konstancji – narratora opowieści, dopełniającego konsekwentnie budowanego obrazu o tym, kim są kolejne powieściowe postaci oraz kluczowe, powracające niczym echo, wątki powieściowe, jak choćby pamiętany przez Malutką z dzieciństwa wielki pożar.
Ta fantastyczność to ciekawe narzędzie, które w sprawnych warsztatowo dłoniach Musiałowicz pozwala nam poznać drugą warstwę opowieści, złożyć w całość rozproszone, niczym pamięciowe okruchy, fragmenty całej układanki, większego obrazu.
To, co wyłania się finalnie, okazuje się nie tyle zaskakujące – bo taki finał uważny czytelnik będzie przeczuwał, dostrzegał już w trakcie lektury. Stanowi jednak zwieńczenie opowieści, zakończenie co najmniej fascynujące, a z pewnością konsekwentne, względem całej historii. Domyka ją w sposób należyty, w podobnym zresztą tonie, jak (również oparta o motyw [nie]pamięci) powieść Anny Kańtoch „Czeluść”. Tam też ludzka pamięć, pamięć jednostki definiowała istnienie.
U Musiałowicz jest podobnie, zbiorowa pamięć określa istnienie bohaterek. „Pamiętam tylko ogień” to więc kolejna w polskiej prozie okołofantastycznej powieść o pamięci.
O tym, o ile pamięć nas definiuje, czyni tym, jacy jesteśmy, kim jesteśmy. Pamięć jest tutaj nośnikiem naszego jestestwa, jakby określała poprzez postrzeganie nas, przez to, jak jesteśmy widziani, to, jacy jesteśmy. I czy w ogóle jesteśmy.
To również swoistego rodzaju historia o poszukiwaniu siebie. O niedopasowaniu w ramy, o docieraniu do własnego jestestwa, które determinowane jest przez przeszłość, przez to, co dziedziczymy, a co może być ciężarem, albo zbawieniem – w zależności jak to wykorzystamy.
Malutka staje w punkcie zachwiania, w momencie zagubienia życiowego, na swego rodzaju rozdrożu. Nie poradziła sobie jeszcze zupełnie z niedawną, przedwczesną śmiercią matki. Zakończyła związek, co miota ją pomiędzy swoistą ulgą a cierpieniem, wzbudzanym nie tylko przez dojmującą samotność, ale i przez poczucie niespełnienia, niepowodzenia – co zawsze wymaga przepracowania. I czasu.
Musiałowicz opowiada swoją historię emocjami. Troską, ale i zagubieniem. Nieumiejętnością radzenia sobie w relacjach, zwłaszcza w tych powierzchownych, które łączą nas z członkami dalszej rodziny, z jakimi połączeni jesteśmy bardziej niż więzami krwi, ledwie na wpół zatartymi wspomnieniami z dzieciństwa, z zamierzchłej przeszłości.
Tytułowy ogień też zdaje się być tutaj swoistym symbolem. Nie tylko powtarzalności zdarzeń, powracającego z pokolenia na pokolenie schematu, ale i swego rodzaju oczyszczenia. Nie tyle przerwania linii, ile powrotu do źródła, zatoczenia koła, aby historia mogła się powtórzyć. Bo przecież – tak czy inaczej – zawsze się powtarza.
Proza Musiałowicz okazuje się wyjątkowym zjawiskiem na polskim rynku. Zakorzeniona mocno w fantastyce grozy, całościowo się w niej nie mieści, wyrasta poza nią dalece, z jednoczesnym na tyle silnym umocowaniem w źródłowej konwencji, ze zupełnie od niej nie odbiega, nie wyzwala się, nie pozbywa korzeni. Miesza się tu proza mainstreamowa z horrorem i fantastyką, ale nakreślaną subtelnie, wplecioną starannie dla pogłębienia powieściowego wydźwięku. Obserwowałem rozwój warsztatu Musiałowicz, konsekwentnie prezentowany z powieści na powieść. Dało się na przestrzeni tych lat dostrzec również pewnego rodzaju poszukiwanie własnej literackiej przestrzeni, wywiedzione od wspomnianej fantastyki grozy, po flirt z powieścią obyczajową, aż po obecne usytuowanie gdzieś w gatunkowym „pomiędzy”, co jest charakterystyczne dla najwyższej klasy autorów w Polsce, jak choćby Łukasz Orbitowski, czy Jakub Małecki. Musiałowicz już zdecydowanie potwierdziła, że zalicza się do tego zacnego grona.
Sprawdź, gdzie kupić:
Pamiętam tylko ogień
Nasza ocena: - 90%
90%
Anna Musiałowicz. Wydawnictwo Pulp Books 2025