Gorący temat

Jazz Maynard tom 3. Live in Barcelona – przesycona jazzem współczesna opowieść noir [recenzja]

Chociaż dość długo kazali autorzy serii „Jazz Maynard” czekać na kolejną odsłonę o muzyku – przestępcy, to jednak finalnie zaserwowany efekt okazuje się być wart oczekiwania. Wszystko jest tutaj znakomite, od cudownej graficznie okładki począwszy.

Lubie tę serię, z całym jej przerysowaniem, z całym uwypukleniem absurdów, na które twórcy miejscami sobie pozwalają, kreując szemrany światek Barcelony. Tym razem powrót do opowieści okazuje się nadzwyczaj stonowany, a zarazem tragiczny w swojej fabule.
Zaczyna się dość tendencyjnie. Tytułowy bohater, dobrze nam już znany Jazz stara się zerwać z przestępczym życiem, skupiając się bardziej na tym, co kocha najbardziej – muzyce. Przygotowania do wydania debiutanckiej płyty idą dobrze, a jego klubowe koncertowanie spotyka się z bardzo pozytywnym odzewem. Jednak w El Raval nic nie jest proste, nic nie jest sielankowe. A sama dzielnica tez się zmienia, przestają obowiązywać dawne zasady i – zdawać by się mogło, nienaruszalne – układy. Nowi przestępcy stają się coraz bardziej zuchwali i łakomi, co prowadzi do tragicznej śmierci wuja Jazza – Rajmundo. Lokalny przywódca podziemia, dawny kompan z młodości Maynarda – Judas zdecydowany jest na wymierzenie krwawej zemsty, w dużej mierze, by pokazać, że nadal rządzi w dzielnicy. Wciąga w swoją vendettę zarówno Jazza, jak i młodego Teo, co – jak każda opowieść o zemście – nie wróży szczęśliwego zakończenia. Maynard miota się pomiędzy pragnieniem zmiany dotychczasowego życia a poczuciem obowiązku, wobec dawnych przyjaciół, rodziny, ale i samej El Raval, która przecież naznaczyła go swoim niezmywalnym, przestępczym piętnem. Wybór, którego dokona, będzie miał bardzo surowe konsekwencje. Nie tylko dla niego.

„Live in Barcelona” to świetnie rozpisana, choć w ogólnym zarysie bardzo klasyczna historia o zbrodni i zemście oraz o tym, jak niegdysiejsze wybory rzutują na całe nasze życie. I jak trudno wyrwać się z kręgu, w którym dorastaliśmy. Autorzy snują duszną, przejmująco smutną opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca, wbrew środowisku, do jakiego się przynależy. I pragnieniu wyrwania się poza przypisaną z racji pochodzenia rolę. Ale też o tym, że żądza zemsty i podążanie ścieżką przemocy nigdy nie okazuje się dobre i trzeba zapłacić za nią bardzo wysoką – często najwyższą cenę. To wszystko unurzane w atmosferze zadymionych jazzowych klubów, gdzie muzyka wibruje w powietrzu, a dźwięki trąbki nie płyną z samego instrumentu, ale zdają się pochodzić wprost z duszy grającego muzyka.
To wszystko znakomicie, narysowane i wykadrowane, z poświęceniem należytej uwagi detalom. Tutaj samo miasto, sama Barcelona i El Raval zdaje się być równorzędnym bohaterem, bowiem ponury ślad dzielnicy mocno kładzie się cieniem na losach bohaterów. Przy lekturze wręcz słyszymy płynącą z poszczególnych plansz muzykę, dźwięki trąbki zdają się wypływać z kolejnych rysunków, nadając całości adekwatny, nastrojowy klimat. Jazz, jako styl muzyczny jest tutaj bardzo silnie akcentowany nie tylko przez pseudonim głównej postaci, ale również całe tło świata przedstawionego, podstawowy motywator wielu zachowań bohaterów i w końcu wręcz znaczącą część natury samej dzielnicy, w której muzyka jazzowa zdaje się wszechobecna, stanowiąc niejako o jej istocie.
Zakończenie okazuje się przytłaczająco smutne, ale i otwarte, więc możemy raczej spodziewać się kontynuacji. I bardzo dobrze, bo to – w zakresie opowieści kryminalnej, osadzonej mocno w konwencji współczesnego noir – historia świetna, mocno sugestywna i bardzo dobrze opowiedziana. Niby nie podejmuje niczego nowatorskiego w samej tematyce, ale czasem znajome opowieści, właściwie rozpisane na warstwę emocjonalną, z ciekawym, wprawnym wykorzystaniem gatunkowej kliszy, nadal potrafią robić piorunujące wrażenie.

„Jazz Maynard” zachwyca. I jako seria, całościowo i jako pojedynczy, najnowszy tom. Znajomość wcześniejszych albumów oczywiście pomoże, bo łatwiej zorientować się w wewnętrznych układach i zależnościach pomiędzy postaciami, ale nie jest to bezwzględnie konieczne, gdyż opowiadana historia stanowi nowy początek, nowe otwarcie. Powrót do El Raval okazuje się być jeszcze lepszy, niż wcześniejsze tomy, a majstersztyk graficzny sprawia, że ta seria nadal trwa nieprzerwanie na liście moich ulubionych. A okładka? Jest zdecydowanie jedną z najlepszych komiksowych artów, jakie widziałem. Zdecydowanie warto!

Jazz Maynard tom 3. Live in Barcelona

Nasza ocena: - 90%

90%

Scenariusz: Raule Rysunki: Roger. Tłumaczenie: Jakub Syty. Wydawnictwo Non Stop Comics 2024

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Wonder Woman. Historia Amazonki – życie na własnych warunkach [recenzja]

W powiększonych wydaniach w ramach DC Black Label jak na razie najlepiej wypadają opowieści z …

Leave a Reply