W gatunku postapokalipsy doprawdy niewiele można wymyślić oryginalnego. Większość prób, mających na celu wyrwanie się ze schematu kończy się albo nadmiernym przerysowaniem, albo zbyt odległym odejściem od ram gatunkowych (kto pamięta powieściowe „Korzenie niebios” Tullio Avoledo z „UM2033”, ten zrozumie). Co nie znaczy jednocześnie, że nie da się napisać nic dobrego, opartego wciąż na wąskim – jak by nie patrzeć – instrumentarium motywów, jakie ta konwencja oferuje.
I z tym właśnie mamy do czynienia w przypadku serii komiksowej „Postapo” do scenariusza Daniela Gizickiego. Historia w samym założeniu mocno wtłoczona w klasyczne ujęcie postapokalipsy, skupiająca się na stronie społeczno – obyczajowej, zdecydowanie unikająca wariacji w kierunku SF, stalkerów, mutantów i innego pokłosia radiacji. Bliżej jej – estetycznie – choćby do kultowej „Drogi” Cormaca McCarthy’ego, niż choćby do wspomnianego „UM2033” Glukhowsky’ego, czy – szukając na naszym podwórku – do „Apokalipsy wg Pana Jana” Roberta Szmidta. Co nie zmienia faktu, że to nadal seria bardzo dobrze napisana, wciągająca i potrafiąca trzymać w napięciu od pierwszych stron. Tom trzeci pt. „Są łatwe i trudne wybory” kontynuuje opowieść o Marcinie Tramowskim i jego rozpaczliwej próbie odnalezienia pozostałych przy życiu członków rodziny. Tom drugi kończył się brutalnym upadkiem bezpiecznej przystani – gospodarstwa Marcinowego kuzyna – Jakuba, które miało stanowić azyl i szansę na choćby pozory normalności. Główny bohater, z nieliczną grupka, która była skłonna się do niego przyłączyć, ocalała z ataku bandyckiej grupy, rekrutowanej z pozostałości wojskowego oddziału. Ale co dalej? Jak przetrwać w nieprzyjaznym, surowym, zniszczonym świecie, w którym tak naprawdę nikomu nie można ufać?
„Postapo” to opowieść na wskroś obyczajowa. Nie łaknąca przerysowanej sensacji rodem z „Mad Maxa” (z całym moim szacunkiem do tej serii), ale skupiona na ludziach, którzy próbują radzić sobie z rozpadem znanego im świata. A ten rozpad to jednocześnie rozkład więzi społecznych, upadek moralności, poprzez zerwanie okowów ograniczeń przepisów prawa i brak możliwości ich egzekwowania. Instynkty przetrwania potrafią zmienić zwyczajne jednostki ludzkie w zdziczałe bestie, niegodne miana człowieka. Ale i bohaterowie, aby przetrwać w takim świecie, zmuszeni są stłumić ludzkie odruchy, moralność i empatię. Muszą na każdym kroku wybierać – my, albo oni. I zawsze jest to wybór tragiczny, wybór niejednokrotnie niemożliwy, ale jednocześnie konieczny dla przeżycia.
Udało się Gizickiemu w kolejnym tomie serii zachować poziom wcześniejszych części, umiejętnie trzymać czytelnika za gardło realizmem przedstawionej wizji, a w obliczu obecnych wydarzeń na wschodzie komiks ten okazuje się być jeszcze boleśniej prawdopodobny, co czyni go jeszcze mocniej przemawiającym do odbiorcy.
Bohaterowie – mimo ciągłego przymusu walki o przetrwanie – próbują żyć w miarę normalnie – zważywszy na okoliczności – i próbują też śmiać się i kochać, bo przecież to stanowi wciąż o ich człowieczeństwie – to pragnienie zwyczajności, bliskości drugiego człowieka i choćby zrębów normalności.
Ciekawy jest rozdział pt. „Utopia”, obnażający swoistą naiwność promowanych ostatnimi czasy projektów eko, którym przyświeca powrót do natury i całkowite odrzucenie ciężaru cywilizacyjnego, który lansowany jest głównie wśród przepracowanych kadr korporacyjnych. Nie mają oni wielkiego pojęcia o wiejskim życiu, jego wymaganiach i złożoności, więc zderzenie z surowym realizmem potrzeb „samowystarczalnej enklawy” stanowi dla nich bolesną lekcję… Ciekaw jestem, jak rozwinie się ten wątek w kolejnych częściach, bo może stanowić interesujące poszerzenie perspektywy zaprezentowanej w całej opowieści, a nie stanowić tylko wyrwany z kontekstu.
Graficznie jest dobrze. Kreska jest prosta, ale zgrabnie odnajduje się w gatunkowej konwencji, trochę szczędząc szczegółów, zwłaszcza tła. Bardzo podoba mi się kadrowanie, które skupia się na fragmentach scen – zwłaszcza tych co bardziej drastycznych, jakby sam rysownik uciekał wzrokiem od tego, co zmuszony jest nam pokazać. Ze względu na charakter pewnych zdarzeń z fabuły, zupełnie mu się nie dziwię.
Za scenariusz całości serii odpowiada Daniel Gizicki, autor zdecydowanie bardzo doświadczony (m.in. ”Gilles McCabe”, „Wilcze doły”), który trzyma swoją opowieść w żelaznych okowach realizmu i stara się pokazać jak najbardziej prawdopodobną wersję zdarzeń. A tym samym przeraża nas mocniej, niż gdyby serwował bardziej fantastyczną, mocniej odrealnioną wizję.
Głównym rysownikiem serii jest Krzysztof Małecki (oprócz gościnnego występu w tym tomie w rozdziale „Utopia” Łukasza Rydzewskiego i Grzegorza Pawlaka). I znów – jak wspominałem wyżej – bardzo podoba mi się kadrowanie Małeckiego i jego umiejętność ukrywania fragmentów sceny, by, paradoksalnie, je uwypuklić. Nie tak znowu częsta umiejętność, by powiedzieć więcej, pokazawszy mniej. I za to należą się brawa.
„Postapo” tom 3 – „Są łatwe i trudne wybory” to solidna kontynuacja serii, która z pewnością jest gatunkową perełką w swojej kategorii na polskim rynku komiksowym. Kto nie zna jeszcze – niech w te pędy nadrabia, bo warto! Kto zna wcześniejsze części – tego zwyczajnie przekonywać nie trzeba.
Postapo tom 3. Są łatwe i trudne wybory
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz Daniel Gizicki. Rysunek: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, Grzegorz Pawlak. Wydawnictwo Celuloza 2022