Z twórczością Marcina Kiszeli jest mi od dawna po drodze, bowiem z przyjemnością czytuję go od pierwszej jego powieści „Prawy, lewy, złamany”, niedawno wznowionej jako „Oczy pełne szumu” przez Wydawnictwo IX. I choć do niedawna publikował wyłącznie pod pseudonimem, to jednak śledząc jego pisanie już tak długo, nie sposób nie dostrzec wielu punktów stycznych w kolejnych powieściach.
Kiszela – jak chyba każdy autor – ma swoje fascynacje i obsesje, aczkolwiek trzeba przyznać, że w „Reputacji” najmocniej trzyma je w ryzach, nieznacznie tylko uciekając w odrealnienie i groteskę. Zresztą przerzucając je na jednego z bohaterów, który nawet w powieściowej fabule jest mocno oderwany od rzeczywistości. „Reputacja” jest zdecydowanie najbardziej przyswajalną powieścią Kiszeli, najmniej hermetyczną. Jednak nadal napisaną sprawnym językiem, o ciekawej konstrukcji i zajmującej fabule, w której autor znów stara się wystawić surową ocenę naszemu społeczeństwu.
„Reputacja” to opowieść o swoistej religii XXI wieku – mediach społecznościowych, które determinują nie tylko nasz starannie kreowany wizerunek na zewnątrz, ale też – co coraz częstsze i bardzo szkodliwe – zaczyna określać nas samych dla nas samych. W naszych oczach, w naszym postrzeganiu siebie. Jesteśmy tak zajęci, tak zdeterminowani, kreowaniem własnego wizerunku w social mediach, że powoli zatracamy nie tylko zdolność budowania relacji międzyludzkich w realnym świecie, ale też i gubimy własną tożsamość, zastępowaną przez kreację, przez starannie budowany, ale częstokroć fałszywy wizerunek. Już przestajemy być tacy, jacy jesteśmy, naturalni, zwyczajni. Stajemy się własnym wyobrażeniem, wirtualnym tworem, aktorami odtwarzającymi wymyśloną wersję siebie.
Powieść Kiszeli to z jednej strony surowy, mocny thriller opowiadający o obsesji obrastającej tragedie i tajemnice z przeszłości, ale jednocześnie ostra krytyka nas samych, jako bywalców portali społecznościowych wszelkiej maści. Bowiem, kto z nas nie ma konta na FB? Ręka w górę!
Fabuła „Reputacji” to z jednej strony pewne przejaskrawienie zjawisk będących problemem społecznym obecnych czasów, czasem uwypuklonych z gorzką ironią przez karykaturalne przedstawienie bohaterów, ich fascynacji, lęków, obsesji, ale z drugiej strony powieść – mimo komiksowego sztafażu – na wskroś prawdziwa. Która – paradoksalnie – ogniskuje w czasie lektury naszą uwagę na nas samych. Na naszych zachowaniach, wymuszając na odbiorcy swoisty rachunek sumienia. Bowiem zachowania postaci okazują się często w znacznym stopniu bliskie nam ad personam.
Owszem, w „Reputacji” mamy świat social-mediów , wielkich gwiazd z rzeszami fanów i ich szarych eminencji, z tylnego fotela, z kuluarów sterujących ich karierą, ich wizerunkiem, ich życiem. Ale mamy też zwyczajne ludzkie tragedie, dziejące się w wyniku wypadkowej braku dialogu, samotności, niezrozumienia. Oddalaniu się od siebie, nieumiejętności dostrzeżenia tego, co trawi naszych bliskich.
„Reputacja” z jednej strony pozwala nam zanurzyć się w mroczny, nieprzyjazny, odpychający świat show biznesu, który z oczywistych względów jest nam obcy, a więc zdaje się fascynować, wciągać, kusić, by odsłonić jego brudne i mroczne – a jakże – sekrety. Z drugiej zaś to smutne studium naszej społecznej kondycji, to gorzki wniosek, że tak naprawdę wielu z nas otumania i pociąga ten medialny ekshibicjonizm, za sprawą którego pozornie pragniemy pokazać wszystko, jednak to „wszystko” musi być przez nas starannie wyselekcjonowane, ocenzurowane, pasujące nam do stworzonego w głowie wizerunku.
„Reputacja” – jak zaznaczyłem na początku – to najłatwiejsza, najmniej hermetyczna powieść Kiszeli. I ponownie podkreślam, że akurat w tym przypadku, w kontekście jej fabuły, konstrukcji, etc. to tylko działa na plus. Nie ma tu odrealnienia, groteski, oniryczności, do której autor – jeszcze jako Dawid Kain, ale i później, już jako Kiszela w „Ostatnim proroku” – nas przyzwyczaił. Jest za to pełnokrwisty thriller, opowieść o obsesji, lęku i mrocznych tajemnicach z przeszłości, które determinują nasze całe późniejsze życie. Gorzkie wnioski z lektury mogą – i powinny – stanowić przestrogę i sugestię dla nas samych, byśmy przyjrzeli się sobie, swojemu rozmiłowaniu w uczestnictwie w social mediach i surowiej, bardziej krytycznie spojrzeli na relację z bliskimi. Nie chcę zdradzać za wiele powieściowej fabuły, więc unikam odniesień do konkretnych zdarzeń z treści „Reputacji”, jednak uważny czytelnik po lekturze lub w jej trakcie z pewnością dostrzeże kontekst, o którym piszę.
„Reputacja” to nie kolejna tendencyjna powieść o szaleństwie i zbrodni. To studium naszych czasów, z ich obsesjami, lękami i fascynacjami. To umiejętnie zamknięta w powieściową formę analiza naszych przywar, z których nawet nie zdajemy sobie – nie chcemy zdawać – sprawy.
I dlatego zdecydowanie warto „Reputację” przeczytać. Polecam!
Reputacja. Marcin Kiszela. Wydawnictwo W.A.B. 2020
Ocena: 8/10