Gorący temat

Omnifagus – turpistyczna nowelistyka grozy [recenzja]

Nazwisko Rafała Nawrockiego jakoś bardzo mocno nie wpisało się (póki co) w krajobraz rodzimej grozy. W przeciwieństwie do licznych debiutantów, publikujących co rusz kolejne opowiadania w różnorakich antologiach i periodykach tematycznych, on zaprezentował w ostatnich latach niewiele. Przynajmniej ja na niewiele tekstów trafiłem. Ale jego literacki, książkowy debiut w Wydawnictwie Vesper wskazuje jasno, że na grozowym firmamencie pojawiła się – jeśli w ogóle w kontekście można cokolwiek w tych kategoriach rozpatrywać) – nowa gwiazda. Byleby nie zgasła ona nazbyt szybko.

„Omnifagus” to zbiór opowiadań, co z jednej strony w gatunku horroru zdaje się być formą doskonałą – wszak powszechnie wiadomo, iż horror lubi krótkie formy – z drugiej zaś, przynajmniej w naszym kraju, zdaje się deprecjonować autora, najmniej w oczach rzeszy odbiorców, zdających się podzielać przekonanie, że jeśli ktoś nie napisał opasłej powieści, to winien nie próbować nazywać się pisarzem. Cóż, sam osobiście nie zgadzam się z tym stanowiskiem całkowicie, uznając pisanie opowiadań za formę nie tylko znakomitą w obrębie gatunku, jak i nawet często trudniejszą w wykonaniu, niż napisanie rozwleczonej powieści, gdzie na kreację wszystkiego, od bohaterów, po świat przedstawiony, a także sam ciąg zdarzeń fabularnych mamy zwyczajnie więcej miejsca. Napisanie dobrej noweli grozy nie jest zadaniem wcale prostym i należałoby w końcu wyzbyć się – tak częstej ze strony dużych wydawców, jak i czytelnika – swoistej pogardy dla krótszej formy, jaką wszak nie tylko polski, ale i światowy horror stoi od swego zarania. Vesper na szczęście od zbiorów opowiadań nie stroni (wspomnieć by choćby doskonałą w ich wydawniczym portfolio „Wilgość” Anny Marii Wybraniec, czy wydane niedawno „Opowieści z Miasta Wiatraków” Konrada Możdżenia). Nawrocki dołącza więc do grona książkowych debiutantów spod wydawniczego szyldu ekipy podpoznańskiego Czerwonaka. I bardzo dobrze, bo to zbiór naprawdę interesujący, pokazujący, że da się w Polsce pisać grozę ciekawą, mroczną, oniryczno – turpistyczną, jednocześnie niesięgającą po większe lub mniejsze zapożyczenia czy to od Kinga, czy też Lovecrafta.

Spina swój zbiór Nawrocki swoistą przypowieściową klamrą, z którą – szczerze – mam problem, bo nie umiem określić jednoznacznie, czy jest w ogóle konieczna. Owszem, rozumiem zamysł, nie neguję wykonania. Ale brak owego motywu łączącego, choćby we Wstępach do opowiadań (a rzadziej w ich treści) nie zaważyłby przesadnie na jakości tekstów. Pozostałyby tak samo dobre, intrygujące, niepokojące, jak dotychczas. I w swojej istocie na tyle pełne, o ile już są, uzupełnione ww. dodatkiem.

