Michael Crichton to taki autor, który nawet zza grobu potrafi wspiąć się na wyżyny list bestsellerów. A historia kołem się toczy – znaleziony wśród archiwów zmarłej legendy amerykańskiego thrillera szkic powieści, a teraz już pełnoprawna lektura, znów traktuje o dinozaurach. I podobnie jak „Park Jurajski”, robi to niezwykle atrakcyjnie.
Napisać, że „Smocze kły” to książka tylko o dinozaurach, to jednak nadużycie. Te i owszem, w lekturze odgrywają niebagatelną rolę, ale w formie skamielin. Cała intryga z kolei, to umiejscowiony w 1876 roku na dzikim zachodzie wycinek z rywalizacji dwóch paleontologów, a zarazem zajadłych wrogów profesorów Cope’a i Marsha, w który na skutek niezbyt mądrych życiowych decyzji zostaje wplątany młody dziedzic rodzinnej fortuny, William Johnson. Angażując się w wyprawę, młodzieniec nie podejrzewa jednak, że perypetie związane z historycznym odkryciem, zmienią jego życie na zawsze.
„Smocze kły” można niemal traktować jako zapowiedź przyszłego zainteresowania Michaela Crichtona tematyką dinozaurów – bo napisane zostały jeszcze w 1974 roku, niewiele ponad piętnaście lat przed jego słynnym „Parkiem jurajskim”. Decyzja to ze wszech miar niezrozumiała, biorąc pod uwagę jakość samej lektury – bo ta, to przygoda w kształtującym się w bólach świecie pionierów paleontologii pełną gębą.
W samej książce dzieje się dużo, juz pod względem przygody właśnie. Mamy wyprawę na dziewicze tereny pustyń Montany, zaciekłą rywalizację, nieco strzelanin i pościgów, ale wreszcie też opowieść o dojrzewaniu i odnajdywaniu w sobie odpowiedzialności. Wszystko to przedstawione jest w charakterystycznym, Crichtonowym stylu – czyli zgrabnymi, niepowalającymi długością opisami, przeplatanymi z ciętymi dialogami i – co może bardzo się podobać – wyjątkowo celnie podanymi dawkami humoru.
Obok samej w sobie już interesującej historii przemiany Johnsona w prawdziwego faceta, sprawnie wplecione w tło zostają wszelkie uwarunkowania polityczne i społeczne ostatniego ćwierćwiecza dziewiętnastego wieku. Wymieranie bizonów, nieustanne potyczki białych z indianami, czy twarde reguły życia na dzikim zachodzie – wszystko to znalazło się na rozkładzie, a że Crichton nie bał się wpleść w całość kilku naprawdę żyjących w tamtym czasie postaci pokroju nawet samego Wyatta Earpa, „Smocze kły” czyta się niemal jak powieść historyczną. Napisaną ze swadą i polotem, należałoby dodać, bo zarówno dający się z miejsca polubić główny bohater i jego perypetie, jak w zasadzie każda napotkana przezeń postać to obietnica niespodzianek i kolejnych, cokolwiek zwariowanych przygód.
„Smocze kły” udowadniają, jak wszechstronnie utalentowanym pisarzem był Crichton. Ciężko określić je co prawda thrillerem co do każdego detalu, ale jako powieść przygodowa, to jedna z najciekawszych pozycji na naszym rynku wydawniczym. Dla fanów prozy Amerykanina i dinozaurów zaś, w świetle premiery najnowszej części „Jurassic World”, pozycja bardziej niż obowiązkowa.
Smocze kły
Nasza ocena: - 80%
80%
Michael Crichton. Przekład: Zbigniew A. Królicki. Rebis 2018