“Popioły” na tle olbrzymiej komiksowej konkurencji, także pod względem wydania i rysunków to rzecz zwyczajnie niepozorna. Tymczasem lektura historii Alvaro Ortiza dostarcza więcej czytelniczej przyjemności niż niejeden komiksowy hicior.
Na temat autora i fabuły wydanych przez Timof Comics “Popiołów” nie wiedziałem praktycznie nic. Ominął mnie poprzedni komiks Ortiza, czyli “Murderabilia”, z którego pamiętam jednak okładkową ilustrację z kotami na froncie i dziś już wiem, że trzeba będzie tę lekturę nadrobić. Wszystko dlatego, że pod względem prowadzenia fabuły i wyjątkowo płynnej narracji, “Popioły” to jak na dzień dzisiejszy największa komiksowa niespodzianka tego roku i z wielką chęcią przyjrzę się innym tytułom Alavaro Ortiza.
To prosta historia z trójką outsiderów z okładki (Polly, Moho i Piter), którzy nie widzieli się od pięciu lat, aż w końcu jedno smutne wydarzenie zmusza ich do wyruszenia razem w drogę. Przeżyją podczas niej całę gamę niespodziewanych, groteskowych przygód, wyjętych niczym ze scenariusza do filmu Quentina Tarantino lub Guya Ritchie, tyle że przefiltrowanych przez wrażliwość i spojrzenie na świat, które znamy z filmów Jima Jarmuscha i pośrednio Davida Lyncha. To oznacza, że może być dziwnie, nietypowo i nieprzewidywalnie i rzeczywiście fabuła płynie od jednego do kolejnego dziwacznego zwrotu akcji, co jednak wcale nie odbiera jej ani wiarygodności, ani autentyczności zachowań u przedstawianych tu postaci. Może z wyjątkiem nie pokazanego na okładce, wyjątkowego bohatera “Popiołów” o imieniu Andres, który jest pocieszną i jakże ludzką w zachowaniu małpą jednego z bohaterów. Jej zwariowane (ale też w jakimś stopniu przemyślane) wyczyny potrafią doprowadzić nas rozbawić do łez.
“Popioły” to przy tym rodzaj bardzo przemyślanej kompozycyjnie opowieści drogi, która jest podana w tak lekki sposób, że sprawia wrażenie fabularnej improwizacji, którą w rzeczywistości twórca perfekcyjnie kontroluje. Kiedy trzeba przerywa rozwój fabuły znakomitymi i niezwykle interesującymi wstawkami na temat historii przemysłu krematoryjnego (stąd też tytuł “Popioły) lub cieszy nasze oczy (tak, bo małpa jest tu jedyna w swoim rodzaju) krótkimi solowymi przygodami Andresa. W tle zaś mamy powoli rozwijającą się historię ostatnich lat życia trójki pierwszoplanowych bohaterów oraz czwartej, nieobecnej cieleśnie postaci, kluczowej dla całej fabuły i jej doskonałego finału.
“Popioły” może wyglądają niepozornie, ale to sto osiemdziesiąt stron soczystej historii, podzielonej na szereg czasem mikroskopijnych kadrów, którą czyta się tak, jakby oglądało się pomysłowo zmontowany, sensacyjny film drogi. Ta sensacja jest jednak na tyle kameralna, że mimo niektórych scen wyjętych niczym z filmu akcji bardziej uderza nas ich groteskowość i nietypowe zachowania uczestniczących w wydarzeniach bohaterów. A przy tym to naprawdę mądra opowieść, z finałem który robi dobrze na duszy, wlewa sporo otuchy w serce i poszerza postrzeganie świata. Ortizowi udał się miks literatury obyczajowej z sensacją w kameralnym wydaniu, a przy okazji zdołał pocieszyć duchowo wielu życiowych outsiderów, którym trudno jest znaleźć swoje miejsce w świecie. Dla każdego jest nadzieja wydaje się mówić, a proza życia czasem może niespodziewanie zmienić się w wystrzałowy sensacyjny film. Jeśli uda się przeżyć nagłe życiowe sztormy, być może każdy z nas w końcu zawita do spokojnego portu.
Popioły
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz i rysunki: Alvaro Ortiz. Timof Comics 2021.