Drugi tom „DCeased” co prawda nie dostarcza fabuły, której byśmy spodziewali się zaraz po zakończonych w niezwykły sposób “Nieumarłych”, ale za to możemy przekonać się, jak podczas apokalipsy zombie zachowywaliby się złoczyńcy z DC.
Okładka “Niezniszczalnych” jest w przeciwieństwie do okładki “Nieumarłych” z lekka nijaka i potrzeba większego skupienia uwagi, aby na tym graficznym galimatiasie rozpoznać poszczególne postacie. Mamy tu do czynienia z pierwszorzędną ekipą złoczyńców, która podczas rozprzestrzeniania się wirusa antyżycia musi sobie jakoś radzić w ekstremalnych warunkach. Na okładce nie widzimy zresztą wszystkich ważnych bohaterów tej nie za długiej, ale za to podobnie jak ta z pierwszego tomu bardzo intensywnej w akcję i emocje historii. Wystarczy powiedzieć, że mamy w niej jeszcze choćby komisarza Jima Gordona i Jasona Todda, jednak fabuła zaczyna się od kapitalnej sekwencji z Deathstrokiem w roli głównej, która wyraźnie zapowiada, że i tym razem scenarzysta Tom Taylor nie będzie szedł na żadne kompromisy.
Wszystkie wątki i wszelkie smaczki jakie zawarte są w “Niezniszczalnych” na różne sposoby przerabialiśmy już w komiksach DC, czy też w filmie “Legion samobójców”, w którym ekipa złoczyńców była zmuszona działać w imię dobrej sprawy. Tutaj mamy zarówno dobrą sprawę, jak i konieczność zawiązania szyków ponieważ w grupie, zwłaszcza w grupie prawdziwych badassów jest z pewnością łatwiej przetrwać. Czyżby? Znając wyczyny Toma Taylora z “Nieumarłych”, w których znacznie przetrzebił ziemską populację superbohaterów, także w “Niezniszczalnych” możemy się spodziewać, że nie wszyscy wyjdą tu cało w kontakcie z niepowstrzymaną falą rozsiewających równanie antyżycia zombich.
Co jednak ciekawe, o ile w “Nieumarłych” to nakręcające czytelnika uczucie oczekiwania na spektakularne zejście kolejnego superbohatera przeważało podczas lektury, tak w “Niezniszczalnych” z czasem zaczynamy coraz mocniej kibicować całej grupie w pewnym momencie przestającej dbać jedynie o siebie i skupiającej się na próbach ocalenia dzieciaków, z którymi przyszło im chronić się w szkolnym budynku podczas szalejącej na zewnątrz inwazji. Ktoś mógłby to uznać za tani chwyt, ale dzięki talentowi Taylora nie ma tu emocjonalnych zgrzytów, które kazałyby nam z podejrzliwością patrzeć na ewoluujące charaktery złoczyńców. Po prostu w obliczu czegoś przerażającego, co w równym stopniu dotyka wszystkich solidarność tych, którym jak dotąd udało się przetrwać bierze górę, nawet jeśli wśród nich są naprawdę śliskie typy.
Fabuła, tempo, spektakularna rozwałka (ponownie w akcji Wonder Woman!) dają razem najfajniejszą obecnie serię z Uniwersum DC. Tym razem za rysunki odpowiada Karl Mostret, który z początku nie zachwyca i graficznym stylem dość mocno przypomina Franka Quitely’ego, ale z czasem wykreowane przez niego postacie nabierają coraz więcej indywidualnych rysów i po prostu się z nimi zżywamy. A to już świadczy o talencie obu twórców, którzy zapewnili czytelnikowi naprawdę bardzo solidną dawkę przemyślanej w wielu aspektach rozrywki. I aż szkoda, że na kolejny tom będzie trzeba pewnie nieco dłużej poczekać.
DCeased. Niezniszczalni
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Tom Taylor. Rysunki: Karl Mostert i inni. Egmont 2021