Gorący temat

Ziemia, niebo, kruki – akwarelowy manifest wojenny [recenzja]

Po nowym albumie duetu Radice / Turconi nie za bardzo wiedziałem, czego się spodziewać. Owszem, wydawca jasno zapowiada komiks antywojenny, a i doświadczenia lektury „Zakazanego portu” tegoż teamu sugerowały mocno poetycką, nastrojową opowieść. Jednak uczynienie teatrem zdarzeń front wschodni II wojny światowej i dwóch z trójki bohaterów żołnierzami państw Osi – a więc ówczesnego Imperium Zła mogło dać bardzo różny efekt.

Włoski i niemiecki żołnierz uciekają – przypadkowo razem – z radzieckiego obozu jenieckiego na Wyspach Sołowieckich. Jest zima, 1943 roku. Nie znają języka towarzysza, nie znają terenu, ani nie są zbyt przygotowani na przeprawę przez odizolowane, skute lodem pustkowia. Na domiar złego, zabierają ze sobą jednego z obozowych strażników, z którym też porozumiewać mogą się albo na migi, albo wymowniej, lufą wymierzonego w niego karabinu. Uciekając przed nieuchronnym pościgiem, muszą mierzyć się nie tylko z wzajemną nieufnością, a nawet wrogością, ale też z surowymi warunkami i potęgą natury, która w północnorosyjskiej głuszy naprawdę potrafi okazać swoją siłę.

To komiks dość prosty w założeniu. Zdesperowani, zagubieni i umęczeni – zarówno psychicznie jak i fizycznie – ludzie, którzy muszą walczyć o życie i przetrwanie, pokonywać własne słabości, ale też – pośrednio – pojąć, czym jest wojna. Obawiałem się najmocniej właśnie tego wspomnianego na wstępie zestawu narodowościowego. Włosi i Niemcy byli przecież w czasie II wojny po tej bezsprzecznie złej stronie. I próba uczynienia z nich postaci w założeniu pozytywnych zdawała mi się ryzykownym, dwuznacznym moralnie posunięciem… Na szczęście zmysł literacki Teresy Radice przyszedł pomysłom w sukurs i udało się autorce scenariusza odmalować bardzo poetycką wizję Attilia Limonty, włoskiego Cygana, dawnego przemytnika, który siłą wcielony do wojska został rzucony w wir historycznych zdarzeń, które z gruntu były mu obojętne. Stał się marionetką wielkich sił, światowej polityki, której nie rozumie, i której aspiracji i ideałów bynajmniej nie podziela. Już pal sześć, że dotychczas żył raczej na bakier z prawem. To jednostka z nastawieniem pełnym pochwały dla prostego życia, dla radości beztroskiej egzystencji, w symbiozie z naturą z rodzinną prowincją, która jawi się – w jego wspomnieniach – jako miejsce urokliwe, sielskie, a przede wszystkim bezpieczne. Jego przypadkowo – przymusowymi kompanami stają się niemiecki starszy szeregowy (kapral? – Hauptgefreiter nie ma jednoznacznego odpowiednika w armii polskiej, tłumaczony jest dosłownie jako „starszy starszy szeregowy”, co nie jest równorzędne ze stopniem kaprala) Volker Werner, zwany Fuchs, czyli Lis, oraz radziecki sołdat Iwan Pawłowicz Mostowski, Wania. Ten pierwszy, zaciekły służbista, zdający się święcie wierzyć w swoją wojenną misję z czasem zmienia nastawienie. Już nawet nie rzecz w rodzącej się pomiędzy nim i dwoma pozostałymi towarzyszami niedoli szorstkiej, męskiej, wynikłej z trudów wspólnych przeżyć przyjaźni. Bardziej o jego uświadomienie sobie, że jest tylko kukiełką w wojennym teatrze. Pionkiem w rękach europejskich polityków, panów Europy, którzy wyrwali go z prostego, uporządkowanego życia i rzucili na drugi koniec świata w imię spełniania swoich chorych ambicji dążenia do dominacji. Fuchs wierzy w niemiecki ordung, przez co zdaje się być żołnierzem idealnym. Posłusznym, karnym i zdeterminowanym. Ale z czasem okazuje się, że bezpieczeństwo kolegów uznaje za ważniejsze, niż swoje własne, a jego rola w trwającej wojnie zaczyna jawić mu się jako zupełnie pozbawiona głębszej wartości.

