Gorący temat

Invincible, tom 10 – bolesna sztuka kompromisu [recenzja]

Jeżeli myślimy, że Robert Kirkman po setnym zeszycie “Invincible’a” niczym nie będzie nas już w stanie zaskoczyć, to dziesiąty tom superbohaterskiej serii udowadnia, jak bardzo się w tej kwestii mylimy.

Wygląda na to, że już w lipcu dotrzemy do końca superbohaterskiej sagi Roberta Kirkmana, a w międzyczasie na Amazon Prime Video wystartuje jeszcze animowany serial na podstawie “Invincible’a”. To same dobre wiadomości i jeszcze jedną jest świetny poziom dziesiątego tomu, w którym najważniejsze fabularne wątki dla rozwoju całej fabuły przyćmiewa ten jeden, jedyny, być może najbardziej kontrowersyjny w historii superbohaterskiego komiksu. Nie będziemy tu zdradzać tej petardy, która jest niezwykle istotna dla obyczajowej sfery historii Marka Graysona, jedynie można wspomnieć, że sygnalizuje ją symboliczna, bardzo prosta w artystycznych środkach wyrazu, a jednocześnie zawierająca silny ładunek emocjonalny okładka sto dziesiątego zeszytu serii.

Zanim jednak dojdzie do wydarzeń z tego zeszytu, musi być rozwiązany inny wątek. Zapewne pamiętamy, że poprzedni tom zakończył się w dramatycznych okolicznościach. W pogoni za Armstrongiem Levy’m Mark zapędził się do alternatywnej rzeczywistości ze swoim złowrogim odpowiednikiem, w której w wyniku zdrady Rexa został uwięziony. Z tej opresji dosyć szybko udaje się superbohaterowi wykaraskać. Widzimy tu dojrzalsze oblicze Mike;a Graysona, który nie szarżuje, nie reaguje emocjonalnie, tylko wymyśla dosyć sprytny plan swojego powrotu, jednocześnie pozostawiając tę rzeczywistość pod nieco lepszą kuratelą niż miało to miejsce wcześniej. A po powrocie, można powiedzieć nic już nie będzie takie samo. I to nie jedynie ze względu na to, co wydarzy się w sto dziesiątym zeszycie.

Ten motyw – uczynić świat lepszym nie zważając na koszty – już w tej serii przerabialiśmy wraz z wątkiem Dinosaurusa i dobrze wiemy jak się on skończył. Teraz można powiedzieć mamy powtórkę z rozrywki, ale Rex alias Robot nie jest tak niepohamowany i wybuchowy jak był Dinosaurus i swój plan przejęcia władzy nad światem realizuje w sposób zorganizowany i zarazem bezlitosny i nie ma co ukrywać, czekają na nas w komiksie sceny prawdziwie wstrząsające. Czy superbohaterowie i nie tylko oni, będą musieli przystać na bolesny kompromis, kiedy ziemski świat rzeczywiście zacznie zmierzać ku lepszemu?

Ten wątek Kirkman rozegrał w bardzo atrakcyjny i przenikliwy sposób, kładąc na wadze najistotniejsze dla superbohaterskich komiksów wartości. To co dzieje się potem w fabule boli również mocno czytelników, którzy chcieliby, żeby złol, który wygląda spoza zamyślonego fizys Rexa został po prostu rozjechany, ale u tego akurat scenarzysty nie ma prostych rozwiązań. Dobrze też wiemy, że rozsądek często budzi nieujarzmione potwory, co w pewien sposób zapowiada bardzo mądry dialog między Nieśmiertelnym a Markiem, obnażający prawdziwe oblicze przyszłej, ziemskiej utopii.

O ile globalno-społeczne wątki są niezwykle istotne dla fabuły dziesiątego tomu, to tak naprawdę napędza je wątek obyczajowy. Mark przecież ma zostać ojcem, Eve matką, nie działo się między nimi ostatnio najlepiej, a los będzie im rzucał pod nogi kolejne kłody. Ewolucja związku tych dwojga, walka o jego przetrwanie, walka o lepszy los, walka z własnymi ograniczeniami i demonami jest tym, co wynosi “Invincible’a” na wyższy poziom, który zostawia w tyle standardowe superbohaterskie opowieści z DC i Marvela. 

To w jaki sposób potoczy historia tej pary, szczególnie w końcówce tomu jest w jakimś wymiarze symboliczne i z wyborami ich obojga mogą utożsamiać się współcześni, młodzi rodzice. Tak się to powinno robić, chciałoby się powiedzieć po zakończeniu lektury, która owszem, zapowiada kolejne wielkie wydarzenia i konfrontacje, ale też skupia się na ludzkiej, można rzec że przyziemnej stronie życia, nawet jeśli ktoś jest w tym życiu niezwykłym superbohaterem.  Dlatego czytelnik trzyma mocno kciuki za tych dwoje z nadzieją, że uda im się zaznać chociaż odrobiny normalnej codzienności, bez przytłaczająco ludzkich i przytłaczająco superbohateskich zmartwień.

Invincible, tom 10

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz: Robert Kirkman. Rysunki: Ryan Ottley. Egmont 2021

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Jazz Maynard tom 3. Live in Barcelona – przesycona jazzem współczesna opowieść noir [recenzja]

Chociaż dość długo kazali autorzy serii „Jazz Maynard” czekać na kolejną odsłonę o muzyku – …

Leave a Reply