To, co rzuca się w oczy w prozie Nawrockiego, to bardzo turpistyczny, ponury, obrzydzający wręcz czytelnikowi obraz Poznania, jako tła kolejnych wydarzeń. W następujących po sobie opowiadaniach penetrujemy kolejne miejskie dzielnice, a wraz z tym zagłębiamy się w nowe mroczne opowieści. Jedne bardziej realistyczne, sięgające po klasyczne motywy duchów i szaleństwa, które owe duchy aktywuje („Szczurza historia”), inne sięgające po oniryczność, czy wręcz bizarro (przepyszna literacko „Spleśniała noga Klary Mundek” – no i ten tytuł!). Pojawia się tu bardzo przewrotne w formie, ale przez to oryginalne i ciekawe postapokaliptyczne ujęcie motywu starości i międzypokoleniowej alienacji starszych („Asylum”), czy pozornie dziwaczne, ale zawierające w sobie nie tylko potężną dawkę smutku, ale i zgrabnie kamuflowany ukłon w stronę klasyka Poego opowiadanie „Łojciec”, które ukazuje, jak świetnie potrafi Nawrocki rozpisywać bohaterów na targające nimi emocje. Motyw zombie (albo coś jemu najbliższe) wykorzystał autor w noweli „Szczęt”, które mimo makabrycznej osnowy kryje w sobie przejmujący trzon mówiący o rodzicielskiej miłości. I tylko groza potrafi (umiejętnie rozpisana) łączyć w sobie tak skraje przeciwności w sposób tak niesamowity. Przynajmniej Nawrocki jest autorem, który to potrafi. Zresztą, to jeden z kilku przykładów, jak autor „Omnifagusa” posiłkuje się klasycznymi motywami, i – wywracając je jednocześnie na nice – przepoczwarza w coś zupełnie nowego, nowatorskiego wręcz, nadal jednak kuszącego klasyczną, znajomą osnową.

„Omnifagus” to proza ponura, turpistyczna, skupiona nawet nie tyle na realistycznym obrazowaniu świata, co uwypuklaniu wręcz jego cech zniekształcających, obrzydzających rzeczywistość. Opanowanie kunsztu językowego daje autorowi możliwość bardzo bezpośredniego epatowania obrazami ohydy, ale bez popadania w tandetność. To ukazywanie krajobrazu surowego, ale i autentycznego. Prawdziwego, ale jednocześnie takiego, jakiego zwykle staramy się nie zauważać. Owszem, zdarza się Nawrockiemu przerysowywać, ciążyć w kierunku pastiszu (jak w „Asylum”), ale trzyma się on wyznaczonych sobie ogólną koncepcją zbioru granic estetycznych i całość łączy się w swoiście jedną, choć pociętą na poszczególne odsłony, linearną opowieść o mieście, które penetruje tytułowy Omnigafus, dzielnica po dzielnicy.

Narzucają się tutaj skojarzenia z opowiadaniami ze zbioru „Cisza” Marcina Majchrzaka, również niestroniącego od eksponowania brzydoty otaczającego świata, ale nie poprzestającego tylko na turpistycznej kreacji, ale za tą fasadową brzydotą ukazującego więcej składowych rzeczywistości, niż na co dzień zauważamy. Kolejnym autorem, z jakim Nawrocki stylistycznie zdaje się mieć dużą styczność jest milczący już od dłuższego czasu, znakomicie odnoszący się do klasyki Piotr Borowiec. Choć więcej u Nawrockiego ohydy i brzydoty, więcej uwypuklonego, niż u Borowca turpistycznego sztafażu, tak zamiłowanie do przetwarzania klasycznych motywów grozy, transferowania ich we współczesne realia jest u obydwu twórców zbliżone, nadal jednak pozostając pewna jakościową rzadkością w polskiej literaturze grozy.

Debiut książkowy Nawrockiego to bardzo solidnie skrojony zbiór opowiadań, balansujący na pograniczu gatunków i niejednokrotnie odświeżający zużytą już pozornie do cna konwencję. To zarazem przykład tego, jak plastycznym tworzywem gatunkowym może okazać się groza – jeśli trafi na odpowiednie pióro. I jednocześnie uwypukla, jak doskonale dopasowanym dla gatunku jest krótka forma opowiadania, wciąż w naszym kraju w dużym stopniu niedoceniana. Zdecydowanie niesłusznie.

Omnifagus

Nasza ocena: - 90%

90%

Rafał Nawrocki. Wydawnictwo Vesper 2023

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Czarny portret – drugowojenna przeszłość kładzie się cieniem [recenzja]

Nowy kryminał Julii Łapińskiej mocno koresponduje z bolesną polską (i nie tylko polską) historią, sięgającą …

Leave a Reply