Połączenie thrillera akcji z elementami komediowymi w taki sposób, by te nie zdominowały filmu to wbrew pozorom wcale niełatwa sztuka. O ile współcześnie za wirtuoza podobnych zabiegów można uznać niewątpliwie Guya Ritchiego, nie znaczy to że inni twórcy nie próbują wtrącić swoich pięciu groszy.
Reżyserią i scenariuszem do „Pod ostrzałem” zajął się prawdziwy fachura sensacji, Joe Carnahan. Odpowiedzialny wcześniej między innymi za „Przetrwanie” Amerykanin doskonale wie jak przyrządzić filmową potrawę tak, by widz wiercił się z niepokoju w fotelu, a całkiem niedawno, wraz z „Poziomem mistrza” po raz pierwszy w karierze spróbował mariażu z nieco lżejsza tematyką. Eksperyment najwyraźniej musiał mu się spodobać, bo teraz, mając w ekipie swojego etatowego gwiazdora Franka Grillo i uzupełniając ją o weterana kina akcji Gerarda Butlera, postanowił pójść o krok dalej – i nakręcić film, który przy odrobinie dobrej woli można pomylić z produkcjami spod ręki wspomnianego wcześniej Brytyjczyka.
„Pod ostrzałem” to w gruncie rzeczy historia która niekoniecznie kluczy na boki w poszukiwaniu nowych wątków – aż nadto wystarcza jej bowiem ten główny, w którym ścigany przez zabójców na zlecenie nałogowy oszust Teddy Murretto (w tej roli Frank Grillo) zupełnie celowo trafia do policyjnego aresztu gdzieś na rubieżach stanu Nevada, w nadziei że zdoła uchronić go to przed niechybną śmiercią. Jak się okazuje, jego nadzieje na powrót do bezpieczeństwa okazują się płonne- w ślad za nim do więziennej celi trafia jeden z płatnych morderców Bob Viddick. To jednak ledwie wierzchołek góry lodowej problemów, bo wkrótce do potyczki dwójki mężczyzn dołączą również inne zainteresowane strony – stawiając tym samym w niebezpieczeństwie nieświadomych skali zagrożenia stróżów prawa.
Jako słowo się rzekło, mimo tematyki która niejako z góry zapewnia nam, że trup będzie ścielił się gęsto „Pod ostrzałem” daleko do ponurego tonu jaki często charakteryzuje mafijno-policyjne thrillery. Zwłaszcza w pierwszej połowie filmu, Joe Carnahan pod kątem komedii zdaje się być mocno zachowawczy, jedynie sygnalizując chęć nieco mniej ortodoksyjnego podejścia do gatunkowych schematów wymianami ciętych ripost między uwięzionymi w dwóch różnych celach przestępcami. Mało tego, z minuty na minutę atmosfera wyraźnie gęstnieje, a my podskórnie spodziewamy się, że od momentu kulminacyjnego dzielą nas ledwie minuty. I rzeczywiście – kiedy Carnahan w końcu popuszcza lejce, a na ekran wkracza przyodziany w kolorowy dres i dzierżący w dłoniach pęk balonów, psychopatyczny zabójca Anthony Lamb, „Pod ostrzałem” zamienia się w trudny do okiełznania rollercoaster ze znacznie mniej oczywistym scenariuszem niż początkowo mogłoby się nam wydawać. Nawet w swoich najbardziej intensywnych momentach, „Pod ostrzałem” nie zapomina o tym, by tu i ówdzie mrugnąć porozumiewawczo do odbiorcy, a następnie spróbować wyprowadzić go w pole.
Choć mimo tego trudno powiedzieć, by „Pod ostrzałem” próbowało wynajdywać koło na nowo, trudność przewidzenia jaki finał czeka na bohaterów to niewątpliwie jedna z kilku zalet nowej pozycji w portfolio Carnahana. W ślad za nią kroczy również znakomita wartość realizacyjna, z soczystymi scenami strzelanin na czele i zaskakująco dobry poziom aktorstwa. O ile o Butlera i Grillo pod tym względem trudno było się niepokoić, tak już prawdziwe perełki w postaci występu wspomnianego wyżej Lamba w wykonaniu Toby’ego Hussa i nieodstępującej dwóm ikonom kina akcji nawet na krok Alexis Louder w roli twardej policjantki Valerie Young, to coś co winduje poziom filmu znacznie powyżej gatunkowej średniej.
Ostatecznie więc „Pod ostrzałem” może zapewnić niezwykle przyjemne, niespełna dwie godziny seansu – takiego, który sam siebie nie traktuje całkowicie na poważnie, a swoje słabości w postaci pewnych gatunkowych klisz, potrafi obrócić na swoją korzyść. Cóż tu wiele pisać – panie Carnahan, po prostu dobra robota.
Foto © STXinternational
Pod ostrzałem
Nasza ocena: - 65%
65%
Reżyseria: Joe Carnahan. Obsada: Frank Grillo, Gerard Butler, Toby Huss, Alexis Louder i inni. USA, 2021.