Nagle Comics to nowy gracz na naszym rynku, choć za jego sterami stoi dobrze znana komiksowym wyjadaczom osoba Krzysztofa Ostrowskiego, byłego redaktora naczelnego Non Stop Comics. W kwietniu będą miały premierę trzy pierwsze tytuły nowego wydawnictwa – od razu po zobaczeniu zapowiedzi wiedziałem, który z nich pójdzie na pierwszy ogień do recenzji.
Daniel Warren Johnson dał się poznać polskim czytelnikom za sprawą albumy wydanego przez Egmont w ramach pojedynczych albumów imprintu DC Black Label, “Wonder Woman: Martwa Ziemia”. Do dziś jest to wciąż najlepszy komiks z tej serii, a jednocześnie jego twórca pozostaje mało znanym u nas artystą. Tymczasem na zachodzie Daniel Warren Johnson, mimo niewielkiego dorobku twórczego już zdążył stać się ulubieńcem fanów, a jego rysunki wykonywane na zamówienie są wprost rozchwytywane przez wielbicieli jego talentu. Postapokaliptyczna opowieść o Wonder Woman była niewątpliwym sukcesem, jednak twórca ów zyskał rozgłos za sprawą w pełni autorskich opowieści, których fabuły związane są z jego życiowymi fascynacjami. Taką była muzyka heavy metal w przypadku tytułu “Murder Falcon” i taką jest skupiona na wrestlingu, “Z całej pety”.
W Polsce fenomen amerykańskiego wrestlingu nigdy nie przełożył się na zainteresowanie rodzimych odbiorców, natomiast w Ameryce wrestling to religia, a także trampolina do Hollywoodu – wystarczy wspomnieć casus Dwayne’a Johnsona czy Dave’a Bautisty. Nam ciężko jest zrozumieć fenomen dyscypliny, w której przebieg walki jest ustalony z góry, a ważniejsze jest przedstawienie i jego oprawa. Trochę w zrozumieniu tego fenomenu może pomóc netfliksowy serial o kobiecym wretlingu, “GLOW”,, ale w przypadku “Z całej pety” to i tak mniej istotna kwestia. Tutaj wystarczy kochać komiksy, żeby pokochać komiks Daniela Warrena Johnsona.
To opowieść o iście zabójczym turnieju, w którym gra toczy się o niezwykłą stawkę. Główną bohaterką jest młoda Lona Steelrose, córka legendarnej zawodniczki wrestlingu. Zdeterminowana, by również być tego formatu fighterką, Lona dostaje nieoczekiwaną propozycję od mocno tajemniczego osobnika, organizującego jedyny w swoim rodzaju turniej. Rzecz w tym, że powinna występować z partnerem – a jedyny dostępny jest ten, kto stoi za tragedią, która przydarzyła się na ringu matki. No i zaczyna się jazda.
Daniel Warren Johnson to jeden z tych twórców, który jest obdarzony podwójnym talentem. Jest nie tylko znakomitym rysownikiem, ale także świetnym opowiadaczem. Jego fantastyczna historia (także gatunkowo) toczy się bez żadnych zgrzytów, jest niezmiernie atrakcyjna wizualnie, fabularnie to petarda, ale też w podtekstach możemy rozpatrywać ją jako uniwersalną metaforę i to w kilku aspektach. Bo przecież to rodzinna opowieść o przepracowaniu straty, a także metafizyczno-ontologiczne story, w które wpleciony jest sam Pan Bóg. Czuć tu undergroundowy pazur, zarówno w wyborze tematu jak i w stronie graficznej ( sceny walk to totalny odlot), ale to tylko wzmacnia przekaz.
Co ciekawe, twórczość Daniela Warrena Johnsona skojarzyła mi się z dwoma polskimi autorami. Rysunkowo czuć tutaj klimat twórczości Pawła Gierczaka, wystarczy sceny akcji, porównać z historią z antologii “Tajfun. Nowe przygody” – podobna niepokorna kreska, ten sam artystyczno-rozrywkowy (chciałoby się powiedzieć, że bombowy, nawiązując do oryginalnego tytułu „Do the Powerbomb”) duch. Natomiast pisarsko czuć tu podobny vibe co u Krzysztofa Owedyka – zarówno z jego wcześniejszych dzieł, jak “Ósma czara” i późniejszego “Będziesz smażyć się w piekle”. Poza tym Warren Johnson umie w cliffhangery oraz cudownie żeni ze sobą brutalność i proste, chwytające za serce uczucia. Jeśli chodzi o fabularną energię to jest to poziom “LastMana”, nomen-omen, również komiksu stojącego turniejami walk. Słowem, znakomita lektura i oby sprzedaż tego tytułu sprawiła, że będa mogły pojawić się u nas kolejne komiksy Daniela Warrena Johnsona. Celny, wydawniczy strzał od Nagle Comics.
Z całej pety!
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz i rysunki: Daniel Warren Johnson. Tłumaczenie: Marceli Szpak. Nagle Comics 2023