Gorący temat

Des – groza zwyczajności [recenzja]

“Des” przynosi jedną z najbardziej niezwykłych kreacji w niekończącej się serii popkulturowych wizerunków seryjnych zabójców. Pytanie, czy w tym przypadku rola Davida Tennanta nie przysłania tego, co w serialu najistotniejsze?

Dennis Nielsen, który prosił rozmówców, by zwracali się do niego per Des (stąd tytuł serialu), w latach 1878-1983 zamordował w Londynie dwanaście osób. Wszystkie jego ofiary były męskiej płci, przygodnie poznane i zapraszane do mieszkania Nielsena, w którym ten mordował ich przez uduszenie. Pod koniec serialu mamy ujęcie na dwa fotele postawione obok siebie w ponurym domostwie zabójcy i nic nie jest nam w stanie przepędzić z wyobraźni widoku martwych już ciał, które zdarzało się Nielsenowi ubierać i sadzać w fotelu, samemu siadając na drugim i sprawiając, że ofiary mogły mu w ten sposób towarzyszyć również po śmierci. Ów wątek porusza bezpośrednio biografia mordercy autorstwa Briana Mastersa pod angielskim tytułem “Killing for company”, na podstawie której został nakręcony trzyodcinkowy serial stacji ITV.

Makabryczne szczegóły, wykorzystane przez obronę podczas procesu i mające sugerować ograniczoną poczytalność zabójcy nie zdołały przesłonić faktu, że Nielsen dokonywał morderstw będąc całkowicie świadomym swoich czynów. I to na tyle, że wszystko wskazuje na to, że zaaranżował również swoje schwytanie. Schwytanie to zresztą za duże słowo, bo moment kiedy policja aresztuje zabójcę, chyba w żadnym innym filmie lub serialu nie mógł być bardziej prozaiczny. Taki jest również sam Nielsen – rzeczowy, racjonalny, pomocny i zwyczajny, a prowadzący śledztwo komisarz Peter Jay określa go jeszcze mianem nijakiego. Skąd zatem ciarki na plecach podczas seansu, kiedy tylko na ekranie pojawia się David Tennant i z pomocą minimalnych środków aktorskich wprowadza do tej angielskiej zwyczajności elementy autentycznej grozy?

Sposobowi bycia mordercy bezwiednie ulegamy, tak samo jak ulegają mu prowadzący śledztwo funkcjonariusze oraz przyszły biografem Nielsena, odtwarzany tu z ogromnym wyczuciem i wszelkimi niuansami obcowania z mordercą przez Jasona Watkinsa. Nielsen w wykonaniu Tennanta to postać pod maską racjonalisty skrywająca złożoną i narcystyczną osobowość. To by pasowało do naszej wiedzy o seryjnych zabójcach wyniesionej z popkultury, ale Nielsen wyróżnia się tu w niecodzienny sposób. Do końca nie dowiemy się, co było tutaj grą i manipulacją, a co autentyczną potrzebą wybrnięcia z mroku, w którym sam się przez lata pogrążał. Brak wyrazistych emocji, które pojawiają się tylko w słowach podczas werbalnych tyrad nie ułatwia odpowiedzi na to pytanie, a jedyną podpowiedzią jest uśmiech na twarzy Nielsena pojawiający podczas seansu ten jeden, jedyny raz na krótką chwilę. Czy właśnie wtedy Des ściąga swoją maskę i wygląda do nas prawdziwe oblicze zabójcy?

Dywagacje nad postacią Nielsena i roli Tennanta można prowadzić przez długie godziny. Tymczasem umyka nam inny aspekt tej historii, którego nie chce odpuścić prowadzący śledztwo w sprawie Nielsena komisarz. Przez kilka miesięcy ze swoim zespołem próbuje zidentyfikować wszystkie ofiary, których imion i nazwisk zabójca jak twierdzi nie pamięta. Ofiary w tej historii, także za sprawą mediów i policyjnej wierchuszki schodzą tu całkowicie na drugi plan. A prawda jest taka, że to w równym stopniu opowieść o nich, co o Desie. Łączy ich wspólny mianownik – poczucie dojmującej samotności w świecie ogromnej metropolii, a w przypadku młodych, zagubionych życiowo ofiar jeszcze efekt społecznego wykluczenia. 

Dlatego też ani Nielsen, ani jego biograf, tak istotni dla tej fabuły nie są w niej równie ważni co postać komisarza, któremu udaje się wyrwać spod wpływu mordercy i zajmuje się tym, co uważa za najważniejsze, w niektórych momentach mówiąc bez ogródek co sądzi o narastającej histerii wokół postaci seryjnego mordercy i o nim samym. Nie zapomina o  ofiarach, których moment zniknięcia w kilku przypadkach nie został nawet przez nikogo dostrzeżony. Pozostają do dzisiaj bezimienne i jedyne co po nich zostało to niezidentyfikowane szczątki. W 1983 roku to właśnie ludzkie szczątki zatkały rury odpływowe w mieszkaniu mordercy i jakby domagając się uwagi od obojętnego im świata, pozwoliły na pojmanie Desa.

Des

Nasza ocena: - 80%

80%

Reżyseria: Lewis Arnold. Obsada: David Tennant, Daniel Mays, Jason Watkins. ITV 2020

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Infamia – romska etiuda o dorastaniu na pograniczu dwóch kultur [recenzja]

Bardzo kusi, by określić Netflixową „Infamię” romską wersją Szekspirowskiego „Romea i Julii”. Kusi, ale chyba …

Leave a Reply