Attilio – narrator całej opowieści zdaje się być najbardziej świadom przypadkowości ich położenia i bezsensowności całej wojennej zawieruchy, która nikomu nie jest zdolna przynieść niczego więcej, jak cierpienia. We wspólnej ucieczce wszyscy trzej odnajdują – każdy na swój sposób – zrozumienie, że tak naprawdę łatki „swój – wróg” zostały im doklejone na siłę. Zostali nimi napiętnowani przez rządzących, którym ich los jest całkowicie obojętny. Są mięsem armatnim, środkiem do celu, narzędziem. A oni czują się ludźmi. Boją się, tęsknią do rodzin, do domu, marzą o normalności, o spokoju i bezpieczeństwie. Ciekawie – choć nie powiem, by przesadnie nowatorsko – pokazane jest także podejście do wojny zwykłych ludzi. Dla nich ofiara działań wojennych pozostaje ofiarą, niezależnie od koloru munduru, czy naszywek na nim. Tubylczy wieśniacy przyjmują trójkę zbiegów gościnnie, otwarcie, bez wrogości – bo przyjmują innych ludzi w potrzebie. Prostolinijne myślenie, imperatyw wiejskiej gościnności, bez zważania na własne dobro i ryzyko, jakie owo działanie ze sobą niesie nieco idealizuje postawy społeczne, ale wpasowuje się doskonale w ogólny, manifestacyjny charakter opowieści. A jest nim, rzecz jasna, kategoryczny przeciw wobec wojny, uwypuklenie jej bezwartościowości oraz ukazanie szeregowych jej uczestników jako bezwolnych pionków na szachownicy wielkich graczy z jeszcze większymi ambicjami.

Niby nic nowego, ale jednak podane jest to wspaniale. Już nie tylko rzecz w poetyckiej, nastrojowej, bardzo „literackiej” narracji spod pióra Radice, ale też w cudownie odmalowanych kadrach Turconiego. Akwarelowe plansze robią niesamowicie klimatyczne wrażenie, z pieczołowitością akcentując obecną bardzo mocno w komiksie naturę. Czy to zaśnieżone lasy Wysp Sołowieckich, czy – o wiele urokliwszy i cieplejszy – region włoskich Alp okolic jeziora Como – to wszystko buduje atmosferę spokoju i naturalnej siły, zestawianej nieustannie z kruchością człowieka, jako jednostki zależnej od potęg o wiele większych niż on sam. Nieważne, czy naturalnych, czy ludzkich.

Strona graficzna silnie koresponduje tutaj z tekstem, mocno oddziałując na czytelnicze odczucia adekwatnym dla nastroju poszczególnych scen doborem barw. Komiks namalowany jest realistycznie, dość szczegółowo i z pewnością z dużą starannością. Widać, że twórcy nie spieszyli się, chcąc uzyskać jak najlepszy wizualnie efekt. Szukając porównań nasuwa mi się wspaniałe whartonowskie „W księżycową, jasną noc”, choć w samym komiksie odnaleźć możemy inspiracje – poprzez starannie dobrane cytaty przed każdym rozdziałem – bardziej z prozy Lwa Tołstoja. Ale to właśnie u Whartona we wspomnianej powieści grupa żołnierzy amerykańskich spotyka niemiecki pluton, równie, jak oni sami, przerażony okrucieństwem wojny, w której wcale nie chcą brać udziału. U Radice jest podobnie – to postaci wmanewrowane w wydarzenia wielkiej polityki, które są dla nich jedynie życiowym tragizmem.

„Ziemia, niebo, kruki” to pozornie historia, jakich było już wiele. Antywojennych dzieł mieliśmy już bez liku, ale wciąż zdają się one trafiać w próżnię, bo ludzkość niczego nadal się nie uczy – wystarczy spojrzeć za nasza wschodnia granicę. Ale jednak dobrze, że takie opowieści powstają. Nigdy dość przypominania, że każdy ma prawo żyć po swojemu pod swoim kawałkiem nieba – gdziekolwiek by się ono nie znalazło. I to chyba najważniejszy przekaz tego komiksu.

Ziemia, niebo, kruki

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz Teresa Radice. Rysunki: Stefano Turconi. Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska - Urban. Wydawnictwo Mandioca 2022

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Hydraulik dusz – wyprawa poza granice i dobrego smaku, i sensu [recenzja]

Nie wiem, w jakie rejony zmierza sygnowana przez DC seria komiksowego horroru, ale po ostatnich …

Leave a Reply