Gorący temat

Żałobnica – przeszłość zawsze kładzie się cieniem [recenzja]

„Żałobnica” to moje pierwsze spotkanie z prozą Roberta Małeckiego. Ale z pewnością nie ostatnie. A w przypadku tej powieści sprawdza się zasada, że im bardziej autor skupia się na obyczajowej warstwie fabuły, tym lepiej wypada całość historii.

Tak było choćby w znakomitym „Żmijowisku” Wojciecha Chmielarza, czy w jego, równie dobrej „Wyrwie”. Albo też u Jakuba Ćwieka, w jego „Topieli”, gdzie historia gra w dużej mierze nostalgicznym ujęciem młodzieńczych. Im więcej uwagi i miejsca twórca poświęca na oddanie emocji, lęków, rozterek, życiowych zakrętów bohaterów, odmalowania ich – często bolesnej – przeszłości, która kładzie się na teraźniejszość cieniem, tym sama finalna historia okazuje się ciekawsza bardziej wielowymiarowa. I w jakiś sposób realniejsza, autentyczniejsza. Taka jest „Żałobnica”. Opowieść o stracie, która nastąpiła niekoniecznie dopiero w chwili tragicznego wypadku. Czy aby na pewno wypadku? Naznaczenie głównej bohaterki śmiercią najbliższych stawia ją na starcie niejako pod ścianą. Obarcza trudnym do udźwignięcia brzemieniem, które później jeszcze się pogłębia, jeszcze mocniej ciąży, nawarstwiającymi się, wypełzającymi powolnie acz systematycznie z każdego kąta sekretami z przeszłości.

Owszem, zbrodnia ma tu znaczenie. Ta zbrodnia sprzed lat, splatająca się nieuchronnie osobą głównej bohaterki ze zdarzeniem teraźniejszym. Zbrodnia, do dziś dnia niewyjaśniona, która jest nie tylko bagażem, brzemieniem dla postaci, ale też klamrą spinającą całą opowieść. Opowieść – trzeba Małeckiemu przyznać – bardzo starannie skonstruowaną. Wycyzelowaną, chciałoby się powiedzieć, bowiem do ostatnich stron serwuje on czytelnikom coraz to nowe, drobne elementy, które mozolnie układamy w całość, dawkowane z aptekarską pieczołowitością.

Autor „Żałobnicy” ma niewątpliwy talent i do literackiej frazy i do trzymania odbiorcy w stanie nerwowego napięcia, oczekiwania. Czujemy, iż tkwi w tym wszystkim sekret, mroczna, niespokojna tajemnica, jakaś skaza, którą jeszcze nie do końca dostrzegamy. Im głębiej wchodzimy, im silniej odsłania się przed nami retrospektywnie przywoływana przeszłość, tym bardziej odkrywamy, jak niewiele wiemy, jak dużo jeszcze pozostaje w cieniu, do zrozumienia. A zakończenie budzi – we mnie, czytelniku – jawny, oczywisty sprzeciw. Nie tylko finalnym twistem, nie tylko wywróceniem status quo do góry nogami. Ale i wyjaśnieniem tajemnicy. Bunt, jaki wzbudza jest naturalną reakcją, niewynikającą z literackiej miałkości, fabularnej nieścisłości. On jest wypadkową czytelniczego zagłębienia się w literacki świat, zawierzenia bohaterom, zżycia się z nimi. Bowiem, pod względem literackim – to zakończenie znakomite, dopasowane do historii. Takie, jakiego każdy pisarz może Małeckiemu pozazdrościć. Jako odbiorca zżymam się na taki finał właśnie przez wykształconą w trakcie lektury więź z bohaterami.

„Żałobnica” jest kryminałem pełną gębą. Śmierć jest tu obecna, nawet nie jedna, bo zaczyna się od tragicznej, podwójnej, która może i była wypadkiem, a może i nie? A potem pojawiają się kolejne śmierci, wynikłe z tego wyjściowego zdarzenia. Ale też śmierci zamierzchłe, pokryte kurzem, pozornie zapomniane, które jednak zapomniane nie chcą pozostać. To historia o przeszłości, która nie chce zostawić nas w spokoju i zawsze znajdzie sposób, okazję, okoliczność, by o sobie przypomnieć.

Jeśli szukacie kryminału, w którym kryje się coś więcej, który zdoła utrzymać was w napięciu do ostatniej strony i który wzbudzi w was finalnie zarówno zachwyt nad literacką sprawnością, ale i gniew, frustrację, wynikającą z fabularnych rozwiązań, (choć nigdy nie będzie to uczucie zawodu), to polecam z całego serca „Żałobnicę” Roberta Małeckiego. To książka dla Was. Najlepszy kryminał, jaki miałem okazję czytać w tym roku.

Żałobnica

Nasza ocena: - 90%

90%

Robert Małecki. Wydawnictwo Marginesy 2020

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Serce pustyni – awanturniczo – przygodowa seria, jakiej nam brakowało [recenzja]

Robert Karcz powraca. A ja, jeśli przy pierwszej części – „Honor złodzieja” – jeszcze wahałem …

2 komentarze

  1. Słyszałam, nie czytałam – dodałam do listy „chce przeczytać” 🙂

Leave a Reply