Gorący temat

Podpalaczka – zamiast ognia ledwie iskry [recenzja]

Najnowsza adaptacja prozy króla literackiego horroru równo z premierą w rodzimych kinach, trafiła również na niedostępny (choć już niedługo) w Polsce serwis streamingowy Peacock. Po prawdzie jednak, to czeluści VOD powinny być jej kierunkiem docelowym zamiast srebrnych ekranów – tak by w spokoju mogła zostać tam zapomniana.

Fabuła „Podpalaczki” skupia się na Charlie McGee – mającej problemy z nawiązywaniem relacji ze swoimi rówieśnikami nastolatce, obdarzonej niezwykłym darem pirokinezy. Problem jednak w tym, że dziewczyna nie potrafi go kontrolować, a jej umiejętności bynajmniej nie wzięły się znikąd. Oto bowiem lata wcześniej jej rodzice, Andy i Vicky zgodzili się na udział w testach tajemniczego specyfiku, poszerzającego możliwości ludzkiego organizmu – i jak to zwykle w tego typu przypadkach bywa, nigdy nie udało im się całkowicie ukryć przed czujnym rządowym okiem. Kiedy więc w szkole dojdzie do incydentu związanego z Charlie, ich tropem ruszą ludzie, których jedynym zadaniem będzie unieszkodliwienie potencjalnego zagrożenia… niezależnie od tego, czy owym zagrożeniem rodzina McGee w rzeczywistości jest.

„Podpalaczka” odpowiedzialnego za scenariusz i reżyserię nieźle przyjętego „Nocnego czuwania” Keitha Thomasa to drugie (nie licząc filmowego fanfiction w temacie z 2002 roku) po wersji z 1984 roku podejście do identycznie zatytułowanej powieści Stephena Kinga. O ile pierwowzorowi już w momencie premiery można było nieco zarzucić, a oglądając go po latach nie sposób nie dostrzec, że zwłaszcza w aspekcie realizacji nadgryzł go ząb czasu, nadal ma kilka elementów które pozwalają mu się wybronić w charakterze propozycji na nostalgiczny seans. Świetna, zapowiadająca przyszłą karierę rola Drew Barrymore i przede wszystkim charakterystyczne dla historii Kinga, rosnące z minuty na minutę napięcie to biorąc pod uwagę trudność materiału źródłowego rzeczy nie do przecenienia – mające wartość tym większą, jeśli obok postawi się wciąż nomen-omen gorącą próbę podjęcia tej samej historii.

Nowa „Podpalaczka” problemów ma co najmniej kilka, choć ładnie podane w trakcie czołówki tło historii potrafi nastroić do seansu cokolwiek pozytywnie. Niepokojący i intrygujący wstęp to jednak miłe złego początki, szybko bowiem okazuje się, że jeśli w którejś kwestii w filmie Keitha Thomasa będzie leżał problem, to z wielkim prawdopodobieństwem będzie nim właśnie przekazywanie odpowiednich emocji. Tych, przynajmniej pozornie, jest najzupełniej sporo: od przerażenia, przez rozpacz i niekontrolowaną wściekłość. Gorzej jednak, że za każdym razem ograniczają się one do mechanicznie odegranych przez zaangażowaną obsadę scen niż czegoś, co wynikałoby z koherentności autorskiej wizji.

Niekoniecznie dzieje się tak z winy samych aktorów – Zac Efron to może niekoniecznie pierwszy wybór do roli ekranowego taty, a Ryan Kiera Armstrong nie jest tak dobra jak Barrymore dekady temu, ale nie można odmówić im tego, że z miałkiego scenariusza wyciskają tyle ile mogą. To właśnie samo rozpisanie historii kuleje tu najbardziej – „Podpalaczka” nie tylko nie potrafi bowiem przekonująco naszkicować relacji między swymi bohaterami, ale jak na jedynie odrobinę ponad dziewięćdziesiąt minut seansu, kolejne akordy historii wygrywa w przeraźliwie monotonnym tempie – do tego stopnia, by sprawiać wrażenie, że całość mogłaby trwać nawet i połowę krócej. Cierpi na tym nie tylko oparty p w dużej mierze na dynamice związku ojca z córką kręgosłup filmu, ale i przede wszystkim sam finał, który znacząco odbiegając od pierwowzoru, ma w pierwszej kolejności szokować – a pozostawia odbiorcę raczej z poczuciem bezcelowości i lichej logiki całego przedsięwzięcia.

Jeśli dodać do tego realizację która zdradza wszelkie najgorsze objawy niewielkiego budżetu z przeciętnym CGI i sterylną pustawą scenografią na czele, nawet uzbrojona w skomponowaną przez legendarnego Johna Carpentera ścieżkę dźwiękową „Podpalaczka” okazuje się filmem, który zaczyna zacierać się w pamięci jeszcze przed ostatnią linijką napisów końcowych. Trudno mówić tu o szczególnie wielkim rozczarowaniu, bo i przedpremierowe nadzieje nie były wysoce rozbuchane – ale mimo tego i tak mamy do czynienia z produkcją poniżej średniej.

Foto © United International Pictures Sp z o.o.

Podpalaczka

Nasza ocena: - 40%

40%

Reżyseria: Keith Thomas. Obsada: Zac Efron, Ryan Kiera Armstrong, Michael Greyeyes i inni. USA, 2022

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply