“Popioły” Alvaro Ortiza były jednym z najlepszych i po prostu najfajniejszych komiksów 2021 roku. Czy “Rytuały”, kolejny tytuł autora wydany przez Timof Comics również zasługuje na taką ocenę?
O tym, że nie będzie to zwykła jazda świadczy okładka “Rytuałów”. Widzimy na niej zestaw obrazków przypominający ideogramowy zapis, który w jakiś sposób wiązać musi się z fabułą komiksu. Szczególną uwagę zwraca jeden z nich – człekokształtna figurka z bardzo pokaźnym penisem, która z jednej strony może kojarzyć się z wierzeniami Majów lub Azteków, z drugiej jej fizys jest jakby mało ziemska. Pozostałe obrazki składają się na przypuszczalnie tajemniczą ii energetyczną historię, która zostanie opowiedziana w komiksie. W jakimś stopniu to prawda, choć zapewne niewielu czytelników mogłoby przypuszczać, że “Rytuały” są szalone aż do przegięcia i jednocześnie narracyjnie oszczędne, jakby autor starał nam się powiedzieć – no co wy, czy to o czym opowiadam rzeczywiście jest tak szalone? Ot zwykła proza życia kąsana od czasu do czasu przez wymykające się normom przypadki.
Kilka pierwszych stron zapowiada fabułę podobną jak w “Popiołach” – mamy dwójkę bohaterów, którzy najwyraźniej wplączą się w bardzo dziwną historię związaną z nieużywanym mieszkaniem znajdującym się pod wynajmowanym przez nich lokum. Jednak już na kolejnych stronach wyobraźnia Ortiza rozpędza się i płynie swobodnie przez czas i przestrzeń, pokazując nam znacznie szerszy kontekst fabularny niż ten z teraźniejszości Lorenza i Manuela i na dodatek wymykając się jednoznacznym interpretacjom. Co i rusz Ortiz dorzuca do “Rytuałów” kolejnych bohaterów, którzy dokonują kolejnych dziwnych wyborów i tak to się kręci, głównie wokół okładkowej figurki z olbrzymim penisem.
“Rytuały”, tak jak i “Popioły”, w warstwie graficznej to komiks niepozorny, rysowany w tak prosty sposób, by tę niepozorność jeszcze wyeksponować. Historia, mimo że prowadzona przez obojętnego emocjonalnie narratora z czasem niewiarygodnie nabrzmiewa, niczym nomen-omen penis w erekcji i zataczając coraz większe, nie tylko fabularne, ale również metaforyczno-symboliczne kręgi.
Rzecz w tym, że Ortiz w swojej historii nie jest łaskawy dla czytelnika – zaczyna wątki i je urywa, czasem wraca, a czasem nie do poniektórych bohaterów tej historii. Wątek przewodni co prawda powraca regularnie (mieszkanie antykwariusza, do którego nikt nie zagląda i pytanie co też się w nim znajduje), ale jego rozwiązanie na pewno nie jest takie, jakiego byśmy się spodziewali. Jeśli można szukać porównań dla “Rytuałów”, to przychodzi na myśl Italo Calvino z jego również pourywanymi fabularnie “Jeśli zimową nocą podróżny”, trochę elementów z twórczości Pynchona, a z polskiego podwórka Paweł Matuszek, którego fabularnie zakręcony, fantastyczny (w niejednym tego słowa znaczeniu) “Onikromos” ma wiele wspólnego ze sposobem prowadzenia historii przez Ortiza.
Na dodatek ta opowieść ma konstrukcyjnie filmowy sznyt znany z tytułów Quentina Tarantino czy Guya Ritchiego, co tylko wzmaga konsternację czytelnika (no dobra, dorzućmy do tego zestawu Wesa Andersona, żeby było jeszcze dziwniej). A kiedy dochodzi do wspomnianego w okładkowym opisie wielkiego finału, przez dłuższą chwilę potrzebną na przestudiowanie plansz dosłownie głupiejemy. Ale jakże ożywcze jest to uczucie!
O czym zatem są “Rytuały”? Każdy powinien sobie samemu spróbować odpowiedzieć na to pytanie. Są bowiem siły na świecie, a nawet we wszechświecie o którym nie śniło się wielkim filozofom, choć przecież i oni musieli doświadczać potrzeby rozładowania popędu – niekoniecznie tylko seksualnego. Figurka z tym stojącym czymś jawi się w opowieści Ortiza jako siła i napędzają fabułę, i chroniąca świat przedstawiony, który autor oddaje tejże figurce (a bardziej jej penisowi) pod opiekę, co w cudowny sposób pokazane jest na ostatniej stronie komiksu.
Czy właśnie w takim świecie żyjemy?
Rytuały
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz i rysunki:" Alvaro Ortiz. Tłumacznie: Jakub Jankowski. Timof Comics 2023