Wszystko zaczęło się od żartu. Żartu przygotowanego – trzeba przyznać – wyjątkowo starannie. Wykreowanego na potrzeby Bałtyckiego Festiwalu Komiksu i składającego się nie tylko z samego bohatera – Rotmistrza Polonii – ale też z całej oprawy historycznej jego postaci oraz domniemanego twórcy – Jana Marwickiego!
Na sfingowane materiały złożył się nie tylko interesujący ( i jakże prawdopodobny!) tekst, ale też mnogość ilustracji, a nawet umiejętnie podparto się znakomitym opracowaniem Adama Ruska (Rusek A., Tarzan, Matołek i inni. Cykliczne historyjki obrazkowe w Polsce w latach 1919-1939, Warszawa 2001). Całość mistyfikacji jest na tyle sprawna, że rzeczywiście może sugerować istnienie od początku lat 20–stych minionego wieku prawdziwego i pierwszego polskiego superbohatera, który wyprzedził swoich amerykańskich kolegów. (Notabene, parafraza okładki pierwszego numeru Action Comics to rzeczywiście perełka!).
Prelekcja w formie artykułu ukazała się w 2010 roku na portalu Komiks.gildia.pl, a teraz trafiła – jako wstęp – do papierowego wydania komiksu o Rotmistrzu Polonia, który (album) okazuje się sprawną dekonstrukcją nieskazitelnego etosu superbohatera, stanowiąc jednocześnie znakomity pastisz klasycznych historyjek Marvela, w szczególności Kapitana Ameryki.
Główny bohater to życiowy rozbitek, pijak, który w alkoholu topi koszmary – wspomnienia po okrucieństwach, jakich dopuścił się w czasie wojny ( podobny konstrukt tyczył Bucky’ego w „Zimowym żołnierzu” Eda Brubakera) i stał się niewolnikiem własnego mitu.
Poznajemy go w chwili, kiedy tak naprawdę on sam próbuje coś ugrać na osobistej legendzie.
Jednak szybko okazuje się, że Ojczyzna znów wzywa, znów jest w potrzebie, znów wymaga zaangażowania i poświęcenia. Na które nasz bohater być może nie będzie gotów…
Komiks umiejętnie rozgrywa utarte motywy, jednocześnie często mrugając okiem do czytelnika. Mamy tu Reptilian, mamy odniesienia do Spidermana, ale też do powojennej, trudnej historii Polski. Konotacji i porównań z zachodnimi komiksowymi wzorcami nie sposób nie wspomnieć, jako że całość albumu jest pastiszem właśnie amerykańskiej szkoły opowieści obrazkowych. Jednak twórcy sami nie przekraczają tej cienkiej granicy pomiędzy żartem, a śmiesznością i udaje im się doprowadzić historię do końca, jednocześnie ujmując ją w taki sposób, jakby była częścią większej opowieści, szerzej rozbudowanego (jak marvelowskie) uniwersum.
Rysunki są zgrabne, charakterystyczne i wpisują się w znaczącą oryginalność kreski współczesnego polskiego komiksu. To nie kopiowanie zachodniej stylistyki ale kreowanie własnego, charakterystycznego stylu. Rysownik – Łukasz Godlewski – radzi sobie tutaj graficznie chyba nawet lepiej, niż w debiutanckim albumie „Miłość”. W połączeniu z ironicznym, ale pełnym dynamiki i akcji scenariuszem Łukasza Kowalczuka ( to gość, który stworzył „Vreckless Vrestlers”!) daje to iście wybuchową mieszankę, która naprawdę może się podobać.
Na dokładkę, oprócz samej historii obrazkowej dostajemy historię słowną, a mianowicie opowiadanie Łukasza Kowalczuka „ Rotmistrz Polonia: Terra Incognita. Szalona, pulpowa opowieść z całą gamą barwnych postaci – Reptilian nie wyłączając – to zgrabne urozmaicenie i w dużej mierze zabawa formą. Owszem, nie jest to wielka literatura, raczej romans z konwencją, a może nawet pastisz samej pulpy, jednak jako historyjka rozrywkowa sprawdza się świetnie. Ważna rzecz – cała nowela powstała na bazie oprawy gry fabularnej „Fajerbol” Łukasza Kołodzieja. Więcej na jej temat szukajcie na fb.com/fajerbol.
Jedyny zarzut, jak mam do tego komiksu, to jego objętość. Bo chciałoby się więcej, chciałoby się dłużej. Ale jak na początek, to naprawdę ciekawy materiał, którym warto się zainteresować. Wszak my też mamy swoich superbohaterów.
A może i mieliśmy ich wcześniej, niż Amerykanie, jak chce twierdzić „zapomniany przez historię” Jan Marwicki?
Rotmistrz Polonia. Scenariusz: Łukasz Kowalczuk. Rysunki: Łukasz Godlewski. Wydawnictwo 23 2020.
Ocena: 9/10